Pierwsza w historii naszego kraju runda Pucharu Świata w rowerowym enduro i zjeździe była niesamowitym wydarzeniem. Emocje związane z rywalizacją sportową wciąż buzują, a od imprezy w Bielsku-Białej i Szczyrku minęło już kilka dni. Pisaliśmy już o rywalizacji sportowej, która była naprawdę świetna, zarówno na enduro w Bielsku, jak i zjeździe w Szczyrku. Teraz przyszła pora by podzielić się wrażeniami z tej organizacyjnej strony.
Puchar Świata w Polsce!
Na spokojnie po imprezie usiadłem i spisałem trochę swoich przemyśleń dotyczących eventu zorganizowanego przez ekipę Enduro Trails (wielkie dzięki!). Kilka poniższych punktów jest efektem nie tylko moich doświadczeń, ale także wymiany poglądów z będącą na miejscu ekipą 43RIDE, znajomymi i nieznajomymi spotkanymi na miejscu, a także wielu rozmów z przedstawicielami najróżniejszych opcji lokalnych, z którymi udało się zamienić choćby kilka słów. Zapraszam do lektury!
1. Polska Mistrzem Polski, czyli najlepsi kibice na świecie!
Mówcie co chcecie, ale o tym wiemy od dawna. Stadiony piłkarskie, hale sportowe czy choćby skoki narciarskie, teraz do tej listy możemy również dopisać kibiców kolarstwa górskiego – po prostu Polacy są w tym najlepsi i kropka!
Przybyli, głośno dopingowali, byli świetnie wyposażeni i przygotowani, a do tego każdy był uśmiechnięty i zadowolony, bo w końcu mieliśmy zawody najwyższej rangi w naszym kraju i nieważna była cała otoczka, a także bardzo zmienna i nieprzewidywalna pogoda. Bez Was to by się po prostu nie udało.
Dlatego z tego miejsca – DZIĘKUJĘ!!!
2. Trasy się obroniły, a zawodnicy pokazali co można na nich zrobić
Przed zawodami głośno było głównie o trasie zjazdowej, która powstawała totalnie od zera, choć miejscami na bazie istniejącej Bestyji. Czy wylany hejt był zły/dobry? Ciężko powiedzieć, ale moim zdaniem uświadomiło to organizatorom, jak duże są oczekiwania i jak bardzo wszystkim zależy, aby nie było wstydu. Finalnie trasa doczekała się pozytywnych zmian i była dobrze odebrana zarówno przez zawodników jak i kibiców.
Podobne wrażenia były z trasami enduro, mnóstwo osób miało wątpliwości, choć tutaj jedyną zagadką było, czy będzie Twister? ;) Żarcik, choć z drugiej strony z chęcią bym zobaczył taką rywalizację, choćby w formie prologu, a najchętniej bez łańcucha. Finalnie organizatorzy wybrali chyba najlepsze odcinki w kompleksie, a jedynie kibice byli zawiedzeni, że nie pojawiły się żadne znane „nielegale”. Wydaje mi się, że mogła to być świetna okazja by niektóre trasy stały się legalne, ale i tak udało się wyciągnąć maksa z tego co jest. Marudzili tylko Francuzi, którzy przed zawodami pojeździli po Magurce i mówili, że po tej stronie miasta jest trochę płasko.
Zawodnicy natomiast pokazali dlaczego to właśnie oni są najlepsi na świecie. Wciąż nie mogę odżałować, że Sławek Łukasik (graty chłopie!) przegrał ponad 23-minutową rywalizację o niecałe 0.1s!! Co jednak stracił jednego dnia, odbił sobie drugiego, gdy wygrał kategorię elektryków. Świetnie zaprezentował się też Arek Perin, który wygrał mastersów zarówno w piątek, jak i w sobotę.
Zjazd to z kolei inna historia, bo tu niestety nikomu nie udało się dotrzeć do niedzielnych finałów. Najbliżej tego była nasza juniorka Amelia Dudek z HR Racing Team, ale zabrakło niewiele. Poza tym widzieliśmy naprawdę niesamowity kawał racingu, a emocje trzymały do samego końca.
Łyżką dziegciu natomiast było zachowanie części kibiców z finału, gdy ostatni na trasie Dakotah Norton zaliczył glebę i jasne było, że to Ronan Dunne wygra. W tym momencie strefa pod metą nagle zaczęła pustoszeć… no słabo wyszło, w korku i tak wszyscy staliśmy razem ;)
3. Deszcz podczas wyścigu to najlepsza rzecz pod słońcem
Od samego początku mówiłem, że liczę na deszcz, dużo deszczu. Dlaczego? Pokazała to już rywalizacja w trakcie piątkowego enduro, gdzie zawodnicy ruszyli w słońcu, a pierwsze przejazdy były już w deszczu. Musieli błyskawicznie zaadaptować się do panujących warunków i dzięki temu momentami były spore przetasowania w stawce.
