Sezon rowerowy w pełni i część naszej redakcji jest już po urlopach i dłuższych rowerowych wojażach. Przystępujemy więc do podsumowań testowanych komponentów.

Kask O’Neal Fury z technologią MIPS – podsumowanie

Dla każdego kolarza podstawowym wyposażeniem, oprócz samego roweru, powinien być kask. Od kwietnia mam przyjemność jeździć w nowym produkcie marki O’Neal, a mianowicie kasku Fury z technologią MIPS (zapowiedź w tym miejscu). Skorupa Fury jest mi doskonale znana z poprzedniego kasku i w tym przypadku nie było żadnego zaskoczenia – kask jest po prostu wygodny.

Kask O’Neal Fury z technologią MIPS – podsumowanie

Czy w O’Nealu głowa się poci? Oczywiście, nie mniej i nie bardziej, niż w innych kaskach, ale takie już uroki jazdy w full face: albo ochrona albo przewiewność. Model Fury nie jest podziurawiony jak sito, za to daje psychiczne poczucie bezpieczeństwa (na mnie działa). Gąbki wewnątrz kasku są dość grube, pokryte miłym w dotyku materiałem nie podrażniającym skóry na policzkach. Wnętrze kasku jest wyjmowane (mocowane na solidne zatrzaski) i pozwala na pranie w miarę potrzeb. Podczas standardowego prania w 40 stopniach na wirowaniu 700 obrotów, gąbki się nie odkształcają, nie mechacą i kolor nie płowieje. Delikatnie dopasowują się do kształtu głowy i policzków, ale nie łudźcie się, nie nastąpi zmniejszenie o pół czy cały rozmiar, dlatego obowiązkowo kask przed zakupem należy zmierzyć, żeby nie było przykrych niespodzianek.

Kask O’Neal Fury z technologią MIPS – podsumowanie

Niezmiennie jestem zachwycona O’Nealowym magnetycznym zapięciem pasków kasku. Tak jak w moim pierwszym modelu Fury, tak i w tym magnesik działa bez zarzutu i ułatwia momentalne zapięcie kasku bez konieczności zdejmowania rękawiczki i patrzenia w lustro.

Kask O’Neal Fury z technologią MIPS – podsumowanie

A teraz najważniejsza część samego testu – jak przedstawia się sprawa bezpieczeństwa głowy podczas upadków? Mam dobrą wiadomość dla wszystkich żądnych sensacji. Raczyłam się wywalić i to całkiem porządnie. Dla zobrazowania sytuacji dodam, że miało to miejsce na twardej nawierzchni, w dużych górach, a jersey, który miałam na sobie, oraz koszulka spod buzera wylądowały w koszu. Siniaków mnóstwo, otarć również, a wszystko pomimo użycia ochraniaczy. Jak po całym zajściu wygląda kask? Skorupa i daszek są porysowane, ale nie mają żadnego pęknięcia.

Kask O’Neal Fury z technologią MIPS – podsumowanie

Czy użyta technologia MIPS przydała się do czegoś? Zdecydowanie! O mocy uderzenia świadczy fakt silnego bólu odcinka szyjnego kręgosłupa. Nie miałam za to absolutnie żadnych objawów wstrząśnienia mózgu, bólów głowy ani innych nieprzyjemności. Kask spełnił swoją rolę w 100% i obym nie musiała po raz kolejny sprawdzać jego wytrzymałości i skuteczności ochrony.

Skorupa kasku jest dość smukła, dzięki czemu głowa nie wygląda jak w balonie. Jedyne dostępne malowanie to limonkowe paski na czarnym tle, bez żadnych udziwnień i wymyślnej grafiki. Mnie osobiście się podoba.

Kask O’Neal Fury z technologią MIPS – podsumowanie

Czy polecam? Oczywiście, że polecam. Według mnie na ochraniaczach nie ma co oszczędzać, a w przypadku produktów O’Neala otrzymujemy świetną jakość za rozsądną cenę.

W ramach ciekawostki dodam, że na trasach w Leogangu, Saalbach i Hinterglemm model Fury wyposażony w MIPS cieszy się sporą popularnością wśród lokalesów oraz zjazdowców spoza Austrii.


Dystrybucja: enduro-cross.pl
Sklep: shop.43ride.com, 689zł