Młoda i utalentowana zawodniczka – Laura Wojtas – zaczynała swoją przygodę ze zjazdem rowerowym w kultowym Pucharze Skrzata. Ostatni sezon potwierdził jej dobre predyspozycje na rasową zawodniczkę i czas pokaże czy tak się stanie. Zapraszamy na rozmowę z sympatyczną Laurą.
43RIDE: Witaj Laura! Masz dopiero 14 lat, a my już od kilku sezonów obserwujemy Twoje poczynania na scenie rowerowej. Ciekawi nas jak to wszystko się zaczęło? Czy był jakiś impuls, który spowodował, że to właśnie kolarstwo jest Twoją pasją?
Laura Wojtas: Wszystko zaczęło się w Kluszkowcach w 2012 roku, kiedy przyjechałam kibicować mojemu bratu. Tam mój brat „wsadził” mnie na rower i w tym samym momencie okazało się, że wystartuję w zawodach Pucharu Skrzata. Były to moje pierwsze zawody i pierwsza niespodziewana wygrana :] ..a to przesądziło o dalszych losach moich zainteresowań.
Wielu osobom Downhill nie kojarzy się jako bezpieczny sport, a już na pewno mało kobiecy. Czy podzielasz tę opinię? Co mogłabyś powiedzieć dziewczynom, które jeszcze nie miały okazji lub odwagi wsiąść na rower i spróbować ekstremalnych zjazdów?
Nie wiedzą co tracą! Adrenalina nie jest zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn!
Downhill jest dla mnie formą relaksu. Staram się nie traktować go jako rywalizację, lecz jako zabawę, która daje mi możliwość spotkania z kolegami i koleżankami. Jednak kiedy staję na starcie i słyszę odliczanie kolejnych sekund, wyzwala się we mnie wola walki, a to jest dla mnie wspaniałe uczucie.
Kto jest Twoim rowerowym idolem na polskiej i światowej scenie rowerowej?
Na pewno Sonia Skrzypnik i Jana Bartova. Dynamiczna jazda Sonii i skuteczność Jany, są dla mnie przykładem do naśladowania. Nie mogę również zapomnieć o moim najukochańszym braciszku ;)
Z kim najczęściej jeździsz i trenujesz przygotowując się do sezonu?
Najczęściej czas spędzam z moim bratem Łukaszem oraz z Wiktorem Witkowskim. To właśnie oni trenują ze mną przed zawodami.
Jak sądzisz, czy jazda w profesjonalnym teamie i starty w wielu krajowych i zagranicznych imprezach nałożyłyby na Ciebie dodatkową presję?
Nie, wręcz przeciwnie! Przynosi mi to dużą frajdę, a dodatkowo wpływa na moje obycie w kręgach środowiska DH na arenie krajowej i zagranicznej. Miło jest mieć wielu przyjaciół i dzielić z nimi tę samą pasję.
Czasami marzenia się spełniają. Sama tym faktem jestem bardzo mile zaskoczona.
Którą z rówieśniczek określiłabyś jako największe „zagrożenie” na Twojej drodze do złotego medalu Pucharu Polski?
Na pewno moją największą konkurentką jest Inka Januła (patrząc w kategorii wieku), lecz nie traktuję jej w ten sposób. Jest moją koleżanką, z którą mogę jeździć, rozmawiać i śmiać się. Cieszymy się nawzajem z każdej naszej wygranej.
Downhill to bardzo kontuzjogenny sport. Jak sobie radzisz z tą świadomością? Należysz do osób zaciskających mocniej hamulce czy puszczasz wodze fantazji oddając się w „ręce” swoich umiejętności?
Raczej o tym nie myślę – po prostu wsiadam na rower i jadę, co nie oznacza, że nie jest to poprzedzone analizą trasy i treningami przed zawodami.
Gdzie jeździ Ci się najlepiej? Masz jakiś ulubiony bike park, trasę, którą możesz polecić?
Nie mam jednego ulubionego bike parku, ale chyba najbardziej lubię Kouty nad Desnou w Czechach. Moim zdaniem jest to jeden z najlepszych bike parków w regionie, biorąc pod uwagę trasy oraz ich płynność. Nie ukrywam, że spotkało mnie duże szczęście, że z okien mojego domu roztacza się widok na Kozią Górę, na której powstały jedne z najlepszych ścieżek rowerowych [red. Ścieżki Enduro Trails].
Jeśli miałabyś moc decyzyjną i mogłabyś coś zmienić w istniejącej, polskiej infrastrukturze rowerowej, co to by było?
Na pewno byłoby to dopuszczenie dziewcząt, które ukończyły 15 rok życia, do startu w zawodach Mistrzostw Europy. W tym sezonie Inka i ja nie mogłyśmy wystartować i walczyć o podium Europy, a przez obecne regulacje musimy na taką możliwość czekać jeszcze 2 lata. Moim zdaniem nie wpływa to zbyt dobrze i rozwojowo na rzeszę młodych zawodników.
Uważam, że downhill nie ma płci. Chłopaki i dziewczyny czerpią taką samą przyjemność z jazdy. Stwierdzenie, iż jest to męski sport daje nam jeszcze większą radochę.
Wybiegnijmy w daleką przyszłość. Myślisz, że będąc matką, chciałabyś, aby Twoje dzieci jeździły w downhillu? W opinii wielu to niebezpieczny sport, ale też niezwykła pasja. Jak to widzisz?
Na pewno chciałabym, aby moje dzieci miały w życiu jakąś pasję i dążyły do realizacji swoich celów. Wiem, że DH to dość niebezpieczny sport, który wymaga odwagi i ogromnej pokory, ale moim zdaniem to kształtuje charakter. Na pewno chciałabym, aby moje dzieci posmakowały tej bezcennej adrenaliny!!
Gdyby nie rower, co innego chciałabyś robić w życiu?
Grałabym w szachy haha… Bez DH świat byłby smutny :]
Pozdrawiam cały świat DH – Laura Wojtas