Z kolei w kwestii zjazdu, to deszcz był po prostu bardzo potrzebny na trasie, która nie była w ogóle jeżdżona przed zawodami. I tak sama trasa oraz wybór linii były dla zawodników kompletną zagadką, ale woda, błoto i co rusz pojawiające się nowe korzenie, dodatkowo utrudniły rywalizację i pokazały, że naprawdę trzeba mieć ogromne umiejętności, by dojechać na sam dół w najkrótszym czasie.
4. Komunikacja, a w zasadzie jej brak
To niestety największy minus całej imprezy i wielki kamień do ogródka ekipy organizacyjnej. Puchar Świata w Polsce organizowany był po raz pierwszy, a w ogólnopolskich mass mediach cisza. Brak reklam na mieście, choćby głupich i znienawidzonych przeze mnie przydrożnych banerów reklamowych (choć ten Beerduro na samym wjeździe do Szczyrku prezentował się całkiem okazale), a także po prostu brak informacji o tym, że robimy taką wielką imprezę. Spotkaliśmy wiele osób, które mówiły, że dowiedziały się przypadkiem, a ich rowerowe rodziny mieszkające na miejscu w ogóle o tym nie słyszały… Mam trochę wrażenie, że 99% kibiców zebranych na imprezie, to rowerzyści siedzący w temacie, a osób z przypadku było może kilkanaście.
Podobnie było z informacjami dla zawodników, mediów czy kibiców, gdzie co i jak. Najbardziej poszukiwane były czasy startów na poszczególnych odcinkach enduro, bo w końcu przemieszczanie się pomiędzy nimi zajmowało sporo czasu. UCI i Warner Bros. nie popisały się tutaj w ogóle, ponieważ informacje te zostały udostępnione mediom w zasadzie wieczór przed startem, a kibice mieli jeszcze bardziej utrudnione zadanie, aby je zdobyć. Z kolei kilkoro zawodników biorących udział w enduro pytało nas po drodze czy był bufet, a Ci którzy wiedzieli, że był, to pytali gdzie…
Pewnym zgrzytem było zabezpieczenie medyczne tras. Podczas pierwszych treningów zjazdowych na samym początku trasy rozwaliła się juniorka i musiała czekać… 10min (!!) na ratownika, prawie 40min (!!!) na karetkę. Dobrze, że miała tylko i aż złamaną rękę, bo strach pomyśleć co by się stało przy czymś poważniejszym. Na szczęście przy późniejszych wypadkach ekipa ratownicza działała już perfekcyjnie. Doszły nas też słuchy, że podczas zawodów enduro trasę przeciął „pan na elektryku”, który przy okazji skasował zawodniczkę ekipy Commencal…
Transmisja TV? Finały DH transmitowane były na żywo przez Eurosport i pomimo faktu, że znajdzie się kilka osób w tym kraju gotowych dobrze skomentować takie zawody i podzielić się swoją wiedzą na temat zjazdu, nasz krajowy nadawca wciąż zapewnia tylko „pana od szosy”. Czy ktoś ma tam znajomości i może przemówić im do rozsądku?
Nie specjalnie udało mi się też dowiedzieć, kto dokładnie miał dostęp do strefy VIP, poza tym, że musiał mieć odpowiednią niebieską opaskę. Ruch w niej był znikomy, a obsługa co chwilę nas pytała czy ludzie w ogóle o nich wiedzą? Było czego żałować, bo zapewniony catering był po prostu przepyszny!
5. Bilet? Ale jak to?
Wtopa z biletami była potężna i głosy oburzenia leciały z każdej strony, bo jak to tak można, muszę płacić?!?! Ile?!?! Czy tego chcemy czy nie, ale praktycznie każda tego typu impreza na świecie ma swoją biletowaną strefę i szczerze mówiąc nie rozumiem tego oburzenia, że wprowadzono bilety – w końcu przecież można iść na trasę za free. Nie mnie oceniać nagłą promocję i obniżkę cen, które wyglądały jak ratowanie niskiej sprzedaży, ale zawsze wydawało mi się (i Wynowi Mastersowi również), że ceny należy dostosować tak, aby przyszło jak najwięcej osób, a nie by jak najwięcej ich zniechęcić.
Efekt tego był taki, że strefa w Bielsku-Białej miała grobową atmosferę, w większości hulał tam tylko wiatr, a kibiców było niewiele więcej niż wystawców (których też było tylko kilku). Sytuacja trochę zmieniła się przy rozdaniu nagród, ponieważ kibice zeszli z tras, ale i tak w większości stali poza barierkami.
W Szczyrku ten efekt był mniej widoczny, ponieważ trasa była jedna i był to ostatni dzień, więc wszyscy zainteresowani byli ściśnięci na mniejszej przestrzeni. Ponownie sporo osób stało poza barierkami, ponieważ dobre nagłośnienie i komentarz (+ ustawienie telebimu) sprawiały, że komfort oglądania spoza stefy był niewiele gorszy niż wewnątrz. Niewiele pomagała też obsługa, która raz mówiła, że można wejść z rowerem lub psem, a potem nagle się okazywało, że nie można (tu wracamy do nikłej komunikacji).
Oddzielny akapit poświęcę również takiej prostej rzeczy jak… gadżety, których nie było. Wiadomo, każdy lubi darmówki, ale wydanie odpowiedniej kwoty na gadżety powinno być obowiązkowe. W końcu plakat z imprezy czy eventowa koszulka to najlepsze sposoby, aby ozdobić je autografami swoich ulubieńców. Tu ukłony w stronę Shimano, które dzielnie zaopatrywało kibiców w dzwoneczki do dopingowania.
6. Polak Polakowi wilkiem, a zombie zombie zombie
Podczas tych kilku dni w rejonie Bielska-Białej i Szczyrku rozmawialiśmy z ogromną ilością osób – ludźmi związanymi z organizatorami, miejskimi władzami, sponsorami, mediami, znajomymi, nieznajomymi, przyjezdnymi i kompletnie nie zainteresowanymi eventem. Każdy z nich dorzucił nam swoją historię i jeśli choć odrobina z tego wydarzyła się naprawdę (serio, nie chce nam się tego wszystkiego weryfikować, nie ma sensu), to niestety potwierdza się słynne polskie podejście, że „może i jest ch*owo, ale ważne, że sąsiad nie ma lepiej”.
Nie wiem skąd ta ogólna niechęć do zakopywania toporów wojennych, choćby tylko na czas międzynarodowej imprezy, chyba takie czasy, że człowiek jest wrogo nastawiony do drugiego człowieka. Brak ewidentnej współpracy pomiędzy poszczególnymi podmiotami, czy to firmy czy miasta, był bardzo widoczny, a absolutnym hitem była piątkowa zrywka asfaltu w gminie Buczkowice na głównej drodze dojazdowej. Nie chcę nawet myśleć co tam by się działo, gdyby kładli go z powrotem w weekend…
7. Podsumowanie, czyli wyrok
Jak na pierwszy raz naprawdę nie było źle, a na pewno ja się dobrze bawiłem. Od strony kibica można było zauważyć niedociągnięcia, ale to co najważniejsze, czyli poziom sportowy, w pełni wynagradzał wszelkie niedogodności. Patrząc ze strony człowieka, który był tam „w pracy”, a nie dla przyjemności, było mniej różowo. Ogólny odbiór mam jednak bardzo pozytywny, ponieważ w końcu doczekałem się takiej rangi imprezy w swoim kraju i mogłem ekscytować się świetną sportową rywalizacją.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że organizatorzy wezmą sobie wszelkie krytyczne uwagi do serca i jeśli tylko będą mieli okazję zrobić to jeszcze raz, to zrobią to lepiej. W końcu nie myli się tylko ten, kto nic nie robi, prawda? My trzymamy kciuki za kolejną edycję, bo w końcu fajnie by było mieć takie emocje co roku. Kibicowsko już jesteśmy najlepsi, a organizacyjnie po prostu chcemy i musimy być najlepsi!
Co działo się na Pucharze Świata w Polsce?
- Puchar Świata Enduro 2024 #2: Sławek Łukasik o mrugnięcie okiem od zwycięstwa w Bielsku-Białej
- Puchar Świata E-Enduro 2024 #2: do dwóch razy sztuka
- Puchar Świata DH 2024 #2: Dunne i Cabirou wygrywają w Szczyrku
O Pucharze Świata MTB
O Pucharze Świata MTB
Puchar Świata MTB (UCI Mountain Bike World Series) to jedna marka stworzona zintegrowania takich dyscyplin jak cross-country w formacie olimpijskim (XCO), short-tracku (XCC) i maratonie (XCM), a także downhill (DHI), enduro (EDR) oraz E-enduro (E-EDR), w jeden silny podmiot działający na rzecz promocji i popularyzacji ścigania się w najważniejszych seriach kolarstwa górskiego na świecie. Seria wspierana jest przez marki Shimano, Vittoria i Oakley, a głównym partnerem medialnym jest Warner Bros. Discovery.
Oficjalna strona: ucimtbworldseries.com
Media: facebook, instagram, twitter, youtube