Na pewno każdy z nas przekonał się na własnej skórze, że ochraniacze to bardzo ważny element rowerowej garderoby. Pomijając nawet kwestie różnych rozwiązań technicznych, zawsze najważniejsze jest, aby zadziałały tak jak trzeba i kiedy trzeba. Inną, istotną kwestią jest wygoda ich użytkowania. Osobiście mam za sobą już kilka incydentów, kiedy nie chciało mi się ich zakładać, bo za ciepło, bo niewygodnie, albo bo „idę tak tylko na chwilę”. Wtedy można przekonać się dość boleśnie, że ochraniacze trzymane w szafie czy plecaku, nie bardzo chcą działać. Jak wygląda moja współpraca z ochroną od O’Neala? Zapraszam na krótki test.

Ochraniacze na kolana i łokcie

Generalnie w swoich zasobach posiadam już lżejsze ochraniacze na kolana, których używam podczas spokojniejszych wycieczek. Potrzebowałem natomiast takich, które zapewnią mi bezpieczeństwo w bike parkach i na bardziej wymagających trasach. Bardzo szybko skierowałem swoją uwagę na model Redeema. Na pierwszy rzut oka grube i dość masywne, sprawiają wrażenie dobrego wyboru nawet do typowej jazdy DH. Dostępny jest model zarówno na kolana, jak i na łokcie. Od razu podkreślę, że przed zakupem należy ochraniacze przymierzyć. Bowiem mam już jedne ochraniacze na łokcie, które są na tyle ciasne, że po dłuższej jeździe zaczynam powoli tracić czucie w dłoniach. W drugą stronę, ochraniacze muszą dobrze przylegać i oczywiście nie mogą się zsunąć przy zetknięciu z ziemią. Warto więc poświęcić im więcej czasu jeszcze przed decyzją o zakupie i poprzymierzać różne modele. U mnie, wybierając model Redeema, ciekawostką było to, że najlepiej czułem się w ochraniaczach na kolana w rozmiarze M, natomiast w ochraniaczach na łokcie w rozmiarze L.

O’Neal Redeema

O’Neal Redeema, zdaniem producenta, to ochraniacze, w których swobodnie i wygodnie można jeździć cały dzień. Zamiast typowych plastikowych paneli zastosowane zostały tu specjalne pianki uderzeniowe, oznaczone jako IPX. W założeniu konstruktorów jest to miękka i wygodna pianka, która dopasowuje się do naszego ciała podczas swobodnych ruchów. Natomiast przy nagłym uderzeniu, materiał utwardza się chroniąc nasze kończyny. Całość obszyta jest oddychającym i szybkoschnącym materiałem. Od wewnętrznej strony znajdują się paski antypoślizgowe, które mają za zadanie trzymać ochraniacze w odpowiednim miejscu na ciele, nawet w awaryjnej sytuacji. Uzupełnia ją całkiem przyjemna i bezszwowa podszewka. Zarówno wersja na kolana, jak i na łokcie dostępna jest aż w 4 rozmiarach od S do XL. Ochraniacze posiadają stosowne certyfikaty bezpieczeństwa.

O’Neal Redeema – Pierwsze wrażenie

Na żywo ochraniacze robią dobre wrażenie i prezentują solidną jakość wykonania. Wersja na kolana wyróżnia się tym, że ma suwak rozpinany przez całą długość, dzięki czemu nie trzeba ściągać buta do ich zakładania. Na początku nie przywiązywałem do tej funkcji większej wagi, ale jak się potem okazało, jest to niesamowicie wygodne. Ochraniacze wyglądają dość masywnie, ale w rzeczywistości są dość lekkie i nie krępują ruchów. Nie odstają też bardzo mocno od ciała i raczej spokojnie zmieszczą się pod trochę bardziej luźne rowerowe ciuchy. Obwód ochraniaczy regulują paski na rzepy. Materiał dookoła jest oddychający, ale nie ma co się czarować, że skóra nie będzie się pocić. Zdecydowanie nie jest to najlżejsza, czy najbardziej przewiewna propozycja na rynku. Całość jednak wygląda dość pancernie i powinna swoje posłużyć. W obu przypadkach wkładki IPX możemy wyjąć i spokojnie uprać samą, materiałową część ochraniacza.

