Każdy z nas jeżdżąc na rowerze zastanawia się jak połączyć „przyjemne z pożytecznym”, czyli jak połączyć pasję ze swoją pracą. Przykładem takiego spełnienia może być Maciej Klimek, właściciel znanej i lubianej odzieżowej marki rowerowej FOOG. O jego początkach, teraźniejszości i przyszłości możecie dowiedzieć się z rozmowy jaką z nim przeprowadziłem. Kawał rowerowej historii i pasji. Zapraszam do lektury!

Maciej Klimek: FOOG, wiedziałem że muszę to robić

Zbigniew Nowicki, 43RIDE: Zanim zdecydowałeś się na stworzenie marki FOOG, Twój czas wypełniał rowerowy rock n’ roll. Jak wspominasz swoje czasy jako zawodnik czy współorganizator?

Maciej Klimek: Starty w zawodach zacząłem w 2003 roku od dwóch imprez na własnym podwórku. Kolejne lata to głównie zawody four cross i DH pod szyldem Superligi. To były bardzo fajne czasy, mieliśmy zgrany team, którym kierował nasz kolega i manager, mieliśmy kasę na wyjazdy i sporo gratisów. W tamtym okresie rock n’ rolla było mało, byliśmy bardziej skupieni na startach, bo było ich dużo. W jednym z sezonów zaliczyłem 30 startów w mniejszych i większych zawodach.

Niestety okres startów w four crossie to dla mnie okres największych kontuzji, także cieszę się, że finalnie przesiadłem się na zjazd. Gdy Superliga się skończyła zaczęliśmy starty w Downhill Contest i Groober Dwonhill Cup. Oczywiście przesiedliśmy się na duże rowery i wtedy tak naprawdę zaczął się rock n’ roll. Sponsorów w tamtym czasie praktycznie nie było, wszystko szło z własnej kasy, ale wtedy była właśnie największa zajawa. Pomagałem w organizacji i budowie tras na zawody w Zieleńcu. Tak naprawdę większość tamtych tras wyszła spod ręki mojej i moich kolegów. Wyniki były różne, od słabych po całkiem dobre. Przejazd życia to Mistrzostwa Polski w Szczyrku i chyba 10 lub 11 miejsce w elicie – wtedy naprawdę była petarda. Potem poznałem Huberta Posmyka (teraz go mocno wspieram) oraz Mateusza Mrowca i zaczęło się imprezowanie. Udało się wystartować na Pucharze Europy iXS w Pili, tam zobaczyłem co to jest DH i to, że u nas generalnie jest poziom przedszkola.

Ściganie zakończyłem tak naprawdę chyba w 2013 kiedy to na Pucharze Polski DH w Wiśle Pan sędzia mnie zagotował, a ja szybciutko powiedziałem mu co o nim myślę i o całym PZKol. Od tamtej pory śmigam dla zajawy i czasem pościgam się z kolegami.

Maciej Klimek: FOOG, wiedziałem że muszę to robić

Wyszalałeś się na rowerze i postanowiłeś założyć markę FOOG. Jakie były początki?

Nie powiedziałbym, że się wyszalałem :) Pomysł na tego typu markę miałem w głowie już od kilku lat, ale z powodu studiów i ścigania się nie było mowy o zakładaniu firmy. FOOG powstał w 2013 roku, początkowo pomagał mi mój dobry kolega Marcin Poper. Początki były bardzo trudne, przede wszystkim brak kasy (budżet jakieś 1000 zł). Po drugie – brak zrozumienia podwykonawców. Nikt nigdy nie słyszał w Łodzi o szyciu grubych spodenek na rower, o mocnych niciach, dobrej jakości szycia czy o odpowiednich materiałach. Jako takie nauczenie moich podwykonawców tego czego moi klienci wymagają, zajęło około 2-3 lata. Firma na dobre ruszyła z kopyta w 2015 roku i rozwija się do teraz.

Czy od początku kiedy zajmujesz się FOOG wiedziałeś, że to będzie Twoje podstawowe zajęcie w życiu czy robiłeś to z pasji?

W trakcie studiów pracowałem w firmie zajmującej się dystrybucją części rowerowych, razem z jej właścicielem stworzyliśmy kilka marek i pomagaliśmy nieco przy tworzeniu marki HT. Praca jednak była kiepska, generalnie nie przepadam jak ktoś stoi mi nad głową i wymyśla nowe zadania. Także gdy tylko postanowiłem założyć FOOG, od razu wiedziałem, że muszę tak robić, aby stało się to moim podstawowym zajęciem. Oczywiście pierwsze lata były bardzo ciężkie i zimą trzeba było dorabiać

Sam projektujesz grafiki, wykonujesz wykroje, produkcję?

