Jesień za pasem więc najwyższy czas przedstawić naszym czytelnikom podsumowanie użytkowania damskiego kompletu O’Neal Element Factor.
Rzucający się w oczy różowo-szaro-czarny komplet składający się z koszulki z długim rękawem, długich spodni i rękawiczek testowałam od maja (pierwsze wrażenie znajdziecie w tym miejscu).
Na lokalnych miejscówkach najczęściej używałam rękawiczek, a w chłodniejsze dni długich spodni. W całym komplecie na raz jeździłam tylko w górach, z uwagi na fakt, że nie należę do osób, które lubią być widoczne z kilometra, a gwarantuję Wam, że gdy tylko ubierzecie się od stóp do głów w komplecik O’Neala – nikt Was nie przeoczy ;)
Zacznijmy od rękawiczek.
Jak zaznaczyłam w swoim „pierwszym wrażeniu”, opis producenta nijak się ma do stanu faktycznego. Rękawiczki uszyto z dość grubego ale elastycznego, wzmacnianego gąbkami materiału. Na początku narzekałam na długość palców, bo przy rozmiarze M wielkość dłoni była odpowiednia, za to miejsca na palce przewidziano troszkę za mało. Na szczęście materiał jest na tyle elastyczny, że po kilku użyciach dopasował się do dłoni i teraz nie mam się do czego przyczepić. Jestem bardzo zadowolona z chwytu, jaki dają – po pierwsze nie ma prawa przesuwać Wam się dłoń, po drugie – zapomnicie, co to odciski. Częste pranie (zarówno w pralce na 40 stopni przy 700 obrotach, jak i ręczne „na szybko” na wyjeździe) mogłoby spowodować osłabienie szwów, ale mnie nic takiego się nie wydarzyło. Jedynym minusem jest niewielkie zmechacenie różowych elastycznych wstawek, w tym na palcach wskazujących, a więc od klamek hamulcowych. W mojej opinii rękawiczki idealnie nadają się na chłodniejsze dni lub na trasy, gdzie przyda się dodatkowa ochrona podczas ewentualnej gleby (kamienie, korzenie i te sprawy..). Rzep zapinający jest mocny i nie uległ zmechaceniu czy wytarciu. Dla mnie to najlepsze rękawiczki, w jakich dotychczas miałam okazję jeździć.
Przechodząc do tematu spodni – lubię je pomimo denerwującej długości 7/8. Nic nie poradzę, że wolałabym, aby siedząc na siodełku i mając pod spodniami nakolanniki, obszar nad moimi kostkami był zasłonięty.. Ale to moja osobista preferencja. Przede wszystkim bardzo odpowiada mi luźny krój, który nie powoduje dyskomfortu podczas jazdy i gwarantuje, że zmieścicie pod spód nie tylko nakolanniki ale i ochraniacze na piszczele. Przypominam też o gąbkach ochraniających biodra, które dostajecie w komplecie (montowanych na rzep), a których ja się od razu pozbyłam. I właśnie – jeśli, tak jak ja, wyjmiecie gąbki –zostaje Wam wszyty rzep mocujący. Polecam od razu dziada wypruć, bo potrafi nieźle pokaleczyć skórę i podwijać siatkowaną podszewkę.
Z materiałem nie dzieje się nic – zero zaciągnięć, zmechaceń czy odbarwień, a przecież po każdej kąpieli błotnej stosowałam stary dobry sposób zapierania plam mieszanką proszku i mydła. Podoba mi się pomysł na łączenie grubszego i sztywniejszego materiału z elastycznymi wstawkami, które umieszczono w przemyślany sposób – tam gdzie faktycznie potrzebny jest większy zakres ruchów, czyli nad kolanami czy w kroku. Ruchów nie krępuje również siatkowana podszewka, która pomimo częstego prania spodni nadal pozostaje miękka i przyjemna w dotyku. Pamiętajcie jednak, ze przy wyższych temperaturach na zewnątrz, upocicie się i siateczka przyklei Wam się do skóry – nie będzie to najprzyjemniejsze doznanie. Regulacja szerokości w pasie działa bez zarzutu, zamek też działa tak, jak powinien. Gumowe wstawki na kolanach są nie tylko gadżetem, ale także dodatkowym wzmocnieniem, które u mnie po jednej stronie zaczyna się odpruwać.. Podtrzymuję też swoje stanowisko, że bardzo brakuje mi chociaż jednej, małej kieszonki na karnet, chusteczkę, cokolwiek..
Koszulka z długim rękawem jak na rozmiar S jest całkiem długa. Uległam nowej modzie na jazdę w buzerze na wierzchu, ale sprawdziłam – pod spodem zmieścicie nawet damski model który w biuście jest szeroki i tworzy efekt beczki (generalnie urody nie dodaje, ale nie do tego służy..) ;) Jersey dobrze współpracuje z ochraniaczami na łokcie i dzięki piankowej wstawce w tym miejscu, daje dodatkową ochronę oraz trzymanie samego nałokietnika. Nie ukrywam, że w kilku miejscach materiał mam pozaciągany, bo opieranie się o drzewa z ostrzejszą korą podczas robienia Tomasowi zdjęć w górach nie należy do najmądrzejszych pomysłów.. Za to podczas normalnego użytkowania nic się nie wydarzyło, nawet pomimo ręcznego spierania plam opisywanym wyżej zajzajerem. Tu przypomnę, że materiał jest z rodzaju tych grubszych, z gęstym splotem, a przez to solidnych. Koszulkę przyjemnie nosi się bezpośrednio na ciało – nie wymaga dodatkowego bawełnianego ani technicznego topu. Osobiście podoba mi się grafika, krój, trójkątne wykończenie pod szyją i ściągacze rękawów.
Podsumowując zaznaczę, że użyte do stworzenia kompletu Element Factor materiały, pomimo opisywanej przeze mnie grubości, nie sprawiają wrażenia „plastikowych”, z czym spotkałam się w kilku znanych i modnych markach z podobnego poziomu cenowego. Spodziewajcie się więc bardzo dobrej jakości produktów.
O marce O’Neal
Marka O’Neal założona została w 1970 roku przez Jima O’Neala, a pierwszym produktem były błotniki motocrossowe. Od tamtej pory firma znacznie się rozrosła i dziś oferuje ponad 12.000 produktów w ramach pięciu marek (O’Neal, Azonic, Blur Optics, FOUR, Rockhard), wśród których znajdziemy odzież codzienną, motocrossową, rowerową, a także całą gamę ochraniaczy, okularów czy gogli.
Oficjalna strona: oneal.com
Dystrybucja: enduro-cross.pl
Media: facebook, instagram, youtube