15:30 piątek 22 maja – oberwanie chmury. Deszcz padał intensywnie przez 3 godziny. Z każdą minutą, oddalała się wizja sobotniego festiwalu. Miny ponure, łzy w oczach, ciche błagania do matki pogody o promień słońca, który mógłby osuszyć skafundrowy dirtland. A było z czego, ponieważ tor stał po łydki zatopiony w wodzie. Piątkowa impreza na hali nie wypaliła i zostaliśmy zmuszeni przenieść całą bibe do klubu, do którego powoli zaczęli napływać najbliżsi miejscowi i ogólnopolscy skafundrowcy. Powoli rozkręcał się przedni before, na którym namiętnie publika oglądała filmy, pokazy zdjęć oraz karaokowe występy boba w duecie z borkiem. Często zaglądaliśmy na halę sprawdzając czy woda została wchłonięta przez wysuszoną wcześniej na pył ziemię…
I tak też się stało. W sobotę nie musieliśmy wzywać OSP, aby wypompowali wodę z rytmów. Woda po prostu wyparowała. Od godz. 8:00 starannie uwijaliśmy się pomiędzy hopami, zbierając wierzchnią warstwę ziemi, a w jej miejsce wstawiając nową – suchą. Spoglądaliśmy w górę modląc się do rowerowego boga o pogodę znakomitą do odprawienia rytuału zwanego Skafunder Bike Fest. Ktoś tam na górze nas wysłuchał i dalszy przebieg mszy był już tylko formalnością. W zawodach wzięło udział 28-miu zawodników z całej Polski. Na początku niepewnie atakowali nowe wybicia, jednak po krótkich rozgrzewkach posypały się grube triki. Loty odbywały się na dwóch rytmach jednocześnie i na przemian. Poezja dla oka – tego nie da się opisać. Do ścisłego finału zakwalifikowało się 14-stu młodych, pięknych i utalentowanych lotników.
Bocian jak zwykle po zastrzyku słodkości, w swoim naturalnym środowisku, latał sięgając głową poziomu muru, który kiedyś służył za podporę zadaszenia. W finale można było oglądać wiele kombinacji różnych trików takich jak double tailwhip Mara, backflip oldshool nohand w wykonaniu Turbo, Szamanek zrobił 360 double bar spin, a Suk zachwycił wszystkich swoim backflipem z turndownem. Jednak największy podziw wśród gorących 15-tek wzbudził Bubu, który wykonał 720. Gorącym entuzjazmem zostały również przyjęte próby backflip tailwhip w wykonaniu Adama, jednak w efekcie napierania od strony widowni, ten trik wykonał Maro. Ale to nie wszystko, ponieważ spragniona i żądna krwi publika domagała się więcej i tym samym wszyscy szturmowali Mara i Klekota do wykonania frontflipa, żaden z nich nie podjął się tej próby, ale nic straconego panowie – następny Skafunder już wkrótce;)
Nad prowadzeniem imprezy trzymali pieczę Calvin „BoB” Klein, oraz tegoroczne odkrycie konferansjerki – Świr Świrski. Połączenie tych dwóch panów dało efekt niesamowity. Buzacja podczas Best Triku sięgnęła dzięki nim zenitu. „Kiedy ja krzyczę maro – wy krzyczycie backflip” Kiedyś back na hali był czymś łał. Teraz sypały się jak grzyby po deszczu. Po zawodach odbył się pokaz trialu. Miejscowi gangsta – Puti, Szczur i Spike, tym razem nie podarli żadnego worka :]
O 20:00 rozdanie nagród. Klub wypełniony po brzegi oczekiwał na najlepszych bikerów:
Mistrzowie spośród tych na największych kółkach:
1.Maro
2.Turbo Burbo
3.Bocian
4.Szamanek
5.Roteiro
Oraz tych nieco mniejszych zwanych popularnie BMX:
1.Suk
2.Bubu
3.Suchy
4.Gelo & Klekot
Najlepszym sztuczkarzem okazał się Maro, który jako pierwszy w Polsce na zawodach MTB wykonał backflip tailwhip i tym samym zgarnął nagrodę za best trick. Gifty zostały ufundowane przez firmę Dartmoor, Fox. HCFR dorzuciło kalendarze. Reklamówki pękały w szwach. Ze strony organizatorów posypały się również pln-y. Jednak nie tylko oni byli wyróżnieni, ponieważ cały Skafunder Crew został obsypany nagrodą „Złoty Dekiel”, za głowy pełne trotylu, przyznaną przez agencję Stiff-Art. Jak widać, o nas również zadbali. I dobrze, ponieważ uruchomili w nas niepohamowaną energię do zrobienia czegoś jeszcze większego.
AFTER PE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! – co można robić po zawodach? Pić „sok” i dobrze się bawić. I tak też właśnie było. Drugi etap mszy odbył się jak zwykle na deskach klubu Semafor. Publika zdzierała gardła, uginała kolana, padała, wstawała, turlała się, robiła wszystko co tylko mogła. Takie floł, to tylko w Semaforze. Powiem tylko tyle, że przy Al.-fatnujah, knajpa wytworzyła tyle energii, że swobodnie moglibyśmy zapewnić oświetlenie całej Polsce na kilka lat.
Dla niektórych Skafunder stał się formą samorealizacji, dla innych czymś czego nie można przegapić. Nasze Jamy cechuje atmosfera czysto domowa – u nas nie ma masy, są tylko jednostki, które składają się na sukces każdej imprezy…
Szczególne podziękowania dla:
Qaja, za projekty i wykonanie modnych wybić drewnianych.
P.S. szacunek należy się chłopakom z Rzeszowa. Organ, Leno i ekipa kimali na snopkach słomy, w kanciapie znajdującej się na hali, gdzie trzymamy łopaty, taczki, drzewo na opał, rękawiczki itp. Determinacja godna podziwu – następnym razem i za takie triki będziemy przyznawać nagrody.