Wkładki do opon najpierw pokochali zjazdowcy i zawodnicy enduro. Obecnie trafiają one również do coraz większej rzeszy rekreacyjnych rowerzystów. CushCore ciągle wydaje się być pionierem i firmą wyznaczającą trendy w segmencie piankowych wkładek do opon, pomimo że pojawiło się na rynku sporo podobnych produktów, o rzekomo takich samych właściwościach. Czy oryginalny CushCore obecnie wyróżnia się jeszcze czymś pośród innych produktów tego typu i czy warto zapłacić za niego niemałą kwotę? Czy potrzebny jest komplet, czy jednak wystarczy tylko wkładka na tył? Czy jeśli masz mocne obręcze i nie łapiesz wgniotów, to w ogóle warto się interesować tematem, czy jednak CushCore zapewnia coś więcej niż ochronę obręczy? Zapraszam na prezentację oraz moje przemyślenia po pierwszych testach.
CushCore Specyfikacja
CushCore to specjalna piankowa wkładka, która montowana jest wewnątrz opony roweru. Umieszczana jest bezpośrednio na obręcz rowerową, do której ściśle przylega. Pozostała część opony pozostaje standardowo wypełniona powietrzem. Ten wielokrotnie nagradzany międzynarodowymi nagrodami system nie tylko chroni obręcze, ale też wspomaga amortyzację naszego roweru. Według badań dostępnych na stronie cushcore.pl, wkładki pozwalają na zdecydowanie bardziej „miękką” jazdę, która skutkuje mniejszym zmęczeniem mięśni oraz lepszą kontrolą roweru. Głównie chodzi o to, że z wkładką można bezpiecznie zejść do niższych wartości ciśnień. Wtedy opona razem z pianką z której wykonany jest CushCore daje nam dodatkową warstwę amortyzacji, jednocześnie zapewniając ochronę obręczy i samej opony. Kolejną cechą, która wynika ze specyficznego bardzo szerokiego kształtu wkładki jest znaczna poprawa sztywności boków opony. CushCore ciasno siedzi na samej obręczy, a jego boki bardzo mocno dociskają ranty opony. Wkładka wypełnia podstawę opony na tyle, że zdecydowanie zmniejsza ryzyko zwinięcia się opony podczas zakrętu. To przekłada się na większą stabilność zestawu i lepszą przyczepność, nawet przy obniżonym ciśnieniu opony. Materiał wkładki CushCore to pianka o dużej gęstości, dzięki czemu w ogóle nie nasiąka mlekiem.
Aby idealnie dopasować wkładki do potrzeb konkretnych rowerzystów, CushCore posiada całą linię produktów. Najczęstszym wyborem rowerzystów enduro jest wersja PRO dostępna dla kół 27,5″ oraz 29″. Jest ona kompatybilna z oponami o szerokości 2,1 – 2,6″, oraz z obręczami o szerokości wewnętrznej 22-35mm. Posiadaczom szerszych opon dedykowane są wkładki CushCore Plus, które obsłużą opony do szerokości 3,0″. Dla kolarzy, którzy większą uwagę przykuwają do wagi zestawu, oraz używają węższych opon dostępne są również zestawy XC oraz Gravel.CX dla kół 700C. Wagi pojedynczych poszczególnych wkładek w zależności od wersji wynoszą: Pro 29″ – 260 g, 29″ Plus – 330g, XC 29″ – 150g, Gravel.CX 700C – 110g. CushCore sprzedawany jest w zestawach, który zawiera 2 sztuki wkładek, dwa specjalne wentyle tubeless dedykowane do pracy z wkładkami, klucz do wentyli, oraz zestaw naklejek. Dostępne są wersje 2×29″, 2×27,5″ oraz Mullet. Obecnie cena takiego zestawu u dystrybutora wynosi 789 zł.
