Yeti 160E czyli jedyny elektryk w ofercie „turkusowego” producenta. Z założenia został on stworzony do wygrywania wyścigów rangi Pucharu Świata. Często widujemy też trenującego na nim Sławka Łukasika. Czy taki sprzęt w ogóle ma sens w rękach bardziej amatorskich? Pozytywna ekipa ze sklepu rowerowego IDO Bike wyposażyła mnie w ich testowe Yeti 160E oraz zabrała na weekendowy objazd dzikich Bielskich tras, żebym mógł poznać ten sprzęt organoleptycznie. Co więc, poza kolorem i „niemałą” ceną, wyróżnia ten rower na tle konkurencji? Czy to całe „racingowe dziedzictwo” ma w ogóle jakieś znaczenie dla kogoś kto chce po prostu się pobawić na fajnych trasach? Zapraszam na moje przemyślenia po dosyć ambitnym weekendzie w siodle turkusowego elektryka.

YouTube player

Yeti 160E – co to za sprzęt?

Yeti 160E nie jest już nowością na rynku. Model swoją premierę miał pod koniec 2021 roku i poza nowszej generacji komponentami, w konstrukcji od tego czasu nie było żadnych większych zmian. Firma znana jest z tego, że powstanie każdego nowego modelu poprzedza bardzo długi czas testów i dopracowywania szczegółów. Nie inaczej było ze 160E, który jest pierwszym i cały czas jedynym elektrykiem w ofercie. Ponoć model ten powstawał przez 5 lat. Praca nad nim to nie było zwykłe „doczepienie” silnika i baterii do któregoś istniejącego modelu w ofercie. Na jego potrzeby stworzono odrębny system zawieszenia SIXFINITY (6-cio zawiasowy). 160E zgodnie z nazwą posiada 160 mm skoku tylnego zawieszenia, które współgra z amortyzatorem o skoku 170 mm. Podczas gdy większość producentów wykorzystuje Flip Chipy do regulacji geometrii, Yeti zastosowało tu różne możliwe pozycje montażu dampera w celu zmiany progresji zawieszenia.

Unikalna konstrukcja zawieszenia pozwoliła na zastosowanie obydwu kół w rozmiarze 29″ przy krótkich tylnych widełkach (446 mm). Pozostałe cyferki w geometrii Yeti 160E nie są jakieś ultra radykalne jak na dzisiejsze standardy: kąt główki 64,5 stopnia, kąt podsiodłówki 78 stopni. Reach w rozmiarze M (na którym głównie jeździłem) wynosi 460 mm, natomiast w L (której też spróbowałem) wynosi 480 mm. To co od razu zwróciło moją uwagę na żywo, to bardzo niski przekrok i ogólnie zwarta konstrukcja roweru oraz ramy. Warto zwrócić też uwagę na prostą rurę podsiodłową, w którą bez problemu zmieścimy całą sztycę regulowaną nawet o największym skoku. Sumarycznie daje to mnóstwo miejsca na pracę ciałem nad rowerem.

Yeti 160E zbudowane jest na systemie Shimano EP8 najnowszej generacji (EP801). Całość opiera się na standardowych komponentach dla tego systemu i nie ma tu jakichś rozwiązań dostępnych tylko w Yeti. Brak autorskich rozwiązań w zakresie elektroniki, ja uznaje za zaletę, ponieważ w razie problemów nie powinno być problemów z dostępnością części. Za odpowiedni zasięg dba klasyczny akumulator Shimano o pojemności 630Wh. W dzisiejszych czasach nie jest to najbardziej imponujący wynik, ale ważna informacja jest taka że akumulator możemy łatwo wyjąć i podmienić na naładowany. Z tej opcji chętnie skorzystaliśmy w testowy weekend wyjeżdżając po 2 baterie dziennie. Dla mnie osobiście szybka podmiana baterii, albo proste jej wyjęcie do naładowania, to absolutna podstawa w e-rowerach. Wspomaganie od Shimano nie jest moim osobistym faworytem jeśli chodzi o systemy e-bike, ale też nie można mu zarzucić braku mocy. Po najnowszej dużej aktualizacji systemu EP801 można też dopasować dużo różnych czynników wspomagania do swoich preferencji.

