Markę Thule kojarzy chyba każdy rowerzysta. Jednak szwedzka marka kojarzona jest raczej z dobrym bagażnikiem na rower, niż z pleckami. Thule posiada bardzo szeroką ofertę, od bagażników, uchwytów i boxów, przez produkty dla dzieci (nosidełka, wózki itp.), po produkty dla samochodów kempingowych, aż po plecaki, torby i sakwy rowerowe. Wow, jest tego naprawdę dużo!
Dzisiaj skupimy się jednak na plecaku rowerowym (choć może nadawać się też do innych aktywności). Plecak Thule UpTake, który zaczynam testować ma 12 litrów pojemności, co jest moim zdaniem idealnym rozmiarem na wyjazd rowerowy, kiedy potrzebujemy wziąć tyle rzeczy, że nerka jest już za mała. Na przykład teraz jesienią, kiedy poranki i wieczory są już zimne.
Główna komora posiada kieszeń oraz uchwyt na bukłak, dwie mniejsze kieszenie na zamek (np. na narzędzia czy przekąski), uchwyt z karabinkiem do przypięcia kluczy oraz wydzielony z boku „tunel” na pompkę – dzięki czemu zawsze jest ona pod ręką.
Dodatkowo plecak posiada przestrzeń – tzw. panel kompresyjny, pomiędzy główną komorą, a zewnętrzną kieszonką. Jest on z dwóch stron zapinany na klamry – jest idealny do kompresowania tam np. kurtki, czy przewożenia ochraniaczy. Z zewnątrz mamy jeszcze małą kieszonkę np. na portfel czy telefon, do której jest łatwy dostęp. Thule UpTake posiada też wygodne, szerokie ramiona oraz tylni panel z siatki odprowadzającej ciepło. Standardowo wyposażony jest też w uprząż spinającą na klatce piersiowej oraz zintegrowany pas biodrowy. Uchwyt na lampkę oraz odblaskowe paski zapewniają bezpieczeństwo po zmroku.
W zestawie z plecakiem dostajemy też 2,5 litrowy bukłak HydraPak z wygodnym rozsuwanym zapięciem, co ułatwia jego czyszczenie. Największym bajerem jest jednak magnetyczna rurka. Końcówka rurki HydraPaka posiada pokrowiec z magnetyczną listwą, która „sama” przyczepia się do plecaka. Jest to bardzo wygodne w trasie, po prostu pijemy i puszczamy rurkę, a ona trafia na swoje miejsce. Koniec z szarpaniem się z ustnikiem, który zawsze mnie irytował (szczególnie, że nie lubię podjeżdząć z zapiętym plecakiem na klacie). Czy muszę dodawać, że jego uroda oraz spójność kolorystyczna z moim kaskiem i rowerem to kolejny (i to ogromny!) atut? No chyba nie ;)
Mimo, że trudno mi się rozstać z nerką po lecie to wydaje mi się, że ten model plecaka będzie godnym następcą na jesiennych wypadach. Jest taki w sam raz – nie za duży, ani nie za mały. Mieści wszystko co potrzebne, ale nie obciąża, ani nie wygląda jak plecak na tygodniową wyprawę – czego bardzo nie lubię. Zobaczymy jak się spisze podczas najbliższych miesięcy. Oby zima przyszła jak najpóźniej!
– Ania, 43RIDE
Oficjalna strona: thule.com, 429zł