Inne wkładki do kół i moja historia
Przed jazdą na CushCorze lub podobnych wkładkach, przez długi czas powstrzymywał mnie jeden główny czynnik, a mianowicie bardzo częsta zmiana opon. Dlatego bardzo długo zwlekałem z przejściem na system bezdętkowy. Wynika to z faktu, że mieszkam na płaskim jak stół Mazowszu. Do jazdy zarówno w górach jak i lokalnych hopeczkach głównie używam jeden rower enduro. Po prostu dobrze wiem, że nie ma idealnych opon, które zapewnią dobrą przyczepność i wytrzymałość w górach i jednocześnie nie sprawią, że rower będzie toczyć się jak czołg podczas lokalnych przejażdżkach. Stan moich obręczy bardzo często wskazywał jednak na to, że wkładki mogą się przydać. Zacząłem więc od takich, które przystosowane są pod dętkę. Takie coś robi firma Tannus i wkładka ta wchodzi pomiędzy oponę a dętkę. Na początku wydawało się to dobre rozwiązanie, ale jednak dętka swoim ciśnieniem dość szybko sprasowała grubszy materiał, który miał chronić obręcz. Efekt był taki, że po kilku użyciach jest to typowa wkładka antyprzebiciowa, w sensie kolejna warstwa, która chroni dętkę od przebicia. Natomiast niewiele pomaga to przy dobiciach do obręczy, czego efektem były kolejne dość potężne wgnioty, gdy trochę zapędziłem się w czeskich Koutach.
Punktem zwrotnym w moim rozumowaniu był fakt, że w końcu posiadam 2 komplety kół, które mogę mieć przygotowane na różne warunki i nie muszę już zmieniać opon co weekend. Kolejnym aspektem był wyjazd na 1,5 miesiąca do Grecji, gdzie na skalistych trasach wszyscy po kolei robili wielkie oczy widząc mnie jeżdżącego na dętkach i bez wkładek. Teoretycznie mając do dyspozycji komplet kół WTB CZR i30, tak czy inaczej posiadam dożywotnią gwarancję na obręcze. Jednak wolę testować ich wytrzymałość w bardziej kontrolowanych warunkach, niż przy bezpośrednich uderzeniach o skały. Faktem jest też, że nawet przy oponach z najgrubszym możliwym oplotem i tak lubię jeździć na wysokim ciśnieniu. Już wcześniej pojawiały się głosy, że jak to możliwe, żeby jeździć po wymagających trasach na ciśnieniu sięgającym prawie 3 bar? Jest to wykonalne i wolę iść w tę stronę niż „brapowania” w zakrętach. Po prostu, już od czasów ścigania się w zjazdowym Pucharze Polski, wyjątkowo nie lubię gdy opona mi odpływa w bandach, albo na trawersach. Po powrocie z Grecji na krajowe trasy, pierwsze co trafiło w moje ręce to inna piankowa wkładka, ale bardzo szybko pojawiła się również opcja przetestowania zestawu CushCore Pro. Już wcześniej dotarły do mnie głosy, że jednak właśnie te oryginalne wkładki dają więcej niż tylko ochronę obręczy, więc wybór był prosty.
CushCore Pro vs inne wkładki „organoleptycznie”
Zagłębiając się nieco w temat wkładek przez moje ręce przewinęło się kilka modeli, np. pierwsza wersja tak mocno rozreklamowanego Flat Out Banga, czy Tannusa w wersji Tubeless. Biorąc je do ręki widać od razu sporą różnicę. Spośród tych, które osobiście „macałem”, CushCore Pro posiada zdecydowanie najwięcej materiału i jest on też najsztywniejszy. Jego budowę wyróżnia też szerokość materiału oraz fakt, że po wyjęciu z pudełka całość jest na tyle sztywna, że ciężko założyć ją na obręcz. Oczywiście większa objętość i gęstość materiału oznacza też wyższą masę. Dla porównania waga jednej wkładki Flat Out Bang 29″ to ok 90g, natomiast CushCore Pro 29″ to ok 275g. Już ten fakt powinien dać do myślenia, jeśli ktoś chce Wam wmówić, że to przecież to samo tylko różni się marką i kolorem… Otóż zdecydowanie nie. Biorąc do ręki jedną i drugą od razu widać, że są to zupełnie inne produkty. Zależy więc czego konkretnie oczekujecie od tego rozwiązania.
