Historia Szwajcarii jest nieco dłuższa od tej lokalnej gliwickiej. Ta nasza, to rowerowa miejscówka, zwana „Szwajcaria”. Może jest to lokalne miejsce, ale z całą pewnością jest dynamiczna i wypełniona potężnym ładunkiem emocji jakie towarzyszą podczas dobrej jazdy rowerowej. Od wielu lat modernizowana i udoskonalana przez miłośników MTB wyrosła na jedno z bardziej rozpoznawalnych miejsc na południu Polski. Jak każde miejsce spotkań rowerowej braci „Szwajcaria” miała lepsze i gorsze dni w swojej historii. Wiele roczników brało czynny udział przy budowie torów, linii przejazdów. Wiele roczników pierwszy raz próbowało tam swoich sił i przez wiele lat to istniejące miejsce nie miało jednak umocowania prawnego. W końcu musiało jednak dojść do punktu G…
Przyszła chwila kiedy okazało się, że wszystko może obrócić się w gruz… Wszystko zostanie zniszczone, a miejsce zostanie zagospodarowane w inny sposób.
I tu pojawia się mocna oddolna inicjatywa ludzi, którym nie jest obojętne to co dzieje się u nich, tu na miejscu (nie gdzieś w odległej, tam daleko). Wśród nich jest mój znajomy Marek „Denus”, który wraz z innymi podjął się utrzymania istniejącego charakteru tego miejsca. Zapraszam na krótką rozmowę!
Zbigniew Nowicki, 43RIDE: Marku, naświetl pokrótce historię tego miejsca dla osób nie mających okazji tam jeździć.
Marek Denus: Miejsce funkcjonuje od około 2000 roku, lecz formalnie tor został wykonany przez władze miasta i lokalnych jego użytkowników w roku 2004. Miejsce przez te wszystkie lata żyło swoim życiem. W miarę naszych możliwości staraliśmy się na bieżąco wykonywać wszystkie prace porządkowe i naprawcze, tak by wspomóc bezpieczne dla nas funkcjonowanie tego miejsca. W 2012 roku udało nam się też zorganizować nieformalny jam cieszący się sporym zainteresowaniem. W tamtym czasie zaczęły się pierwsze problemy z władzami miasta – pojawiły się pierwsze pogłoski o zrównaniu miejsca z ziemią i stworzeniu górki saneczkowej. Temat wrócił jak bumerang na początku stycznia tego roku.
„Czarna godzina” – jaka była reakcja Twoja i Twoich kolegów na wieść o tym, że miejsce ma przestać istnieć?
W pierwszym momencie oczywiście szok i zdenerwowanie. Dostałem telefon od młodych chłopaków, którzy akurat jeździli tam, gdy pojawili się pracownicy Miejskiego Zarządu Usług Komunalnych. Przekazano im, że w planach jest stworzenie toru saneczkowego. Miałoby to dla nas jeszcze jakiś sens jeśli rzeczywiście miejscówka niszczałaby, stwarzała zagrożenie, czy też miała negatywny wizerunek dla miasta… Stworzenie toru saneczkowego przy obecnych warunkach pogodowych jest co najmniej „mocno nieprzemyślanym” pomysłem. W każdym razie podjąłem decyzję, iż nie ma na co czekać – trzeba działać od razu. Zadzwoniłem do MZUK’u, gdzie przekazano mi dosyć śmieszną informację, a mianowicie, że nie wiedzieli jak się skontaktować z osobami zainteresowanymi tematem, czyli z nami. W dobie internetu i mediów społecznościach to dość kiepska wymówka, dodatkowo zważywszy na fakt, że wcześniej figurowaliśmy jako stowarzyszenie czynnie angażujące się w istnienie tego miejsca. Myślę, że szybkie działanie w tym przypadku było kluczowe dla całej sprawy. Gdy tylko wiadomość o zorganizowanej zrzutce rozeszła się na Facebook’u i Instagramie temat podłapały lokalne gazety oraz Antyradio.
Skąd pomysł na zbieranie środków na „Szwajcarię”? Wierzyłeś, że to może się udać?
Pomysł w mojej głowie narodził się bardzo spontanicznie. Przy zakładaniu zbiorki pomógł mi kolega Mikołaj. Wybraliśmy portal zrzutka.pl. Mimo wielu negatywnych i powątpiewających głosów ja osobiście wierzyłem w 100% powodzenie inicjatywy. Nie sądziłem tylko, że w tak krótkim czasie zbierzemy zakładaną sumę pieniędzy.
Najtrudniejsza przeprawa to urzędy. Czy tak jest naprawdę?
Tak. Niestety myślę, że tak. W trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej z MZUK’iem usłyszałem, że niestety telefonicznie czy mailowo nic nie załatwię. Potrzebne były pisma i wnioski. To żenujące, że żyjemy w XXI wieku, dążymy do cyfryzacji, a żeby załatwić sprawę drogą urzędową musi upłynąć mnóstwo czasu. Ale jak widać, nie zawsze. Z pomocą przyszły oczywiście media społecznościowe, setki udostępnień oraz jak już wspominałem zainteresowanie lokalnych mediów. Wszystko to sprawiło, że już dzień po pierwszej rozmowie władze MZUK’u same się do mnie odezwały proponując spotkanie.
Sukces zbiórki to sukces lokalnej społeczności, pokazujący, że oddolne działania mają sens gdy jest dobry cel. Na jakim etapie jest aktualnie sprawa „Szwajcarii”?
Obecnie cały czas czekamy na przedwstępną umowę użyczenia terenu, aby móc oszacować koszty jego ubezpieczenia. Dodatkowo zakładamy stowarzyszenie mające na celu opiekę nad torem oraz większe możliwości sprawcze.
Jestem pozytywnie zaskoczony i jednocześnie podekscytowany do jakiej skali to wszystko urosło. W ciągu kilku dni zrzutka została udostępniona ponad 1200 razy. Znajomy filmowiec (Anielso Photo & Movie) zaoferował darmową pomoc w realizacji materiału promującego Tor Szwajcaria. W nagraniach wzięło udział ponad trzydzieści osób, między innymi chłopaki, którzy przyjechali specjalnie z Częstochowy oraz jedna dziewczyna :D
Niesamowicie cieszy mnie zaangażowanie młodzieży, ich chęć walki o miejsce, w którym mogą do woli jeździć, uczyć się i wymieniać doświadczeniami. Tak wielkie zaangażowanie społeczności pokazuje, że istnieje popyt na tego typu miejsca w naszym kraju i głupotą byłoby nie wykorzystać potencjału jaki daje to miejsce. W planach mamy gruntowną przebudowę, wprowadzenie regulaminów użytkowania, szkoleń z techniki jazdy, a w późniejszym czasie także organizację zawodów.
Dziękuję za fajną rozmowę, powiedz gdzie możemy obserwować wasze działania?
Na bieżąco aktualizujemy wszystkie informacje w opisie na zrzutce, tak, aby każdy wpłacający mógł zobaczyć na jakim etapie aktualnie sprawa się znajduje. Dodatkowo na fanpage’u Bike Park Szwajcaria na Facebook’u oraz na moim kanale na YT FreeridePo30tce oraz instagramowym profilu @marekdenus, gdzie na bieżąco wrzucam nowe informacje.
Zdjęcia: Ewa Kania facebook.com/pstrykaniafoto
Strona Marka: facebook.com/Freeridepo30stce