W dniach 6 i 7 czerwca w Warszawie miała miejsce impreza dla wszystkich mężczyzn i nie tylko: MEN’S DAY. Można było zobaczyć to co nas kręci w strefach: EXTREME, SKRZYDŁA, MOTO, WODA, DE LUX, GADŻETY, +18.

Dirt Jam na Men's Day

Skoki na wysokość kilku metrów, ekstremalne pokazy na rowerach, triki, ewolucje i akrobacje przeczące prawom fizyki w wykonaniu najlepszych polskich zawodników, można było zobaczyć na MEN’S DAY. Chętni mogli spróbować własnych sił. Zapaleńcy, niepokorni, wymiatacze i lubiący zabawę z mega adrenaliną mogli poszaleć tu rowerem na specjalnie przygotowanych hop’ach MEN’S DAY. Specjalnie na potrzeby MEN’S DAY został utworzony sektor extremalny, a w nim konkretny Dirt.

Dirt Jam na Men's Day

Z dużej chmury, mały deszcz. Tak też było i w tym przypadku. Cała impreza raczej nie przyciągnęła tłumów na bemowskie lotnisko, a strefa rowerowa również nie wzbudziła większego zainteresowania. W końcu po co patrzeć na rowery jak co chwilę kręciły się skąpo odziane hostessy i zapraszały do swoich stref ;) Także hopy nie były żadnym wielkim aj waj… Ot jeden mały dircik + równie mały stolik, którego wszyscy traktowali jak hipa i skakali na boki.

Dirt Jam na Men's Day

Sobota upłynęła na rozkoszowaniu się atrakcjami Men’s Day, zapoznaniu się z hopkami, oraz luźną jazdą w gronie znajomych. Co tu dużo mówić… Nie działo się wiele, a rozmiary i jakość hopek zaskoczyły wszystkich na tyle, że każdemu przeszła ochota na grubsze sztuczki. W niedzielę z kolei musieliśmy zmagać się z huraganowym wiatrem, a dodatkowo w pobliskim Milanówku odbywała się całkiem konkretna impreza skateparkowo-dirtowa i tam swoje kroki skierowała część „naszych” zawodników.

Dirt Jam na Men's Day

Gdy w końcu przestało wiać, nastała godzina 16:00 i rozpoczęliśmy krótki jam, który miał wyłonić najlepszego. Równolegle wystartowały finały driftu, więc z wiadomych przyczyn zbyt wielu gapiów nie obserwowało naszych zmagań. W końcu ustaliliśmy, że oceniać będziemy 4 przejazdy, a liczyć się będa 2 najlepsze. Wystartowało w sumie 9-ciu zawodników… i się zaczęło.

Dirt Jam na Men's Day

Posypały się grube triki w wykonaniu Suleja i Elvisa, którzy za punkt honoru obrali sobie wykonanie dwóch backflipów. Do tego mogliśmy podziwiać tailwhipy, 360-ki, nfcc oraz inne „standardowe” triki. Zawodnicy zaczęli się nawzajem nakręcać i przyniosło to efekty. W ostatnim przejeździe, Szaszłyk, stłumił pierwszą hopę, a na hipie spróbował wykonać flipa. Niestety sztuka ta mu się nie powiodła, ale największym zaskoczeniem było to, że w ogóle spróbował.

Dirt Jam na Men's Day

Zwycięska trójka prezentowała się następująco:
1. Sulej
2. Elvis
3. Witek
4. Szaszłyk FMX

Nagrody ufundowała firma Dartmoor. Warto wspomnieć, że z drobnymi upominkami odeszli wszyscy uczestnicy dirt jamu.

Dirt Jam na Men's Day

Relacja równie krótka, co same zawody. Nie było to arcydzieło organizacyjne, ani pasjonujące widowisko. Ot, kolejne małe zawody, które nie wzbudziły większego zainteresowania tłumu. Szkoda, bo na takiej imprezie była szansa pokazania czegoś lepszego, choćby na miarę G-Shocka, który odbywał się w tym samym miejscu, ale tydzień wcześniej. Może wtedy więcej ludzi zwróciłoby uwagę na coś takiego jak dirt? Osobiście rozczarowała mnie impreza jako całość, a o zawodach dirtowych chyba nie ma sensu się bardziej rozpisywać…