Cushcore Pro 29″ – mój wybór
Mając dwa komplety kół, jeden z nich naszykowany jest na ostrą górską jazdę, w której głównie skupiam się na zjazdach. W tej opcji zdecydowanie jestem w stanie poświęcić wyższą masę zestawu po to, aby z większym spokojem przejeżdżać po wszystkim, co wpadnie mi pod koła. Materiał w CushCore Pro wydaje się być na tyle mocny, że w końcu nie będę musiał trzymać granicznie wysokiego ciśnienia wyjeżdżając na trasy DH. Dodatkowa zaleta to bardzo mocny docisk ścianek opony do obręczy, co poprawia sztywność zestawu nawet na niższych wartościach ciśnienia. Teoretycznie największy łomot i przeciążenia idą zawsze na tylne koło, więc mógłbym na przód dać inną lżejszą wkładkę. Jednak sporo też słyszałem o wspomnianej wcześniej poprawie bocznej sztywności opon i ogólnych odczuciach z jazdy. Zdecydowałem więc nie kombinować i założyć komplet CushCore Pro 29″. Dodatkowo patrząc po innych wkładkach które miałem w rękach, chyba tylko im zaufałbym na tyle, żeby awaryjnie zjechać, gdyby nawet zdążyła się sytuacja utraty większości ciśnienia.
CushCore Pro 29″ – montaż
Montaż wkładek obrósł już legendami, chociaż jednocześnie od kilku osób słyszałem też, że po nabraniu wprawy posiadanie wkładek nie robi wielkiej różnicy. Prawda jest taka, że najwięcej zależy tu od kombinacji opona/obręcz. Na moim przykładzie już wiem, że zakładając Continentala Kryptotal w wersji DH na obręcz WTB CZR i30 czeka mnie spora walka, natomiast Maxxis Assegai na to samo koło zakłada się całkiem spokojnie. Ja podczas pierwszego montażu sugerowałem się przede wszystkim filmem instruktażowym nagranym przez ekipę FFSport. W dużym skrócie najpierw montujemy dostarczony wentyl. Jest on dłuższy niż standardowe i wystaje z obręczy na tyle, żeby wkładka nie blokowała swobodnego przepływu powietrza. Potem naciągamy CushCore na obręcz i dopiero całość wsadzamy do wewnątrz opony. Pozostaje już tylko kwestia wciśnięcia rantu opony głębiej pod wkładkę, tak aby całość wskoczyła na swoje miejsce. Jak już nam się to uda to najczęściej wkładka na tyle dociska ranty, że opona uszczelnia się bardzo szybko i nie wymaga dodatkowych „strzałów” ciśnieniem. W moim wypadku do uszczelnienia koła za każdym razem starczała zwykła pompka stacjonarna.
CushCore Pro 29″ – Pierwsze testy i szukanie optymalnego ciśnienia
Chwilę po założeniu zestawu CushCore Pro wybrałem się na pierwsze poważne testy w Czechach. Na pierwszy ogień poszły Kouty, które w przeszłości już odcisnęły kilka wgniotów na poprzednich obręczach. Żeby w pełni przetestować możliwości wkładek wyposażyłem się w cyfrowy miernik ciśnienia, chcąc sprawdzić do jakiej wartości mogę zejść nie tracąc sztywności bocznej. Jak już wspominałem wcześniej zazwyczaj jeżdżę na bardzo wysokim ciśnieniu dochodzącym prawie do 3 bar. Tym razem wystartowałem z 2,3 w przednim kole i 2,6 w tylnym. Przy takich wartościach zawieszenie roweru ma co robić, ale też bez żadnych obaw spokojnie mogę lądować prosto w ostre skały. Poza tym w zakrętach, czy na trawersach nie ma żadnego efektu pływania opon na boki. Podczas kolejnych zjazdów powoli schodziłem z ciśnieniem coraz niżej, efekt amortyzacji opon oczywiście się poprawiał, co zdecydowanie było czuć na korzeniach i kamieniach trasy DH. Takimi testami zszedłem w końcu do ciśnienia 1,2 bar z przodu i 1,4 bar z tyłu. Przy tych wartościach wiem że wkładka dość często spotykała się ze skałami, co dalej nie robiło na kołach wielkiego wrażenia. Jednak gdy dojechałem do ostrzejszej sekcji zakrętów to od razu poczułem to czego nie lubię czyli delikatne odpływanie tylnej opony. Pomimo, że przód nadal bardzo ładnie wyznaczał kierunek to zdecydowałem się na podniesienie ciśnienia do 1,4 bar przód i ok 1,8 bar tył.
Taka konfiguracja w połączeniu z wkładkami CushCore i oponami Continental Kryptotal w wersji DH była dla mnie optymalna i trzymałem się jej przez cały weekend, w który zaliczyłem jeszcze szybkie kilka zjazdów na ciasnych bandach i hopach sąsiadującego bikeparku Kares, oraz cały dzień jazdy na różnych trasach Koprivny. Lepsza amortyzacja opon z zamontowanym kompletem wkładek zdecydowanie poprawiła komfort, a dzięki temu też prędkość np. na trasie Gravity Line, która jest dość płaska, ale w kilku miejscach konkretnie usiana korzeniami. Bez wkładek z pewnością potrzebne by było większe ciśnienie, aby nie narażać karbonowych obręczy na zbyt wiele kontaktu z czeskim krajobrazem. Poza tym jak dla mnie przy ciśnieniu poniżej 2 bar nawet opony z oplotem DH zaczynają delikatnie uciekać w zakrętach. Podsumowując CushCore spełnił zadanie i poprawił trzy kluczowe elementy czyli bezpieczeństwo obręczy, amortyzację, oraz sztywność.
CushCore Pro a lżejsze opony
Mając do dyspozycji grube i porządne wkładki CushCore, bardzo szybko przychodzi myśl, że może warto zastąpić ciężkie opony z oplotem DH czymś lżejszym. W końcu ścianka opony nawet jeśli dobije, to tylko do wkładki, więc nie powinna się rozciąć. Przy takim założeniu wkładki w długofalowym użytkowaniu mogą być bardzo opłacalne, ponieważ opony o lżejszym/słabszym oplocie zazwyczaj są też sporo tańsze. Tą teorię jednak już na wstępie trochę obalił podczas naszych pierwszych rozmów sam dystrybutor CushCore. Trzeba zwrócić uwagę na to, że o ile podczas dobicia opona jest raczej bezpieczna. Jednak przy jeździe w ostrym terenie ścianka boczna cały czas z jednej strony jest podparta wkładką, a z drugiej ciągle ściera się z ostrymi skałami. Zdarzają się więc przypadki rozdarcia bocznej ścianki pomimo zastosowania CushCore. Szykując się na wjazd w ambitny teren można poszukać lżejszych wersji opon, ale lepiej nie przesadzać i nie iść w te najprostsze oploty a takie, które gwarantują odporność na rozcięcia. Ja osobiście wybierając się do Livigno założyłem na tył Maxxisa Assegai w wersji EXO+. Taki zestaw z wkładkami CushCore przetrwał bezproblemowo 7 dni jazdy w Alpach, w których zdecydowanie nie brakowało ostrych kamieni (jeden z nich dosłownie odciął mi pół wózka przerzutki).
Cushcore Pro – Dla kogo?
