Zdjęcie – Dominika Wolska

Puchar Świata DH w Vallnord w Andorze był prawdopodobnie najtrudniejszym startem w moim życiu. Już od pierwszego dnia na miejscu panowała stresująca i napięta atmosfera. Przez mocno ograniczoną liczbę miejsc parkingowych pod wyciągiem, miejsca dla zawodników spoza teamów fabrycznych były bardzo oddalone od wyciągu. Dojazd pod wyciąg trwał nawet godzinę i ciągle się stresowałam czy na pewno zdążę na mocno ograniczone czasowo treningi. Pomimo przeciwności losu, już od pierwszych zjazdów dobrze czułam się na trasie.

Rollercoaster

Warunki w trakcie pierwszego dnia były bardzo suche, na trasie było pełno pyłu i luźnych kamieni, ale na szczęście przywykłam już do jazdy w takim terenie. Już na pierwszym treningu skoczyłam wszystkie duże skocznie. W mojej kategorii wystartowały 23 dziewczyny i tylko najlepsza dziesiątka wchodziła do finału. Przejazd kwalifikacyjny był dobry, do chwili, w której w połowie trasy spadł mi łańcuch. Uniemożliwiło mi to pedałowanie w płaskiej drugiej połowie trasy. Byłam załamana i pewna, że przez to nie wejdę do finału. Bardzo mnie zaskoczyło i ucieszyło gdy dowiedziałam się, że weszłam z dziewiątego miejsca!

Finały

Treningi w dzień finałów poszły dobrze, przez cały weekend nie miałam żadnych upadków, żadnych problemów technicznych, idealnie. Idealnie, do momentu przejazdu finałowego…

Feralna finałowa hopa, która zabrała mi możliwość walki o punkty Pucharu Świata DH / zdjęcie – Dominika Wolska

Był to bardzo wietrzny dzień. W górnej części trasy znajdowała się seria dużych skoczni. Ostatnią z nich był widowiskowy drewniany drop (około 12 metrów długości i 4 metry wysokości). Na tej właśnie hopie dopadł mnie bardzo silny, gwałtowny boczny podmuch wiatru podczas finałowego przejazdu. Całkowicie wytrącił mnie z równowagi w locie i wylądowałam ze skrzywionym przednim kołem, z całym impetem uderzając w lądowanie. Straciłam przytomność na dłuższą chwilę… Gdy odzyskałam świadomość, nie pamiętałam gdzie jestem i co tu robię. Na szczęście pamięć po czasie wróciła. Musiałam zostać przewieziona do szpitala helikopterem. Zostałam poddana specjalistycznym badaniom, które uspokoiły mnie i całą naszą ekipę. Wszystkie kości są w jednym kawałku, a głowa bez uszkodzeń. To niezwykły fart przy takim upadku.

Zdjęcie: Dominika Wolska

Pierwsze kilka dni po wypadku było ciężkie, poobijana, osłabiona, czułam się jakby coś ze mnie wyssało całą energię. Jednak wracam do siebie. Ten upadek odebrał mi szansę na walkę w kolejnych Pucharach Świata DH. Wróciłam do domu i skupiam się na regeneracji do ostatniej rundy Pucharu Europy DH, w którym prowadzę w klasyfikacji generalnej. Warto dodać, że identyczny wypadek miało kilka innych dziewczyn, niektóre z nich miały mniej szczęścia niż ja i skończyły z poważnymi urazami (m.in. Camille Balanche). Bolesny jest fakt, że upadki te nie były w najmniejszym stopniu z naszej winy, z takim wiatrem nie da się walczyć. Na finały elity, dzień później, wspomniana hopa została zamknięta. Szkoda, że dopiero takie okropne zdarzenia otworzyły organizatorom oczy… Mam nadzieję, że wyciągną wnioski na przyszłość. Tymczasem skupiam się na jak najszybszym powrocie do zdrowia. Pozdrawiam, do usłyszenia :)

Tekst: Amelia Dudek

Lista raportów 2023 HR Racing: