Kiedy myślę o tegorocznym Red Bull Rampage, w głowie wciąż mam obraz gigantycznych klifów Utah i ludzi, którzy zjeżdżają z nich tak, jakby grawitacja była tylko umownym pojęciem. To nie są zwykłe zawody sportowe – to teatr odwagi, kreatywności i ryzyka.
Red Bull Rampage 2025 – kibic zza monitora
Rampage od zawsze fascynuje mnie tą dwoistością. Z jednej strony – pokaz niesamowitych umiejętności: precyzji, odwagi i wyobraźni w kreowaniu własnej linii zjazdu. Z drugiej – każda transmisja przynosi nie tylko zachwyt, ale i solidny dreszcz niepokoju. Patrząc, jak zawodnicy lecą kilkanaście metrów w dół, zdaję sobie sprawę, że jeden fałszywy ruch może kosztować ich zdrowie, a w najgorszym wypadku – życie. I być może właśnie dlatego oglądanie Rampage jest tak hipnotyzujące – bo to nie tylko sport, lecz też metafora mierzenia się z własnymi granicami. Z tą różnicą, że ja mogę spokojnie siedzieć w fotelu i podziwiać, podczas gdy oni… cóż, lecą na żywo.
Przeczytaj także nasze relacje z rywalizacji kobiet oraz mężczyzn.


Tegoroczny Rampage oglądałem zza monitora, z „herbatą” w ręku i sercem w gardle. I muszę przyznać: było na co patrzeć. Emocje, upadki, triumfy i odrobina absurdu – wszystko w pakiecie. Kilka momentów zostanie ze mną na długo:


- Robin Goomes wygrała ponownie, a w tym roku zwiększono liczbę uczestniczek w zawodach, co pokazuje rosnące zainteresowanie i rozwój kobiecego freeride’u. Osobiście mam skrytą nadzieję – ciche marzenie – że pewnego dnia zobaczę zawodniczkę z Polski w tym gronie. Byłoby to coś naprawdę pięknego. [Natalia – zero presji! – przyp.red.]
- Pogoda idealna. Wreszcie Utah pokazało, że potrafi być gościnne. Zero wichur, zero piachu w oczy. Warunki perfekcyjne – aż szkoda nie rzucić się z kilkunastu metrów w dół.
- Brandon Semenuk nie wygrał. Szok, niedowierzanie, świat drgnął w posadach. A jednak! Rampage bez Semenuka na szczycie – coś się kończy, coś zaczyna.
- Szymon Godziek. Wjechał na pełnym gazie, zaliczył potężny lot przez kierownicę, ale… wstał, pomachał do tłumu i jeszcze zrobił to z gracją Cezara pozdrawiającego lud. Kiedy w tle poleciało „Polacy, nic się nie stało”, najpierw miałem ochotę zakryć twarz ręką. Ale potem? Choć zazwyczaj słyszymy ją po przegranych meczach reprezentacji Polski w piłce nożnej, tym razem absolutnie nie miałem poczucia porażki. Wręcz przeciwnie – Szymon i jego ekipa wygrali coś znacznie cenniejszego: szacunek kibiców, którzy z sercem na dłoni trzymali kciuki zarówno za wynik, jak i za jego zdrowie. I udało się!
- Adolf Silva i fatum odzieżowe. Pechowa odzież O’Neal skutecznie przekreśliła dobrze zapowiadający się pierwszy przejazd Silvy (kto nie widział to musi to zobaczyć). Widać było, że w drugim podejściu zawodnik jechał jak napędzany determinacją – chciał zatrzeć złe wrażenie i pokazać światu swoją sportową wartość. Próbował podwójnego backflipa z dropa i… wylądował na głowie, staczając się po stoku. Helikopter, szok, strach – klasyka Rampage. Niestety, los bywa bezlitosny, a adrenalina nie pyta o zgodę. Oby szybko wrócił do pełni sił i jeszcze raz pokazał, że ekstremalne widowisko to jego żywioł.
- Emil Johansson próbował wykonać tailwhipa z platformy startowej i… nie wyszło. Szkoda zawodnika, szybkiego powrotu do zdrowia Emilu.
- YT Industries, rama, która się złożyła. Jeśli ktoś szukał symbolu kondycji tej marki, to proszę bardzo – rama, która postanowiła sama się złożyć w połowie przejazdu. Na szczęście zawodnik wyszedł z tego cało, ale reputacja… cóż, mniej. Dobrze, że miał drugi rower ;)
- Sędziowanie. Jak zawsze – temat do niekończących się dyskusji. Wygrał młody zawodnik, debiutant Hayden Zablotny, z czystym przejazdem, co oczywiście trzeba docenić. Ale czy inni nie pokazali odważniejszych, bardziej szalonych linii? Pewnie tak. Tylko że Rampage rządzi się swoimi prawami – punkty to jedno, a serca kibiców to zupełnie inna liga.


I tak zakończyła się kolejna edycja Rampage 2025, pokazując wszystko: piękno, ryzyko, euforię i dramat. A ja – siedząc daleko od pustynnych klifów – znów poczułem ten miks emocji, dla którego co roku wracam do tego spektaklu. Rampage nie da się oglądać „na chłodno”. To widowisko wciąga w swoje szaleństwo – nawet jeśli jedynym ryzykiem po stronie widza jest rozlanie „herbaty” na klawiaturę.
Wielki szacunek dla wszystkich zawodników! A jeśli z jakiegoś powodu – zdrowotnego, słabego serca czy po prostu lęku wysokości – nie mogłeś oglądać Red Bull Rampage na żywo, nic straconego. Zawsze możesz nadrobić to w spokoju, już z wiedzą, co się wydarzyło i jak przebiegły zawody. Bo nawet z fotela przed monitorem emocje pozostają gigantyczne, a spektakl wciąż robi wrażenie.
O zawodach Red Bull Rampage
Red Bull Rampage to Super Bowl rowerowego freeride’u. Po raz pierwszy zawody odbyły się w 2001 roku i od tamtej pory, najlepsi zawodnicy na świecie walczą z wyzwaniem wybudowania i przejechania swojej linii, w najbardziej wymagającym, pustynnym terenie w Virgin, Utah, USA.
Każdego roku zawodnicy oceniani są na podstawie trudności przejazdu, wykonania, płynności, kreatywności czy wykonanych trików, a zawody stają się niesamowitym testem umiejętności, wyobraźni oraz odwagi na dwóch kółkach.
Oficjalna strona: redbull.com
Media: facebook, instagram, youtube