Na początku sam tworzyłem grafiki, ale na szczęście teraz zajmują się tym odpowiednie osoby. Produkcja czy wykroje zawsze były zlecane firmom zewnętrznym. Obecnie pracuję z kilkoma szwalniami, drukarniami i wieloma dostawcami materiałów z Polski i Europy. Oczywiście wszystkie koszulki po druku są krojone u nas, przy okazji sprawdzamy poprawność nadruków i dopiero potem przekazywane są do szwalni. Po uszyciu wszystko do nas wraca na pakowanie i szykowanie do wysyłek.

Mógłbyś jednym kliknięciem zamówić towar w odległych krajach i mieć spokój. Dlaczego decydujesz się na produkcję w Polsce?

W poprzedniej firmie miałem na co dzień do czynienia z produkcją w Azji. Oczywiście samo wybranie produktu z katalogu jest bardzo proste, dodajemy swoją grafikę i już marka części rowerowych gotowa. Myślę, że w przypadku ciuchów temat jest nieco bardziej skomplikowany i na pewno długotrwały. Natomiast zwalnia nas z wielu procesów, które trzeba wykonać produkując ubrania tutaj. Po prostu Chińczyk ma już wszystko gotowe i jeżeli jeden produkt nam nie podpasuje (co sygnalizujemy jednym mailem, a nie prowadzimy rozmowy z drukarnią, konstruktorką i szwaczką), podsuwa nam inny pasujący bardziej do naszych wymagań. Od samego początku chciałem robić wszystko w Polsce, kontrolować produkcję na każdym jej etapie, pilnować jakości. Zależało mi też, aby wspierać lokalny rynek i pokazać, że się da i to jeszcze w dobrej cenie. Kilka osób proponowało mi, że pomaga załatwić dobre fabryki w Azji, ale szczerze mówiąc mało mnie jarają chińskie produkty. Nie chcę mieć na metce „Made in China”. Satysfakcja ze zrobionego tutaj produktu jest milion razy większa!

Zaczynałeś od spersonalizowanych strojów na rower, teraz od kilku sezonów masz swoją linię ubrań. Co jest inspiracją dla tworzenia kolekcji rowerowej?

Tak, niestety zaczęliśmy od ubrań „customowych”, nie było to naszym celem, ale coś trzeba było robić. Obecnie cały czas to robimy, produkujemy ubrania dla innych marek i firm, są to produkcje od kilku sztuk do kilku tysięcy. Mamy stałych klientów na ubrania indywidualne, którzy co roku do nas wracają i polecają nas swoim znajomym. Dzięki temu właściwie nie musimy promować tej części działalności. Obecnie staramy się jak najbardziej reklamować nasz produkt FOOG’a, co roku szykujemy nowe grafiki i modele. Często wypuszczamy limitowane produkty, głównie dzięki temu, że możemy robić małe serie w dość krótkim czasie tutaj na miejscu w Łodzi. O inspiracje trzeba by zapytać nasze graficzki, ale sądzę, że inspiruje nas głównie kontakt z naturą. Nasze grafiki są proste, bez fajerwerków i dzięki temu są czytelne oraz miłe dla oka, a styl „racingowy” już nieco odszedł na dalszy plan.

Maciej Klimek: FOOG, wiedziałem że muszę to robić

Sam byłeś zawodnikiem i często wspierasz także lokalne, krajowe imprezy oraz naszych zawodników. Czy takie wspieranie pomaga Tobie w działalności czy też raczej robisz to bo „pamiętasz jak było”?

Jeżeli tylko mamy czas i fundusze to zawsze staramy się pomagać. W tym roku będziemy wspierać tylko dwóch „zawodników”, użyłem „” bo Hubert i Natalia raczej nie będą się ścigać. Zależy nam na tym, aby pokazali FOOGa na tle rowerowego lifestyle’u. Czas ścigania już był, teraz jeździmy dla przyjemności i chcemy, aby FOOG był z tym kojarzony. Hubert obecnie znów siedzi w Whistler (za co nadal go bardzo nie lubię!), gdzie będzie nas lansował wśród śmietanki rowerowego świata. Natalia to szalona laska, która na pewno pokaże wszystkim paniom co można robić w naszych damskich ciuchach. Cieszę się, że w tym roku ograniczamy się do wspierania tylko dwóch osób. Mam nadzieję, że jako firma znajdziemy dla nich jeszcze więcej czasu i przestrzeni na FB czy www.

Na sezon 2018 szykujesz kilka nowych rzeczy, mógłbyś nam opowiedzieć o tych Twoim zdaniem najważniejszych?

