Za nami już pierwsza tegoroczna impreza z serii Enduro Trophy. Punktualnie o godzinie 9.00 ponad dziewięćdziesięciu śmiałków ruszyło na podbój pięciu odcinków specjalnych, wytyczonych w Masywie Śnieżnika. Jednak nie uprzedzajmy faktów.
Pierwsi zawodnicy pojawili się w bazie zawodów już w czwartek. Pierwsze objazdy trasy, pierwsze wspólne dłubanie przy sprzęcie i pogawędki przy wieczornym piwku. W końcu Enduro Trophy to nie tylko ostra rywalizacja, to również świetna atmosfera wypadu w góry ze znajomymi. Piątek to już prawdziwa nawałnica bikerów – po części znających się z forów rowerowych i poprzednich edycji ET, ale także sporej ilości nowych twarzy, które jednak szybko przestawały być nowe i stawały się dobrymi znajomymi – w końcu nic tak nie łączy ludzi jak wspólna pasja. Wieczorne before-party przeciągnęło się najwytrwalszym do drugiej nad ranem…
W sobotę rano dojechała ostatnia grupa zawodników, sprawnie przeprowadzono krótką odprawę, po której dwoma minutami ciszy uczczono pamięć Janka i Jędrka, którzy zginęli w zimowej wyprawie na Grossglockner, a byli doskonale znani większości uczestników i jeszcze rok wcześniej można było walczyć z nimi ramię w ramię na deszczowej edycji ET w Czarnej Górze. Następnie kolorowy peleton ruszył powoli w stronę schroniska pod Śnieżnikiem. Ostatnie 1,5 kilometra to już pierwszy odcinek specjalny – podjazd. Łagodne nachylenie i brak trudności technicznych sprawiły, że najlepszym do jego pokonania wystarczyło około 4 minuty! Jednak podjazd był tylko rozgrzewką przed zaczynającym się tuż za schroniskiem drugim odcinkiem specjalnym. Trawers, bo o nim tu mowa mógł wprowadzić w zakłopotanie każdego – miejscami nawet najwięksi twardziele musieli uznać wyższość natury i zejść z roweru. Kolejne trzy odcinki specjalne to odcinki zjazdowe – pierwszy z nich, korzeniasto-kamienista ścieżka wiodąca spod schroniska pod Śnieżkiem, wymagał skupienia, ale dostarczył każdemu mnóstwa frajdy z jazdy. Kolejny, z pozoru prosty i szybki, zmienił się nie do poznania jak tylko spadły nań pierwsze krople deszczu – o czym przekonało się całkiem liczne grono uczestników. Warto dodać, że przez cały dzień pogoda była wprost idealna, jedynie przy czwartym odcinku specjalnym mała ulewa przypomniała zawodnikom, że „prawdziwe enduro to nie zabawa dla piździpączków” – jak głosi napis na koszulce ubiegłorocznej serii ET. Ostatni odcinek specjalny to Kambodża, trasa zjazdowa wytyczona na stokach Czarnej Góry. Wymagający technicznie oraz kondycyjnie, ale dający w zamian potężny zastrzyk adrenaliny oraz endorfin.
Na mecie ciepły posiłek i zimne piwko dla każdego startującego w zawodach, a kilkanaście minut po sklasyfikowaniu ostatniego zawodnika ogłoszenie wyników i dekoracja zwycięzców. Jak zwykle, w serii ET, nagrody przyznawano w czterech kategoriach – kobiecej, podjazdów, zjazdów i generalnej. Wśród piękniejszej części uczestników pierwsze miejsce wywalczyła Agnieszka Balcerek, pokonując tym samym drugą ze startujących pań – Beatę Bembenek. W kategoriach brzydszych, najlepszym uphillowcem okazał się Marcin Motyka, wyprzedzając o ponad 3 minuty Mariusza Bryję i znanego dobrze ze sceny DH Wojtka Koniuszewskiego, w kategorii zjazdowej wygrał zjazdowiec, który jeszcze nie tak dawno temu reprezentował Polskę w imprezach Pucharu Świata – Maciek Kucbora, jednak po piętach deptali mu Marcin Motyka (strata 3 sekund) oraz Tomek Dębiec (strata 16 sekund). W klasyfikacji generalnej zwyciężył Marcin Motyka, za nim uplasował się ubiegłoroczny zwycięzca serii – Mariusz Bryja, trzecie miejsce zajął Wojtek Koniuszewski, który tak skomentował swój pierwszy start w Enduro Trophy:
„Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem trudności ET. Wydawało mi się, że to będzie lajtowe rowerowanie, a okazało się, że cały dzień na rowerze wymaga żelaznej kondycji i umiejętnego rozłożenia sił. Odcinki zjazdowe też niczego sobie, tylko to podjeżdżanie-podchodzenie mnie dobijało. Fajna imprezka.”
Po dekoracji zwycięzców nie mogło zabraknąć znaku rozpoznawczego serii Enduro Trophy – doskonałego after-party, trwającego do późnych godzin wieczornych… a może wczesnych porannych?
Podsumowując – pierwszą tegoroczną edycję ET trzeba zaliczyć do bardzo udanych – przyzwoita frekwencja, dobra pogoda, doskonała, kumplowska atmosfera przy jednocześnie wysokim sportowym poziomie – to musiało się udać. Enduro Trophy to miejsce spotkania różnych stylów MTB. W czołówce ścierają się typowi zawodnicy (znani choćby ze sceny DH) z twardymi „turystami” wywodzącymi się wprost z nurtu enduro. Te zawody to także wyzwanie dla dobrze zjeżdżających maratończyków. Czy mają szanse wbić się na podium? Być może przekonamy się już na kolejnej edycji w Bielsku Białej. Jedno jest pewne – wszyscy, niezależnie od swoich rowerowych korzeni mogą liczyć na doskonałą zabawę doprawioną do smaku szczyptą rywalizacji.
Pełne wyniki zawodów do pobrania tutaj: http://www.horizonfive.com/vault/cg_results.zip
Zapraszamy na kolejną edycję Enduro Trophy do Bielska-Białej, już 11 czerwca 2011!
relacja: Darek Dziadek
http://foxiu.bikestats.pl http://emtb.pl http://endurotrophy.pl