Po wielu próbach udało nam się wreszcie dopaść Anię Sojkę – wielokrotną Mistrzynię Polski w zjeździe i four crossie, a obecnie entuzjastkę enduro. Co u niej słychać i czego możemy spodziewać się w nowym sezonie? Zapraszamy do lektury.

Anna Sojka: rowery to moja miłość od zawsze!
Zdjęcie: Monika Marcinkowska

Justyna John, 43RIDE: Witaj Aniu, już wróciłaś z wojaży?

Anna Sojka:Z zeszłorocznych wojaży wróciłam, ale Nowy Rok to nowe plany i marzenia. Tak się czasem śmieję, że moja relacja z dwoma kółkami ewoluuje i wciąż szukam nowych przygód i atrakcji. Czasem na siodełku, a czasem zupełnie bez związku z rowerem. W tym roku udało mi się to poniekąd połączyć, bo w kwietniu zwiedziłam Peloponez w Grecji i Czarnogórę na moim pięknym różowym wycieczkowym rowerze z sakwami! Kiedyś było to dla mnie nie do pomyślenia, jak można jeździć 100 km dziennie z obciążeniem na bagażniku, przecież to żadna frajda.. Bez emocji, terenu.. Nudy.. Ale teraz taka forma spędzania wakacji jest dla mnie rewelacyjna! Można poznać lokalną kulturę, zatrzymywać się tam gdzie się chce, spać w kosmicznych miejscach – pełna wolność. To była już druga taka wyprawa i planuję kolejne :) Co do bez-rowerowej eskapady to spełniło się jedno z moich marzeń – ciągle nie mogę w to uwierzyć – Nepal i trekking z widokiem na ośmiotysięczniki (Annapurna). Rozmarzyłam się. Jest tyle cudownych miejsc w Polsce i na świecie i tyle rzeczy do zrobienia – nic tylko szukać energii do realizacji marzeń.

Anna Sojka: rowery to moja miłość od zawsze!

Jesteś bardzo aktywna, sport towarzyszy Ci od zawsze, jak zaczęła się Twoja przygoda z kolarstwem?

Kolarstwo – oczywiście od trójkołowca i bardzo cierpliwego dziadzia, który biegając z kijem od miotły nauczył mnie jeździć na kultowym reksiu! Z tego co pamiętam, to początki były trudne. Zwłaszcza, że koło mojego domu (Wisła) ciężko znaleźć kawałek płaskiego terenu, a kontra to nie najbardziej efektywny hamulec.. Więc odrobiłam swoje „jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz”. Później to już „prawdziwe” kolarstwo i pierwszy góral Apollo za 3 700 000zł. Tak tak, i klub kolarski KS Wisła 22 lata temu, ojoj :) Potem trochę pod górkę (cross–country przez 9 lat), z górki, i teraz pod górkę i z górki (enduro).

Anna Sojka: rowery to moja miłość od zawsze!
Zdjęcie: Monika Marcinkowska

W nowym sezonie nadal pozostajesz przy downhillu czy ulegniesz trendom i postawisz na enduro?

W nowym sezonie chciałabym się skupić bardziej na enduro. Enduro to jest to, co tygryski lubią najbardziej – taki trochę powrót do przeszłości, ale z kosmicznym sprzętem. Na początku mojej kariery bardzo dużo jeździłam po górach na sztywniaczku. Teraz mogę robić to samo, a w dół jeździć prawie jak na zjazdówce – rewelacja. I wolność – można w 100% wybrać gdzie się chcę pojechać, nie ma miejsc niedostępnych. Co nie znaczy oczywiście, że zjazd porzucam. Jest naprawdę ogromna różnica w jeździe na zjazdówce, a na endurówce. Na trasach DH to tylko „wszystko wybaczająca” dwupółka. Żeby wygrywać w zjeździe trzeba naprawdę jechać na 102% swoich możliwości, a to jest mega szybko, więc w tym sezonie planuję jeździć w DH dla radochy oraz adrenaliny i nie dać się za bardzo objechać coraz lepiej jeżdżącym młodym zawodniczkom.

Anna Sojka: rowery to moja miłość od zawsze!
Zdjęcie: Monika Marcinkowska

Zauważasz różnice w ściganiu kobiet w zjeździe i enduro?

W enduro na pewno jeździ i ściga się więcej kobiet niż w DH – może to dlatego, że nie zawsze trzeba mieć full face i pełną zbroję, więc wygląda się bardziej „kobieco” ;) Myślę, że enduro jest trochę bardziej dostępne i ciut mniej „hardcorowe”, tzn. samemu można sobie wyznaczać tempo jazdy i ewentualnie zejść trudniejszy element, a w DH jak schodzimy to już jest źle, bo wszyscy to widzą. W enduro jest chyba też ciut więcej ducha „teamowego”. Pod górę można jechać razem – może to przyciąga? Poza tym w enduro można spotkać zakręcone dziewczyny w każdym wieku, a w DH pojawiają się nowe, świetnie jeżdżące dziewczyny które maja „2” z przodu w dacie urodzenia.

Anna Sojka: rowery to moja miłość od zawsze!
Zdjęcie: Marcin Jamroż

Pracujesz zawodowo i masz czas na treningi, jak udaje Ci się połączyć te dwie dziedziny życia?

Rowery to moja miłość od zawsze – nie pamiętam czasów kiedy nie trenowałam, więc to już jest takie normalne. Z racji możliwości treningu do sezonu preferuję enduro, bo pracując zawodowo trudniej przygotować się do jazdy w zjeździe na wysokim poziomie. Downhill wymaga zjeżdżania, a wyjazd na jakąś miejscówkę to minimum dzień lub dwa, a najlepiej tydzień. Enduro również wymaga jeżdżenia, ale tutaj można wyskoczyć na 2-3 godziny i odbyć wartościowy trening. Co poza tym? Bieganie („najszybsza” forma treningu), basen (pływanie rozwija wszystkie mięśnie) i siła w postaci mini domowej siłowni i specyficznego fitness z kettlami (w tym przypadku nie muszę podążać za układem). Zimą staram się jak najlepiej przygotować kondycyjne i siłowo. Na wiosnę jak wszystko się uda, to planuję w końcu pojechać pojeździć na cały tydzień (enduro).

Anna Sojka: rowery to moja miłość od zawsze!
Zdjęcie: Monika Marcinkowska

Zmiany sprzętowe w 2016 roku?

Szykują się. Zjazdówka pozostaje ta sama, ale jak chodzi o enduro, to będzie coś nowego. Czasem trzeba wymienić coś na nowszy model. W końcu ile czasu można spędzić z tymi samymi dwoma pedałami?

Anna Sojka: rowery to moja miłość od zawsze!
Zdjęcie: Monika Marcinkowska

Obiło nam się o uszy, że będzie zmiana klubowa..

Tak, będą nowe barwy :)

Tym enigmatycznym stwierdzeniem dziękujemy Sojkovej za poświęcony czas i czekamy na rozwikłanie zagadki, życząc jednocześnie sukcesów w nowym sezonie!


Zdjęcia z jazdy: Monika Marcinkowska monikamarcinkowska.blogspot.com
Zdjęcie z biura: Marcin Jamroż