Od połowy marca jestem szczęśliwą użytkowniczką roweru zjazdowego złożonego na bazie ramy NS Bikes Fuzz. Jeśli śledzicie uważnie nasz portal, z łatwością zauważycie, że przypadł do gustu nie tylko mnie, ale i naszej męskiej części redakcji, która wypożycza ode mnie „Kłaczka” przy okazji innych testów.
Obecnie mamy listopad, a to oznacza ponad pół roku sprawdzania wytrzymałości ramy i komponentów, przeróżnych konfiguracji sprzętowych oraz wzajemnego poznawania nowego roweru. Cóż mogę Wam napisać?
Zdjęcie: Jakub Wosik
Minusem złożonego przeze mnie roweru jest waga. Oczywiście inwestując więcej pieniędzy dałoby radę złożyć lekką zjazdówkę na powietrznym widelcu i damperze, z lekkimi kołami, ale „jakoś tak wyszło” i już zostało jak jest. Po nowym roku planuję kilka zmian, ale nie nastawiam się na spektakularne obniżenie wagi całości. Rama swoje waży, lżejsza nie będzie, za to jej praca w pełni rekompensuje brak lekkości. Nie polubiłam obręczy WTB, zarówno modelu Frequency i25 jak i Frequency i29. Rozumiem, że są dedykowane bezdętce, której w terenie kompletnie nie ufam, ale łapanie snejka co 3-4 przejazdy, na ciśnieniu 3atm i to niezależenie od założonych opon jest lekką przesadą. Chociaż obręczom trzeba przyznać jedno – są niesamowicie wytrzymałe. Przeżyły zjazd bez powietrza przez połowę trasy w Koutach i prawie całą trasę w Rużomberoku (na ich szczęście nie czarną) i jedynymi pamiątkami są: mały wgniot i delikatne rozcentrowanie. Także już wiecie jaką zmianę szykuję na nowy sezon, a zachęcona pozytywnymi doświadczeniami z komponentami NSa, zdecyduję się zapewne na któryś z modeli obręczy dostępnych w ofercie marki. Przeboje miałam i mam z przerzutką Shimano Zee, co według redaktora Tomasza jest spowodowane zagięciem przewodu w ramie (konkretnie przy wyjściu z ramy w okolicach główki), który notabene był już raz wymieniany. Rozwiązaniem jest puszczenie przewodu na zewnątrz ramy, do czego chyba jednak jeszcze nie dojrzałam, ciesząc oczy ramą bez kabelków na wierzchu. Uff, wylałam swoje żale, teraz czas na właściwą część, czyli dlaczego warto zastanowić się nad posiadaniem Fuzza.
Zdjęcie: Jakub Wosik
Według mnie trafnymi argumentami dla zwykłego zjadacza chleba, który jeszcze nie miał przyjemności samemu stestować pracy Fuzza są: dobry stosunek jakości do ceny, wspieranie rodzimej marki oraz estetyka wykonania ramy. Dla osoby, która troszkę powspółpracuje z Fuzzem oczywistym jest fakt świetnego prowadzenia roweru, jego zwrotność, zwinność, a także łatwość w wyciąganiu roweru przy skokach. Fuzz jest rowerem bardzo stabilnym, pomimo użytego standardu kół na 27.5” nie jest ani trochę klocowaty, a jazda na nim to sama przyjemność.
