Trzecia edycja tegorocznego cyklu Pro Tour (Puchar Świata w four crossie w nowej formule) już za nami. W sobotę 2 czerwca zawodnicy MTB Wieża Anna Szczawno-Zdrój (oraz Maciek Chmiel z UNIQA LKKG BGŻ Lublin) ścigali się w Val di Sole we Włoszech. Najlepiej zaprezentował się Piotrek Paradowski, który „odrobił” pecha z pierwszej i drugiej edycji Pro Touru.
Zwyciężył niesamowity w tym sezonie Czech Tomas Slavik, który na najwyższym stopniu podium stawał i w Houffalize, i w Szczawnie-Zdroju. Umocnił tym samym swoją pozycję na czele ogólnego rankingu Pro Tour 2012 (drugi w kolejności Szwed Felix Beckeman traci do lidera aż 213 punktów!).
Wśród kobiet najlepsza we Włoszech okazała się aktualna mistrzyni świata w four crossie Holenderka Anneke Beerten, jednak to nie ona, a zwyciężczyni szczawieńskiej Festiny, Brytyjka Katy Curd, prowadzi w rankingu Pro Tour 2012, wyprzedzając drugą w kolejności Francuzkę Celine Gros o 14 punktów (Beerten nie wystartowała w Szczawnie m.in. dlatego, że w tym sezonie ścigała się także w nowej dyscyplinie – XC Eliminator).
Aktualny ranking mężczyzn: 4xprotour.com
Aktualny ranking kobiet: 4xprotour.com
Oto, co na temat zawodów w Val di Sole mają do powiedzenia zawodnicy MTB Wieża Anna Szczawno-Zdrój, którzy po raz kolejny mieli okazję śmigać za granicą na niebieskich Phantomach Dartmoora.
PIOTR PARADOWSKI, 14. miejsce
Trasa w Val di Sole jest jedną z moich ulubionych. Może nie jest bardzo trudna, ale też nie należy do najłatwiejszych. Śliskie i techniczne zakręty oraz dwie całkiem spore hopy sprawiały, że podczas kwalifikacji i finałów było bardzo ciekawie. Muszę przyznać, że przed moim przejazdem kwalifikacyjnym byłem zestresowany. Starałem się zapomnieć o pechowych dla mnie kwalifikacjach w Houffalize i Szczawnie-Zdroju. Tym razem było inaczej. Mój przejazd wyglądał tak, jak go sobie zaplanowałem. Było szybko, ale ostrożnie. Ostrożność zaowocowała i wykręciłem 11. czas Teraz już mogłem odetchnąć i skupić się na sobotnich finałach. Trening przed przejazdami finałowymi zapowiadał bardzo ciekawą rywalizację. Bramka siadała mi wyśmienicie. Pod koniec treningu zderzyłem się jednak z innym zawodnikiem i zaliczyłem glebę. Uderzyłem mocno głową i ogólnie się poobijałem, ale na szczeście nie na tyle mocno, żebym nie mógł wystartować. Czułem się nienajlepiej, ale nie przeszkodziło mi to w dotarciu do ćwierćfinału i zajęciu 14. miejsca. Wyjazd zaliczam do jak najbardziej udanych pod względem treningowym, jak i osiągniętego wyniku. Podziękowania za wsparcie dla: Dartmoor, Gregorio, Mozartt, Chosen, Zeit, Squash Club Wałbrzych, Dr Felga. Dziękuję również rodzinie i klubowi MTB Wieża Anna Szczawno-Zdrój.
MARIUSZ JAREK, 36. miejsce
Tor w Val Di Sole jest w porządku – szybki, sypki i całkiem śliski w zakrętach. Poza tym jest płynny, ma dwie duże hopki i przyjazny rock garden. Dużo jazdy przez cztery dni spędzone we Włoszech, trochę zadrapań przez gleby na treningach… Czasówka przy sporym wietrze, bez szału (34. pozycja). Pierwszy bieg w finale kontrolowany zaraz za mistrzem świata Michalem Prokopem do drugiej bandy, a po drugiej bandzie to… już chyba wszyscy widzieli zdjęcie (jeśli nie: http://bit.ly/LnazWL – Mariusz został podcięty przez Mateja Stapicia ze Słowenii). Oprócz tego dogoniłem czwartego zawodnika, który nas wyprzedził jak leżelismy do góry nogami na bandzie, i zrównałem się z nim na mecie, przez co mielismy photo finish. Niestety odpadłem… racing… ehhhh. Za dwa tygodnie Willingen (ostatnia runda Pro Tour 2012).
GUSTAW DĄDELA, 37. miejsce
Na tym torze byłem już rok temu i bardzo mi się podobał. Dobrze położony, piękne widoki. Pierwszy dzień treningu minął dość spokojnie na ostrożnej jeździe i obadaniu wszystkich band i przeszkód. Drugiego dnia chciałem już bardziej opanować prędkość, skończyło się to jednym szlifem na bandzie i wpadnięciem w dziurę drugiej hopy. Tego samego dnia rozegrane były eliminacje, które zakończyłem na 35. miejscu. Z uśmiechem na ustach wróciliśmy do domu i zaczęliśmy jeść. W dniu zawodów odczuwałem skutki gleby, ale nie było co narzekać. Kilka startów z bramki i biegi finałowe. Miałem pecha, bo na pierwszym zakręcie w pierwszym biegu szczepiłem się z rywalem z lewego toru i razem zaliczyliśmy glebę. Szybko wstałem i próbowałem odrobić straty i dogonić dwóch pozostałych, lecz niestety zabrakło mi kilkunastu metrów. Zakończyłem zawody na 37. miejscu. Wynik ten mnie nie zadowala. Mam nadzieję, że ostatnia edycja Pro Tour w Niemczech będzie dla mnie szczęśliwsza.
PIOTR KOBUS, 47. miejsce
Pierwsze wrażenia z toru były pozytywne – wydawał się prosty, hopy duże, ale wygodny najazd, nie było z nimi większych problemów. Jak powiedziałem, tylko wydawał się prosty, ponieważ trudno było po nim szybko jechać. Tor był piaszczysty i posypany żwirem, nawierzchnia prawie całkiem luźna, a zakręty śliskie. Kwalifikacje zapowiadały się bardzo dobrze, pogoda była słoneczna i ciepła, jednak tuż przed rozpoczęciem biegów zerwał się dosyć mocny wiatr, co mnie trochę zestresowało. Obawiałem się wiatru na hopach, jednak wszystko poszło dobrze. Pojechałem zachowawczo i nie osiągnąłem super czasu, bo 56., ale dobrze, że się dostałem. W biegach finałowych jako ostatni stawałem na bramce, co na tym torze było istotne. Starałem się jednak o tym nie myśleć, tylko pojechać jak najlepiej i przejść dalej. Niestety nie udało się. Po pierwszym zakręcie jechałem ostatni, ale na czwartej bandzie zawodnik jadący przede mną popełnił błąd i nie skoczył pro line. Ostatecznie dojechałem do mety trzeci, nie przeszedłem dalej. Zająłem 47. miejsce.
Pełne wyniki z Val di Sole:
Mężczyźni: 4xprotour.com
Kobiety: 4xprotour.com
Relacja i zdjęcia na Pinkbike: pinkbike.com
Następny przystanek Pro Tour 2012 – w sobotę 9 czerwca w Fort William w Wielkiej Brytanii, niestety bez Polaków. Nasi zawodnicy wystartują dopiero w finałowej edycji, która 15 czerwca odbędzie się w Willingen w Niemczech.
Zdjęcia: Chris Roberts / Nakedracing