Podsumowując moje wrażenia, wkładki Cushcore to świetne i najbardziej pancerne rozwiązanie przystosowane do ostrej jazdy i największych przeciążeń. Jeśli lubisz bezlitośnie cisnąć po kamieniach i korzeniach w DH czy enduro, to będzie to rozwiązanie warte niemałej kwoty zakupu. Jeśli wyposażyliście rower w komplet sztywnych karbonowych (i zapewne nie tanich kół), to taka sprawdzona ochrona też będzie dobrym pomysłem. W końcu, wydaje mi się to też optymalne rozwiązanie do e-bike’ów, które z racji podwyższonej masy również bezlitośnie potrafią się rozprawić z niezabezpieczonymi oponami i obręczami. Przy większej masie samego rowerzysty i sprzętu warto też nadmienić zwiększoną sztywność boczną opon, która poprawia wyczucie i prowadzenie roweru. Czy naprawdę Cushcore jest to jedyna sensowna opcja? Oczywiście że nie. Na rynku jest obecnie spory wybór wkładek. Jednak naprawdę warto chociażby wziąć do ręki różne z nich i dopiero zdecydować o najlepszej opcji dla siebie. U mnie górski komplet kół bezsprzecznie zostaje ubrany w Cushcore. Natomiast do drugiego komplet kół przeznaczonego na miasto, hopy i lżejszy teren, już nie ma sensu pchać drugiego kompletu tych wkładek.
Cushcore Pro – Wady?
Oczywistą ceną jaką płacimy za bezpieczeństwo obręczy i sztywność boczną opon jest dodatkowa masa, która w kołach robi różnicę. Czy jest sens inwestowania w super lekkie koła tylko po to, żeby je dociążyć wkładką? Tu trzeba wliczyć kolejne cechy, takie jak możliwość bezpiecznego zastosowania lżejszych opon. Wadą będzie nieco utrudniony montaż zestawu opon, jednak myślę, że warto poświęcić te kilka minut więcej, by potem jeździć z dużo większym spokojem. Słyszałem też opinię, że wkładka zajmująca tak wiele powierzchni w oponie jak Cushcore trochę przeszkadza w rozprowadzeniu mleka i ewentualnemu uszczelnieniu. Na szczęście nie miałem jeszcze okazji by to sprawdzić w terenie, natomiast uszczelnienie opony świeżo po założeniu było nawet prostsze niż bez wkładki.
Cushcore Pro – Podsumowanie
Podsumowując mogę powiedzieć, że CushCore spełnił moje wysokie oczekiwania. Zarówno podczas weekendowej jazdy w czeskich bikeparkach, jak i ponad tygodniowego wypadu w Alpy, mogłem skupić się na dobrej jeździe. Na początku obcowania z wkładką warto przeznaczyć chwilę na testy, aby ponownie dobrać optymalne ciśnienie w oponach dla swojego stylu jazdy. Jeśli lubisz przyatakować ostrzejszy teren, to moim zdaniem warto uzbroić rower od razu w komplet wkładek na przód i tył, aby w pełni wykorzystać zalety systemu CushCore. Warto zaznaczyć, że nie chodzi tu tylko o uchronienie obręczy przed uszkodzeniem, ale również o ogólną poprawę prowadzenia roweru i efektu jego amortyzacji. Zanim zdecydujecie się na zakup, sami sprawdźcie organoleptycznie właściwości różnych modeli, ponieważ to nie jest tak, że różnią się one tylko ceną. Ja z pewnością zostawiam wkładki CushCore w zestawie kół przeznaczonych na góry do testu długodystansowego. Jak będą wyglądać po sezonie i jak długo utrzymają swoje właściwości? Dowiecie się tego wkrótce w kolejnym artykule. Wkładki CushCore można zakupić bezpośrednio u dystrybutora firmy FF Sport, na stronie cushcore.pl lub w jednym z wielu punktów z którymi współpracuje.
O marce CushCore
CushCore to innowacyjny system wkładek do opon rowerowych. Nagradzana wieloma wyróżnieniami w świecie rowerowym piankowa wkładka, używana jest przez wielu czołowych zawodników najważniejszych zawodów DH i enduro. Materiał o specjalnym kształcie zapewnia nie tylko bezpieczeństwo obręczy, ale też poprawia amortyzację i prowadzenie całego roweru.
Oficjalna strona: cushcore.pl
Dystrybucja: FF-Sport
Media: facebook, instagram, youtube