Rowery Yeti 160E zawsze oparte są o tą samą carbonową ramę serii TURQ. Do wyboru jest kilka konfiguracji, które różnią się zastosowanymi komponentami. W ofercie znajdą coś dla siebie zarówno wyznawcy komponentów Shimano jak i SRAM. Jak się pewno domyślacie „tanio nie będzie”. Najbardziej podstawowa wersja to wydatek ok 41 000 zł. Rower doposażony w bezprzewodowe X0 T-Type i Reverba AXS to ok 60 000 zł. Po konkretne kalkulacje i wybór opcji najlepszej dla Ciebie, polecam zwrócić się do sklepu IDO Bike, który oczywiście ściśle współpracuje z oficjalnym Polskim dystrybutorem marki Yeti. Ja głównie jeździłem na rowerze wyposażonym w dobrze mi znany set hamulców i napędu Shimano XT.

Yeti 160E – Weekendowy test

Weekendowy test na 2 rowery Yeti 160E i 4 baterie, przeprowadziłem z Wojtkiem aka Ollafem ze sklepu IDO Bike. Zabrał mnie on na objazd po najciekawszych ścieżkach w okolicy Bielska Białej. Chociaż nie zaliczyliśmy ani jednego zjazdu Twisterem, to udało się odwiedzić Borsuka, Tarzana, Jane, 3 B-Trailsy, Klementynę oraz kilka innych. Działanie samego systemu Shimano EP8 czy innych komponentów, znam już dosyć dobrze i głównie skupiłem się na ocenie tego co w tym sprzęcie jest najbardziej wyjątkowe, czyli na jego właściwościach zjazdowych. Mając po 2 baterie i dosyć krótkie październikowe dni, nie bawiliśmy się w mierzenie zasięgu. Po prostu chcieliśmy jak najwięcej pojeździć i pobawić się na dobrych trasach. W sumie wyszło nam ok 80 km dystansu i 4700 m przewyższeń.

Yeti 160E – Rozgrzewka

Mój przewodnik Ollaf nie patyczkował się i od samego początku ruszyliśmy na dzikie Bielskie enduro trasy. Odnalezienie się na rowerze poszło mi sprawnie. Bowiem geometria testowanego przeze mnie Yeti 160E w rozmiarze M jest bardzo mocno zbliżona do mojego prywatnego analogowego Speca Enduro S3. Dodatkowy plus za bardzo niski przekrok i jeszcze więcej miejsca na pracę ciałem niż w moim rowerze. Co ciekawe to fakt że i Yeti i mój Spec posiadają, dosyć rzadko spotykane, 6-cio zawiasowe zawieszenie. Oczywiście nie jest to identyczny system i na dywanach korzeni i kamieni szybko można było wyłapać różnice. Spec to absolutny połykacz wszystkiego, włącznie z wybiciami. Zdecydowanie częściej pracuje większa ilością skoku. Yeti natomiast daje mocne podparcie i chociaż na początku nie wydaje się być bardzo komfortowym rowerem, to odwdzięcza się świetną kontrolą, która inspiruje do szybszej i ostrzejszej jazdy. Zawieszenie chociaż wydaje się być sztywniejsze niż to do którego przywykłem, wyjątkowo dobrze sobie radzi również z większymi uderzeniami tylnego koła. Pod kątem czułości, cały czas jest świetnie, a gdy trzeba zakręcić korbą to zawieszenie nie buja tak jak klasyczne czterozawiasy.

