MATAJUR / Alpy Julijskie / Słowenia i Włochy

Tego się nie da opisać, choć mogę spróbować :) Pamiętasz, kiedy jechał(a)eś ścieżką tak dobrą i długą, że były w Tobie dwa wilki? Jeden nie chciał się zatrzymywać, a drugi skomlał by już skończyć? Właśnie taki jest Matajur i MatadownTrail, to 11,5km wszystkiego co najlepsze ( 30km podjazdów też sponio ;) po drodze w dół, absolutny „must have” odwiedzających Słowenię z rowerem MTB

Wojtek

Matajur to trzeci ze szczytów i trzecia trasa z włosko-słoweńskiego pogranicza wchodząca w skład naszego „tryptyku”. Trzecia i niestety ostania jednak zdecydowanie najlepsza. To 11,5km zjazdu z deniwelacją 1442m. Z całą pewnością jest to Król szlaków wchodzący w skład Natisone Bike Arena.

Zjazd z Matajur został uznany w prestiżowym głosowaniu za TOP10 najpiękniejszych tras MTB w Europie. Niewątpliwie jest w tym wiele prawdy. Co prawda, znając dobrze słowackie widoczki można polemizować jednak ta ścieżka… Matadown to creme del’a creme kolarskiego Enduro, jest absolutnie wyjątkowa.

Koncepcja Natisone Bike Arena polega na organizacji, zarządzaniu i promowaniu usług 360° dla rowerzystów w Valli del Natisone. Nieskażone terytorium dolin, ich tradycja kulinarna i winiarska oferuje miłośnikom MTB możliwość pełnego doświadczenia tras MTB w Friuli.
Naszym celem jest stworzenie ustrukturyzowanej sieci między realiami tego obszaru, aby zaoferować rowerzystom wyjątkowe i niezapomniane doświadczenia: od enduro po wycieczki na rowerach elektrycznych.
Valli del Natisone ma w rzeczywistości potencjał, aby stać się europejskim punktem odniesienia dla rowerzystów.

natisonebikearena.it

Podjazd

W trasę startujemy w okolicach godziny 9:00 z parkingu przy boisku piłkarskim w miejscowości Livek. Tego dnia czekają nas dwa solidne podjazdy. Pierwszy – prowadzący na szczyt Matajur, z miejsca naszego startu liczy 14km i 985m w górę. Drugi – prowadzący z końca trasy w miejscowości San Pietro al Natisone do punktu startu to 17km odcinek, na którym pozostaje do zrobienia już tylko 637m :)

Zaczynamy pierwszą wspinaczkę tego dnia. Jest całkiem luksusowo, jedziemy szlakiem rowerowym i asfaltową drogą, przechodzącą płynnie w okolicach 900m n.p.m. w drogę szutrową. Trasa prowadzi przez alpejski las, którego zbocza momentami przypominają chorwackie klimaty gór Velebitu. Wapienne pola skalne ukryte pomiędzy drzewami. Kilka kilometrów dalej i 300m wyżej pojawiają się pierwsze okna widokowe, głównie na monumentalny szczyt Matajur.

Im wyżej się pniemy, tym szlak którym jedziemy coraz bardziej zmienia swój charakter. Na wysokości 1450m z górskiej leśnej drogi przeistacza się w typowy górski singielek wiodący po otwartej przestrzeni. W pewnym momencie, znużeni długim podjazdem stajemy na chwilę by spojrzeć na widoki. W tym miejscu dało się poczuć delikatny, ciepły wiatr. W dniu pełnym słońca podróż tamtędy to prawdziwa górska przygoda.

Po trzech godzinach dość mozolnej wspinaczki, docieramy do schroniska górskiego „Dom na Matajure” wybudowanego na wysokości 1550 m. Z tego miejsca do szczytu pozostało do podejścia ostatnich 95 metrów – podjechać też się da jeśli pozostaną na to siły ;) Kiedy docieramy na szczyt, pod kaplicą „Chrystusa Odkupiciela” trwa włosko-słoweńskie nabożeństwo.

Lekko onieśmieleni zastaną sytuacją szukamy miejsca dla siebie i siadamy na uboczu by odpocząć i pogadać o Jezusie… No może bardziej o zjeździe, przed nami 11,5 km zjazdu z blisko 1,5km deniwelacją. Z tego co wiedzieliśmy na tamten moment, na całym odcinku spodziewać możemy się wszystkiego więc jest o czym rozmawiać :) Czy damy radę? Przed nami jedna wielka emocjonująca niewiadoma…


Zjazd

MataDown Trail zwany od niedawna po prostu szlakiem 749/749A, to król szlaków obszaru Natisone Bike Arena. Wybrany przez czytelników najpopularniejszego internetowego magazynu MTB w europie jako jedna z najlepszych tras na naszym kontynencie. To chyba najdłuższy trail jaki jechałem w życiu :) serio, trudno przejechać całość na raz.

