Wciąż jeszcze nie opadł kurz i emocje po rozegranych 9 sierpnia finałach Kona International Rookie Games. I pewnie długo jeszcze będą się unosić w powietrzu, bo festiwalowy weekend, który rozpoczął się już w piątek pompowaniem na Dakine Pump Track Challenge i próbą prędkości podczas seeding run, poprzedzającego sobotni wyścig iXS Rookies Cup, który z kolei kulminował ostatniego dnia w iXS Rookies International Championships, przeleciał przez spokojne życie naszego klanu z impetem tornada. A przecież przygotowywaliśmy się na nadejście burzliwego weekendu w bikeparku Serfaus-Fiss-Ladis przez prawie dwa tygodnie. Niesamowite zresztą było to, że przez te dwa tygodnie bikepark nie zdążył nam się znudzić, natomiast rozmach i splendor festiwalu odmienił go nie do poznania. Bo też nie jesteśmy w Poznaniu, ale w Tyrolu, na lewo od Bawarii, a za projekt tras, jak i za organizację Kona International Rookie Games, odpowiadają połączone siły Insbrucka i Monachium – załoga Trail Solution, więc nie ma się co dziwić, że wszystko tu chodzi jak w BMW.

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Takie bowiem założenie przyjęli przed kilku zaledwie laty pomysłodawcy stworzenia na bazie trzech leżących obok siebie na wysokości 1200 m n.p.m. miejscowości: Serfaus, Fiss, Ladis, nowoczesnego ośrodka turystycznego i sportowego. Bikepark to jednak tylko część tego przedsięwzięcia, zajmująca raptem skrawek rozległego resortu narciarskiego, który bynajmniej poza sezonem nie pogrąża się w sen letni. Większość wyciągów pracuje w dalszym ciągu a przy każdym z nich wybudowano przemyślne place zabaw, urozmaicające nie tylko najmłodszym górskie wędrówki. Dość powiedzieć, że atrakcją jednego z nich był tor do zjeżdżania na oponach po sztucznym śniegu. Żeby zaś turysta nie miał sposobności pomyśleć, że w letni skwar dobrze byłoby znaleźć się nad morzem, zagospodarowano górskie jeziorka tak, że zakocha się w nich i amator plażingu i podejrzewany o adhd dzieciak, który, gdy już znudzi się kąpielą, może zabawić się w regulowanie sztucznych cieków wodnych lub pohasać z wilkami i niedźwiedziami albo… indianami. W efekcie po całym dniu aktywności człowiek przechadza się wąskimi uliczkami, wijącymi się pomiędzy nowymi lub odnowionymi na wysoki połysk pensjonatami, jakby trafił na plan filmowy a w najgorszym wypadku do świata, gdzie nigdy nie pada deszcz, chyba że dla ochłody (jak tuż przed sobotnimi przejazdami TOP 5, gdy mżawka zrosiła zbyt suchą trasę), a kurs franka nie spędza jego mieszkańcom snu z powiek.

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Nie ulegajmy jednak złudzeniu, że tu zawsze tak było, a tylko my pochodzimy z miejsc zapomnianych przez Boga. Wiszące na korytarzu naszego pension fotografie obnażają nie tak dawne oblicze miasteczka i życie jego mieszkańców, przy których Białka Tatrzańska to osada krezusów. Ta przeszłość zresztą żyje nie tylko we wspomnieniach, ale można ją spotkać wciśniętą pomiędzy czterogwiazkowe hotele, jak stodoła z ryczącą na całą wieś krową, obok której składowany jest nawóz naturalny o równie naturalnym fetorze. Silni doznań estetycznych dopełniają liczne perełki architektoniczne, gdzie w nowe bryły wkomponowano pozostałości dawnych obiektów, pamiętających jeszcze czasy cesarsko-królewskiej monarchii i walkę z naturą, która w drewnianych balach wyrzeźbiła niejeden epizod. Również w postawach naszych gospodarzy można było dostrzec rys walki ich przodków o przetrwanie w surowych wysokogórskich warunkach, pokorę przed tym, co przyniesie życie i umiejętność radowania się sukcesami bez popadania w hedonizm. Stąd dumnie prezentowane obrazki z przeszłości, zwłaszcza że satysfakcja z awansu miasteczka wydaje się być udziałem wszystkich jego mieszkańców, bo wygląda na to, że Austriacy znanymi im metodami – zapewne w dużej mierze stosowanymi na poziomie samorządu lokalnego – potrafią obronić się przed nadmierną stratyfikacją społeczną, dbając o to, by każdy w mniejszym lub większym stopniu partycypował w prospericie.