YouTube player


Ollaf od początku jazdy narzucił na swoim Yeti całkiem ambitne tempo, a ja starałem się go gonić na nowym dla mnie rowerze i na dzikich ścieżkach którymi jechałem po raz pierwszy. Ale dosyć szybko o tym zapomniałem i po prostu zacząłem się dobrze bawić. Zaczęliśmy od nieco mniej nachylonych tras. Tutaj rower po rozpędzeniu sprawował się bardzo dobrze. Nie brakowało mu stabilności typowej dla elektryków. Z drugiej strony łatwo było go też wyciągnąć na przeskokach i zdecydowanie nie jest to sprzęt, który tylko przetoczy się po wszystkim na wprost. 160E angażuje do aktywnej jazdy, pompowania w zagłębieniach i wybijania się z nawet małych przeszkód. Yeti bardzo przyjemnie prowadzi się też w zakrętach, zarówno tych profilowanych z podparciem, jak i bez. Na kamienisto-korzenistych trawersach czuć bardzo dobrą sztywność boczną. Nic nie pływa na boki, nic się nie telepie. Nawet charakterystyczne stuki silnika Shimano były stosunkowo ciche, ale może to akurat dlatego że rower miał bardzo znikomy przebieg.

Yeti 160E – Na technicznych sekcjach

Największym zaskoczeniem jednak dla mnie było gdy wybraliśmy się na bardziej techniczne ścieżki. To właśnie na większych stromiznach, w ciasnych zakrętach i przy manewrach na mniejszej prędkości zazwyczaj najbardziej czuć dodatkową masę e-rowerów. Dosyć szybko pierwszego dnia, wybraliśmy się na Klementynę. Nie jest to może najtrudniejsza trasa w okolicy, ale momentami potrafi pokazać pazur. Jadąc nią po raz pierwszy w życiu, kilka zakrętów i przeszkód nieco mnie zaskoczyło, ale lekkość prowadzenia 160E pozwoliła z wyjątkową łatwością się z tym uporać. Jest to pierwszy elektryk na którym robiąc lekkie pivoty nie czułem się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany. Nie tak dawno testowałem e-trailówkę z pogranicza kategorii SL na Boschu SX, która pomimo mniejszej ogólnej masy, odczuwalnie prowadziła się „ciężej”. Klasyczne elektryki na takich technicznych sekcjach przy mniejszych prędkościach, zawsze odbierają jednak trochę zabawy z takich przeszkód. Tymczasem Yeti 160E na technicznych sekcjach jest wyjątkowo żwawe i chętne do manewrów. Bardzo lekko skręca oraz daje się kontrolować z łatwością.

YouTube player

Po zmierzeniu się z Klementyną, wybraliśmy się na coraz bardziej popularne B-Trailsy. W październiku dostępne były trasy B1, B2 i B3. Pierwsza z nich była dobra aby złapać odpowiednie flow i dobrą prędkość. Większa zabawa zaczęła się na B2. Tutaj znalazły się pierwsze większe stromizny, hopy z transferami i trawersy na większej prędkości. Bardzo fajnie mogłem tu wykorzystać tą lekkość prowadzenia Yeti 160E i charakter który prowokował do zabawy. Na deser została jeszcze do odblokowania, świeżo otwarta wtedy, trasa B3. Jest ona znana przede wszystkim ze stromych ścianek na które jak się wpadnie z prędkością, to można wyhamować dopiero po odpowiednim odbiciu się od bandy na samym dole. To właśnie na tych 3 trasach przypomniałem sobie o moich wcześniejszych obawach co do maszyn stworzonych typowo do ścigania, którą bez wątpienia jest Yeti 160E. Racingowe rowery kojarzyły mi się wcześniej głównie jako wyjątkowo długie i stabilne, w których głównie liczy się prędkość, jak najprostsze linie i KOM’y na stravie. Tymczasem my nawet nie próbując zgarniać wirtualnych pucharków (chociaż zupełnie przy okazji wpadło też 5-te miejsce na E-Cyberniok DH ;) ) pojeździliśmy po fajnych technicznych trasach czerpiąc czystą frajdę z jazdy. Moje obawy co do tego że będzie to rower głównie do szybkiej jazdy na wprost, szybko zamieniły się w zdumienie jak ten rower lekko jeździ i skręca oraz ile zabawy można z niego wycisnąć na trasach.