Start z samego szczytu zaczyna się dość stromym technicznym odcinkiem po skałach, niezłe intro na początek :) Tutaj trzeba się skupić na tym co leży po kołami bo jest intensywnie. Jednocześnie to najbardziej widokowy odcinek trasy i prawdę mówiąc trudno o skupienie, kiedy widoki wokół skutecznie odciągają uwagę.

Techniczny odcinek ciągnie się przez około 1 kilometr, może trochę dłużej jednak im bliżej przełęczy Glevizza tym ścieżka zmienia swój charakter i staje się łagodniejsza. Pojawia się coraz więcej gładkich odcinków, na których można złapać niesamowity „flow”. Wybaczcie ten anglicyzm z mojej strony, język polski choć piękny, mam wrażenie że nie oddaje tej płynności w taki sposób, jak angielskie słówko „flow”.

Tam po prostu płynie się przed siebie z mniejszą, bądź większą prędkością, a wszystko zależy od poczucia komfortu wynikającego pokonywania zakrętów lub przeszkód w trakcie szybkiej jazdy. Coś absolutnie niesamowitego. Niekończące się wyrzuty adrenaliny i dopaminy – noo tak można ćpać ;)

Powiedzmy że mniej więcej po pokonaniu 1/3 zjazdu, ścieżka nurkuje mocniej w las. Kończą się spektakularne widoki, jednak nudy tutaj nie znajdziesz. Znajdziesz natomiast jeszcze więcej flow, odcinek rodem z zawodów FR/DH oraz 700 metrowy rock garden. Na ten moment wraca techniczna jazda po trawersie z ułożonymi głazami, uskokami i dropami. Na sam koniec znów czilera i jazda po łąkach, a na koniec jazda w wąwozie z małymi hopkami.


Powrót

Szlak ze szczytu Matajur kończymy w miejscowości San Pietro al Natisone Spietar. Bolą ręce, bolą nogi, boli nas absolutnie wszytko ale kolarskie dusze nakarmione zjazdowymi emocjami są szczęśliwe i usatysfakcjonowane.

Na przestrzeni lat przejechaliśmy wiele górskich szlaków w różnych częściach Europy, ale chyba nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy tylu emocji, w takiej skali. Z pewnością zapamiętamy Matajur na długo. Wrócimy by to powtórzyć, jednak najpierw musimy wrócić do samochodu pozostawianego w miejscowości Livek. Oczywiście gdzieś w oddali słychać pomruki nadchodzącej burzy, a przed nami 17km podjazdu z 600m przewyższeniem, w sam raz na obolałe nogi :)

Nasza najpiękniejsza słoweńska przygoda dobiega końca w chwili powrotu do samochodu. Pakujemy graty, wracamy do naszej bazy we wsi Kal-Koritnica. To nasze ostatnie chwile w Słowenii, trochę trudno się z tym pogodzić. Jako, że dzień chyli się ku końcowi postanawiamy dołożyć emocji i ostatni raz wskoczyć do basenów Koritnicy.

Pakujemy plecaki, zakładamy pianki (polecam bo górskie rzeki są cholernie zimne) i ostatni raz doświadczamy życia. Tamtejsze rzeki to obłęd. Ta kąpiel to swoiste pożegnanie ze Słowenią, jednak przed nami 1,5 tygodnia w Chorwacji, ciekawość górskiego świata pcha nas dalej przed siebie, czas na Velebit i lazurowy Jadran.


Mapa i statsy

44km / 1600m / 5h12min / Ślad trasy do pobrania w pliku .GPX

Ślad trasy wygenerowany w aplikacji: mapy.cz


Tips & Tricks

  • Wybierając się na Matajur dobrze jest wystartować z miejscowości Livek, samochód możesz zostawić na parkingu (bezpłatnym) przy tamtejszym boisku piłkarskim.
  • Warto zabrać ze sobą więcej wody i lekki prowiant, w razie potrzeby można je uzupełnić w dwóch schroniskach pod szczytem Matajur jednak nie zapomnij o gotówce.
  • Pełny zestaw ochraniaczy może się przydać w trakcie zjazdu, jednak nie obciążaj się nadmiernie, suma podjazdów liczy 30km i 1600m przewiechy – lepiej mieć lekki plecak albo elektryka ;)

Przeczytaj również: Słoweński tryptyk 1/3: Monte STOL

Przeczytaj również: Słoweński tryptyk 2/3: KOLOVRAT

Przeczytaj również: Enduro w Dolinie Soczy – Shuttle bus trip

Przeczytaj również: Natisone Bike Arena – Włoskie shuttle-enduro