O’Neal Redeema – no to jazda

Jak już wspominałem wcześniej, prawdziwym strzałem w dziesiątkę jest zastosowanie suwaka w ochraniaczach na kolana. Zwłaszcza jeżdżąc w trybie enduro bardzo szybko można docenić, że na podjazdach nie trzeba jeździć z ochraniaczami zsuniętymi do kostek. Zamiast tego w minutę je rozpinacie i albo wrzucacie do plecaka, albo zapinacie na ramę roweru, a skórze pozwalacie chwilę pooddychać. Krótka przerwa podczas jazdy w bike parku, albo szybki wypad na pół godziny na hopy? Kilka sekund i ochraniacze są na nogach. Muszę przyznać, że na tyle się przyzwyczaiłem do szybkiego zakładania i ściągania, że ostatnio przestałem korzystać z lżejszych ochraniaczy, z którymi muszę się chwilę posiłować, żeby je odpowiednio naciągnąć. Suwak w Redeema’ch jest oczywiście odpowiednio obszyty, tak aby nie przycinał i nie kaleczył skóry, a całość ściągają dodatkowe rzepy. W modelu na łokcie nie ma już tego patentu, no ale ogólnie jest to łatwiejszy temat do zakładania i ściągania niż ochraniacze na kolana. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to końcówki rzepów. Są one ładnie obszyte i bardzo wygodne przy odpinaniu, natomiast na tyle odstają, że przy różnych mniej standardowych ruchach, mogą się zahaczyć np. o materiał spodni i same odpiąć. Nie zdarza się to często i raczej przy wsiadaniu, albo wspinaniu się gdzieś z rowerem, a nie podczas jazdy.

Dzięki odpowiedniemu dopasowaniu rozmiarów, podczas różnego rodzaju jazdy nie ma mowy o zsuwaniu się ochraniaczy. Trzymały się poprawnej pozycji, nawet w bardzo upalnych warunkach festiwalu Joyride w Kluszkowcach, gdzie nawet nie męcząc się zbytnio, pot spływał każdym kawałkiem ciała. Jeśli chodzi o ochronę, to do tej pory miałem jeden poważniejszy „incydent”. Ochraniacze na kolana spełniły swoją funkcję, nie zsunęły się i odpowiednio złagodziły dość konkretny strzał o glebę. Pomimo, że teren był raczej skalisty, to materiał zewnętrzny, który trzyma piankę, przetrwał bez uszkodzeń. Ochraniacze na łokcie, niestety w tym czasie zostały na parkingu w samochodzie, tak więc przez własną głupotę, naznaczyłem własną krwią trasę bułgarskiego bike parku Pamparovo. Na szczęście poza obiciami i otarciami łokci, nie było bardzo źle i przejeździłem jeszcze cały dzień. Więcej testów zderzeniowych na razie udaje mi się unikać i mimo wszystko mam nadzieje, że tak pozostanie przez dłuższy czas.

O’Neal Redeema – podsumowanie

Jak na razie jestem bardzo zadowolony z wyboru O’Neal Redeema. Możliwość szybkiego i wygodnego, założenia i zdjęcia ochraniaczy na kolana to ogromny plus. Ochraniacze nie są tanie (kolana: 449 zł i łokcie: 319 zł), ale prezentują dobrą jakość wykonania. Daje to nadzieje, że posłużą ładnych kilka sezonów. Zastosowane pianki dają dużą swobodę ruchów i wygodę. Dzięki temu ochraniacze są bardzo uniwersalne i osobiście chętnie z nich korzystam nie tylko na ambitnych trasach DH, ale też przy wypadach enduro, czy szybkich sesjach na lokalnych hopach.

O marce O’Neal

Marka O’Neal założona została w 1970 roku przez Jima O’Neala, a pierwszym produktem były błotniki motocrossowe. Od tamtej pory firma znacznie się rozrosła i dziś oferuje ponad 12.000 produktów w ramach pięciu marek (O’Neal, Azonic, Blur Optics, FOUR, Rockhard), wśród których znajdziemy odzież codzienną, motocrossową, rowerową, a także całą gamę ochraniaczy, okularów czy gogli.

Oficjalna strona:
oneal.com
Dystrybucja:
enduro-cross.pl
Media:
facebook, instagram, youtube