Zdjęcie: Jakub Wosik
Kłaczek, bo takie imię otrzymał mój egzemplarz na początku naszej przyjaźni [ang. fuzz – kędziory – przyp.red.], dawał mi wielką frajdę z jazdy zarówno po kamienistych i stronnych trasach, jak i gładszych, typowo bikeparkowych odcinkach. Lubię także poskakać na małych hopkach warszawskiej kazurki, gdzie co prawda wygodniej byłoby mi na sztywniaku, ale Fuzz też daje radę. Geometria ramy pozwala nam na otrzymanie roweru bardzo stabilnego, nie jadącego nerwowo nawet przy sporych prędkościach (w dół przez nartostradę :P ). Redaktor Tomasz nie raz skakał na nim spore dropy czy większe hopki i wieść gminna niesie, że rower wyrywał się łatwo, a skakanie na nim sprawia przyjemność. Z mojej strony pozytywnym zaskoczeniem okazała się zwinność roweru, nie tylko w wyprofilowanych bandach, z których rower wylatuje jak z procy, ale także jazda pomiędzy drzewami. Przy odrobinie włożonego wysiłku rower sam się składa do zakrętu. W kwestii dość często omawianej na forach i fejsie wśród użytkowników rowerów NSa: z lakierem nic się nie dzieje. Nie odbarwia się, nie ściera, nie płowieje – nadal stanowi wyzwanie dla fotografa, który chce uchwycić jego rzeczywisty kolor. Dobrze znosi też mycie myjką ciśnieniową i przecieranie szczotą z detergentem. Obawiam się jednak, że styczność z ostrzejszą szczotką mogłaby go nieładnie zmatowić (przypominam: lakier ma matowe wykończenie, ale nie jest to płaski mat, a raczej coś w kierunku lekkiej satyny). Przez cały sezon nie miałam potrzeby ciągłego dokręcania zawieszenia, na co uczulał mnie kolega posiadający starszy model Fuzza. Raz przykręcone, wszystko się trzyma i chwała mu za to. Nie zauważyłam pęknięć na ramie, a zdarza mi się z pełnym impetem nie dolecieć tylnym kołem do lądowania, o drobnych drganiach wynikających z jazdy po tarkach, w których się lubuję, nie wspominając.
Nieszczęsne przelotki przy główce oraz tylny dedykowany błotniczek, który rewelacyjnie spełnia swoje zadanie
Czy mogąc cofnąć czas zdecydowałabym się na Fuzza raz jeszcze? Oczywiście! Powiem więcej, patrząc na nowe malowanie na sezon 2017 obserwuję u siebie wzmożony ślinotok i chęć posiadania niebieskiej wersji. Kłaczku, wybacz mi.. :)
(zg)red Tomasz w akcji
Na koniec jeszcze kilka słów od redaktora Tomasza:
Tomasz Profic, 43RIDE:
Czas podsumowań to zawsze ciężki okres, ponieważ w dalszym ciągu użytkujesz ten sprzęt, ale musisz się określić czy jesteś z niego zadowolony czy też nie. Jako okazjonalny użytkownik oraz główny budowniczy tego konkretnego roweru, mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że jeśli miałbym kupić jakąś zjazdówkę dla siebie, to zdecydowanie byłby to NS Bikes Fuzz. Co prawda użyłbym trochę innych części, ale to już kwestia mocno indywidualna.
Dlaczego? Ta rama jeździ po prostu świetnie! Zawieszenie oparte o ogniwo Horsta pracuje bajecznie – wybiera wszystko co się nawinie pod koła, a wtedy kiedy trzeba, pozwala Ci oderwać się od ziemi bez większego problemu. Największym minusem jest niestety waga całości, ale to już pole do popisu dla projektantów kolejnych wcieleń Fuzza. Minus muszę przyznać również za słabe miejsce przelotek do wewnętrznego prowadzenia kabli, gdyby odsunąć otwory trochę dalej lub w ogóle zrobić je w innym miejscu, pewnie nie byłoby problemu z zaginaniem przewodu. Poza tym szczegółem nie ma się do czego przyczepić, lakier trzyma się bardzo dobrze, jest dość odporny na zarysowania, a seryjny błotniczek zdecydowanie robi robotę. Dobrym patentem jest również możliwość regulacji długości tylnych widełek (432-447mm), nam do gustu przypadło dłuższe ustawienie, ale może znajdzie się ktoś, kto lubi bardziej nerwowy tył.
Podsumowując, jeśli szukasz sprawdzonej ramy do zjazdu za rozsądne pieniądze, z bardzo dobrą pracą zawieszenia i porządnej jakości wykonania, to nie zastanawiaj się, tylko bierz Fuzza.
I ponownie redaktor Tomasz
Strona producenta: nsbikes.com
Dystrybucja: 7anna.pl
Sklep: shop.43ride.com
Zdjęcia: 43RIDE, Jakub Wosik wosiq.blogspot.com