YouTube player

Po jeździe pierwszego dnia, rower gotowy do jazdy i z dołożoną wkładką do tylnego koła, wrzuciłem na wagę, która pokazała nieco ponad 23,5 kg. Zdecydowanie nie jest to najlżejsza konstrukcja na rynku, ale w odczuciach ze zjazdów jest to najlżej i najfajniej prowadzący się elektryk na jakim miałem okazję jeździć. Wliczając w to kilka modeli SL, przy których waga pokazała sporo mniej niż przy Yeti. No i jeśli zastanawiasz się co wyróżnia te turkusowe elektryki i czemu kosztują one takie kwoty, to właśnie te największe przewagi wychodzą dopiero podczas testów w terenie. Te 5 lat testów producenta różnych rozwiązań, przed wprowadzeniem modelu do sprzedaży to nie są tylko marketingowe bajki. Wszystkie cyferki i tabelki geometrii, powiedzą Ci tylko część prawdy o tym jak realny sprzęt będzie zachowywał się w terenie. Mnie osobiście ten rower bardzo mocno przekonał do siebie i już się nie dziwie, że ktoś może chcieć wydać „niemałą fortunę” właśnie na elektryczne Yeti. Jednocześnie warto zaznaczyć że moim zdaniem nie jest to rower dobry dla każdego. Jeśli bardziej zależy Ci na maksymalnym komforcie i rowerze, który połknie przeszkody przed tobą to znajdziesz też inne rowery na klasycznym czterozawiasie, które sobie z tym świetnie poradzą. Jeśli jednak wolisz zabawę na bardziej technicznych trasach i zależy Ci na dynamicznej jeździe, która w odczuciu nie odbiega mocno od analogowego roweru enduro to rozważ Yeti 160E. Na szczęście dzięki takim miejscom jak sklep IDO Bike, zanim zdecydujesz się na taki wydatek, możesz samemu sprawdzić czy to na pewno dobry wybór dla Ciebie.

YouTube player

Yeti 160E – Podsumowanie szybkiego testu

Podsumowując weekend z Yeti 160E, uważam że pomimo upływu kilku lat od premiery tego modelu, nadal jest to ciekawa propozycja na rynku. Osoby, które chcą się ścigać w kategorii E-Enduro mają najlepszy dowód na to że Yeti się wciąż idealnie sprawdza w takich warunkach, w postaci wygranej generalki E-EDR 2024 przez zawodnika Yeti. Warto spojrzeć na ten rower nie tylko jako zlepek części dostępnych też u innych producentów, ale jako całą spójną i przemyślaną konstrukcję. Mocnym wyróżnikiem, wśród całej masy podobnie wyglądających e-rowerów, jest tu 6-cio zawiasowy system zawieszenia SIXFINITY oraz wbudowana regulacja progresji tylnego zawieszenia. Oczywiście jeden weekend to za mało czasu aby poznać wszystkie zalety/wady tej konstrukcji czy pobawić się dokładnie wszystkimi regulacjami. Jednak jazda ta dała mi wgląd w to co wyróżnia ten konkretny rower od innych e-bike’ów. Jeszcze raz podziękowania, za weekend pełen dobrej jazdy, należą się ekipie ze sklepu IDO Bike, która udostępniła mi ich testówkę Yeti oraz oprowadziła po najlepszych ścieżkach w okolicy Bielska. W razie pytań o rowery nie tylko elektryczne (i nie tylko Yeti), warto się do nich odezwać ponieważ nie są to osoby, które sprzęt znają tylko z katalogów i prezentacji producenta. Oni sami ostro sprawdzają te rowery w terenie.

O sklepie rowerowym IDO Bike

Specjalizujemy się m.in. w rowerach z szerokorozumianego i bardzo mocno rozwijającego się nurtu rowerowego MTB. Znamy się z lokalnymi Riderami i zjechaliśmy niejedną rowerową miejscówkę w Polsce i za granicą. Wiemy, jak zjechać ze Skrzycznego czy góry Żar. Znamy trasy Enduro Trails. Wisła Skolnity też nam coś mówi. Wiemy co to DH, Enduro, Slopestyle, Dirt. Byliśmy na pierwszym Pucharze Świata w Bielsku Białej i Szczyrku. Wiemy kim jest Sławek Łukasik i gdzie jest Cygan w Bielsku. My się po prostu znamy na rowerach. Wpadajcie zbić piątkę, porozmawiać o rowerach przy rowerach!

Oficjalna strona: idobike.pl
Media: Facebook, Instagram