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Ale wróćmy do Kona International Rookie Games. O ile od lat pod nazwą iXS Rookies Cup organizowany jest cykl zawodów dh dla najmłodszych zjazdowców, to pomysł urządzenia dla nich mistrzostw świata jest świeży jak bułki z piekarni za rogiem, bo pierwsze mistrzostwa odbyły się raptem rok temu a ich druga edycja przyniosła kolejne nowinki, jak choćby transmisja na żywo na Pinkbike’u. Wszystko zaś po to, by na starcie zgromadzić jak najliczniejsze międzynarodowe grono dzieciaków w wieku od 11 do 18 roku życia. Celowo nie używam tu określeń sugerujących, że mamy do czynienia wyłącznie z elitą dziecięcego dh, gdyż każdy może wystartować w tych zawodach i poczuć się gwiazdą (wszak jego najbliżsi zobaczą go w telewizorze, a w każdym razie na zlokalizowanym w okolicy mety telebimie), a jedynym weryfikatorem jest trasa. Inna sprawa, że te miejscami bardzo techniczna trasa wymaga obycia z downhillem, wobec czego apetyt na medal w grupujących po dwa roczniki kategoriach zaspokoi tylko ten, kto mimo młodego wieku prezentuje zadatki na prosa. Jak wiadomo, dzieciaki, jak dobrze by nie śmigały na rowerach, nie dadzą rady wsiąść za kółko i same dojechać samochodem na miejsce zawodów. Dlatego organizatorzy imają się różnych metod, by zmotywować również rodziców do udziału w festiwalu, poczynając od organizacji w tygodniu poprzedzającym zawody, pod banderą pucharowego teamu Mondrakera obozu dla dzieci (planowano również szkolenia dla kobiet, ale z uwagi na niską frekwencję musiano je odwołać) a na konkurencji mieszanych par rodzicielsko-dziecięcych w ramach tzw. Family Challenge kończąc. W efekcie na start dotarło blisko 200 zawodników, w tym 15 par rodzinnych, a ich poziom w pełni zasługiwał na oprawę znaną z zawodów Pucharu Świata.

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Co się tyczy polskich akcentów, to choć, co prawda, przybyliśmy z kraju nad Wisłą w mniej licznym gronie niż w roku ubiegłym, kiedy to, dzięki inicjatywie Totalbikes udało się zgromadzić w Fiss 24 młodych zjazdowców z Polski, byliśmy równie rozpoznawalni. I to nie tylko za sprawą medali w pumptracku: pierwszego miejsca Hani Kurek (Gravity Revolt) oraz trzeciego Marty Wypiór (FroPro/WypiórTON Project) i Wojtka Dendysa (ABC Dendyski), a także zdominowania kategorii Mother&Daughter przez jedyną parę żeńską: Joannę&Martę Wypiór (WypiórTON Project). Nasi reprezentanci przez wszystkie trzy dni festiwalu ostro walczyli w zawodach dh w okolicach TOP 5 i TOP 10 swoich kategorii, ocierając się niejednokrotnie o hot seat. Zważywszy na wysoki poziom zawodników i niewielkie różnice czasowe pomiędzy nimi, zwłaszcza im bliżej podium, sądzę, że o przyszłość polskiego downhillu, reprezentowanego przez wymienionych powyżej oraz Krzysztofa Krissa Kaczmarczyka (FroPro), mającego największe szanse na medal w dh („gdyby nie ta gleba w finale”), Michała Dendysa (ABC Dendyski) i Igora Wypióra (FroPro/WypiórTON Project) możemy być spokojni (zwłaszcza że jest jeszcze wielu dobrych młodych zawodników, którzy niestety nie dotarli na festiwal, ale po tym artykule nie będą już mieli innego wyjścia). Jedyna dyscyplina festiwalu, której w ogóle nie obsadziliśmy, to slopestyle, ale też poziom zawodów O’Neal Rookie of the Year Slopestyle FMB Bronze Contest był tak wysoki, jak długa jest ich nazwa, i bez zrobienia co najmniej flipa nie było co podchodzić pod kickera.

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Może za rok się uda, to znaczy musi się udać dotrzeć na Rookie Games i ponownie zawalczyć o tytuł Mistrza Świata, natomiast morze może na nas poczekać, bo my wybieramy góry.

Tyrolska fiesta, czyli relacja z iXS Rookies Championships

Linki:


Zdjęcia: Jacek Kaczmarczyk jacekslonik.pl