Tak naprawdę najwięcej zmieniło się wewnątrz FOOG’a jako firmy. Pod koniec 2017 roku założyłem nowa spółkę z moim kolegą Maćkiem Bajerem (gimby nie znajo!) i teraz działamy we dwójkę na kilku płaszczyznach i nie jest to tylko FOOG.

W samych ciuchach na pewno warto powiedzieć o materiałach. Większość modeli koszulek będzie zrobiona z dzianiny posiadającej jony srebra. Pozostałe produkty też będą miały sporo nowego. Na przykład, nowy model koszulek PINE i MOUNT będą z dzianiny, która zarówno sprawdza się jako jersey letni, ale także jako pierwsza warstwa pod kurtkę na jesienne jazdy. Dodatkowo koszulki mimo technicznego materiału będą miały bardzo „casualowy look”, także spokojnie można pokazać się w nich w pracy. Osobiście ten projekt najbardziej mnie jara w tym roku.

Sporym krokiem jest także rezygnacja z foliowych opakowań. Ostatnio oglądałem sporo materiałów na temat zanieczyszczeń naszego otoczenia, a zwłaszcza zanieczyszczenia oceanów plastikowymi odpadami. Mimo, że jako jednostka zapewne niewiele pomogę, postanowiłem zadziałać. Wszystkie produkty FOOG będą pakowane w torby papierowe oraz wszystkie przywieszki reklamowe będą z tektury. Ilość śmieci produkowanych jako ludzkość jest ogromna, ale mam nadzieję, że akcja takiej małej firmy jak FOOG, zainspiruje chociaż kilku klientów do segregacji śmieci lub do ograniczenia zużycia plastiku. W 2018 roku na pewno będziemy ten temat mocno promować. Myślę że każdy rowerzysta chciałby jeździć w czystych lasach pozbawionych plastikowych worków i butelek.

Tworzenie marki wymaga poświęcenia dużej ilości czasu, który musisz także zarezerwować dla rodziny. Czy udaje Ci się jeszcze jeździć na rowerze, czy już tylko tylko sterujesz FOOG’iem zza biurka w swojej posiadłości?

Do posiadłości jeszcze daleko… Tak, mam jeszcze czas jeździć na rowerze i nie tylko, ostatnio mam sporą zajawkę na narty FR i skitouring (co już spowodowało pojawianie się nowych pomysłów na linie ubrań). Na pewno teraz firma jest bardziej stabilna, głównie dzięki podwykonawcom, którzy w miarę już ogarniają, także nie trzeba pracować w weekendy. Zawsze znajdzie się czas dla rodziny i na rower. Na szczęście mam bardzo wyrozumiałą żonę, która rozumie, że roweru nie da się odłożyć na bok i przestać jeździć.

Maciej Klimek: FOOG, wiedziałem że muszę to robić

Wystawy, targi, imprezy. Gdzie można zobaczyć produkty FOOG?

Wystawiamy się na naprawdę w wielu imprezach. Od małych zawodów pump track’owych, po Puchary Polski i festiwale. Największe imprezy, na których wystawimy się w sezonie 2018 to Joy Ride oraz bardzo fajny festiwal w Koprivnej w Czechach. Na pewno zawitamy na zawody LSD – Local Series of Downhill, zwłaszcza że ostatnio ujawnili, że jedna edycja odbędzie się na Palenicy. Tam na pewno się pokażemy. Reszta to czysty freestyle, jak jest czas, pakujemy się w piątek i lecimy na południe z rowerami i namiotem.

Jakie miejsca rowerowe lubisz odwiedzać? Które polecasz?

Od paru sezonów moim drugi domem rowerowym jest Kościelisko, a dokładniej MTB Hostel. Świetne miejsce ze świetnymi ludźmi. Tam na miejscu uwielbiamy jeździć po sinlgach na Mietłóce i Butorowym. Są to trasy gdzie przez całą wyprawę można nikogo nie spotkać, a ja raczej preferuję spokój i ciszę, bez ciśnienia. Srebrna Góra i Bielsko-Biała to kolejne super miejscówki, już z większą ilością ludzi, ale za to trasy i ich ilość wynagradzają tłumy. Jeżeli chodzi o bike parki to w kraju nie mam faworyta, natomiast z tych zagranicznych Schladming to mój absolutny rowerowy raj.

Maciej Klimek: FOOG, wiedziałem że muszę to robić

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia gdzieś na szlaku!

Ja także dziękuję! Czuję się zaszczycony i lekko zawstydzony! :)

Zdjęcia: archiwum M. Klimek