Jeśli jesteście zainteresowani tematem rowerów E-MTB to raczej nie ominęła was premiera najnowszego Specialized Levo 4. Wtedy zapewne natrafiliście już na wszystkie tabelki mocy, zachwalanie nowych patentów oraz podstawowe dane techniczne. Ja miałem najpierw okazję „pomacać” sprzęt na sucho, podczas premiery w Specialized Warsaw Soho, ale przede wszystkim, kilka dni później udało mi się porwać nowe Levo 4 w wersji S-Works na 3 dniowy, górski test na swoich zasadach. Jak więc te wszystkie nowości, udogodnienia i cyferki sprawdzają się w praktyce? Zapraszam na moje wrażenia z jazdy w terenie.
Specialized Levo 4 – Co nowego?
Szybki telegraficzny skrót co oferuje nowy Specialized Levo 4. Przede wszystkim jest to elektryczny full z kategorii „Full Power”. Tu pierwsza nowinka czyli zupełnie nowy silnik oznaczony numerem 3.1, które generuje moment obrotowy do 111 Nm i moc 720 W (tylko w wersji S-Works) lub 101 Nm i diabelskie 666 W. Specialized przy tym chwali się, że nie chodzi tu tylko o „super moc”, ale przede wszystkim też o „super kontrolę”. Pomimo ogromnej dawki dodatkowej energii, nad wspomaganiem muszą zapanować nawet kompletni nowicjusze. Kontrolę ma też zapewnić „super rama”, która oferuje 150 mm skoku tylnego koła połączone z widelcem 160 mm. Do tych bardzo uniwersalnych wartości dodane są jeszcze 3 niezależne regulacje geometrii oraz damper wyposażony w autorską technologię Geenie. Do super mocy potrzebujemy jeszcze super baterii i ta niezależnie od modelu ma pojemność aż 840 Wh. Dodatkowo mamy tu jeszcze pełną integrację z telefonem, Stravą, Apple Find My itp. W ramie znalazło się też miejsce na autorski schowek „SWAT”. Tak mówią prasówki i broszury, a jak to wygląda w rzeczywistości?

Specialized Levo 4 – Pierwsze wrażenia
Nowego Specialized Levo 4 mogliśmy redakcyjnie zobaczyć już w dniu premiery. Dzięki uprzejmości Specialized Warsaw Soho mogliśmy bliżej się przyjrzeć pierwszej sztuce w wersji S-Works podczas oficjalnej prezentacji. Rower na żywo robi wrażenie mocno dopracowanej maszyny. Specialized już od dłuższego czasu umie bardzo dobrze zintegrować wszystkie E-systemy w zgrabny pakiet. Nie ma żadnych luźno latających kabelków czy niebezpiecznie wystających elementów. Od razu widać też że z Levo 4 nie ukryjemy faktu że to e-bike. Niektórzy producenci kombinują z kształtami i przekrojami tak żeby chociaż od boku rower wyglądał lżej. Ale tutaj mamy potężną dolną rurę, która dodatkowo od boku posiada wyraźną pokrywę baterii. Samo mocowanie baterii, może i nieco upośledza wygląd z jednego boku, ale za to jest dziecinnie proste i dopracowane. Przykręcając pokrywę kluczem, przykręcamy też od razu baterię do ramy na sztywno. Na górnej rurze znajduje się spory wyświetlacz, a na kierownicy zupełnie nowa manetka sterowania trybami. W erze bezprzewodowych przerzutek, sztyc i innej elektroniki, nieco zadziwił mnie fakt że manetka sterowania trybami nadal jest tu połączona klasycznym przewodem, ale może wynika to z faktu ilości funkcji, którą można nią obsłużyć, o czym więcej później.

Prezentowany nam model to S-Works, więc posiada absolutnie topowy osprzęt, ale od razu widać też że rower nie jest zbudowany pod tabelkę i tylko jako pokazówka. Specialized wersję S-Works Levo 4 skierował wyjątkowo nie do fanów jak najlżejszych konstrukcji, a do osób które chcą wycisnąć z niego jak najwięcej w terenie. Hamulce, opony, amortyzator oraz wszystkie inne komponenty idą zdecydowanie w stronę sztywności, pancerności i niemałej wagi…. I w sumie jest to bardzo dobra informacja dla mnie, ponieważ biorąc taki rower testowy w teren, zdecydowanie nie zamierzam go oszczędzać. Mówiąc szczerze to dosyć rzadko zdarzają się rowery, które prosto z pudełka można zabrać bez obaw prosto na szlak, ale tutaj rzeczywiście ciężko się do czegoś przyczepić. Z drugiej strony, w końcu do sprzęt wyceniony na ponad 65 tyś zł…




Specialized Levo 4 – W terenie – Mój test
Do testu (nieodpłatnego) na kilka dni otrzymałem S-Works Levo 4 w rozmiarze S4. Rower był tylko po kilku wcześniejszych zjazdach testowych i oczywiście nadal był w pełni stockowej konfiguracji. Mając do dyspozycji reklamowaną przez Speca SuperMoc oraz Super Baterię, oczywiście nie miałem zamiaru zostawać w „płaskoPolsce”. Miałem i tak zaplanowany przedłużony weekend na pograniczu Dolnego Śląska i Czech. Srebrną Górę + Rychleby zamieniłem więc na wariant Trutnov + Ślęża, czyli miejsca sprzyjające elektrykom. Jeden luźniejszy dzień z kolei chciałem zrobić bardziej wycieczkowo, aby sprawdzić jak nowe Levo sprawdzi się na całodniowym luźniejszym tripie. Oczywiście nie jest to żaden pełnowymiarowy, czy długodystansowy test. Jednak pełne 3 dni w górach dały mi pogląd na to jaki jest to rower. Komputer pokładowy Speca pokazał mi sumarycznie 158 km dystansu, 5215 metrów przewyższeń oraz ponad 11 godzin jazdy. Jeśli chodzi o moje doświadczenia z innymi E-bikami to na Levo 3 generacji objeździłem nieco Alp ale było to już jakiś czas temu. W ostatnim czasie miałem do czynienia głównie z systemami Boscha CX 4 generacji, SX oraz sporadycznie z Shimano EP801. Niestety nie mam (jeszcze?) bezpośredniego porównania do systemu DJI.


Specialized Levo 4 – Na trasach enduro
Moje zapoznanie z Levo 4 rozpocząłem od jazdy na trasach Trutnov Trails. Kompleks ścieżek obejmuje tu zarówno warianty flow jak i zdecydowanie bardziej techniczną jazdę enduro. Zacząłem oczywiście od tych prostszych i szybszych wariantów. Dosyć stonowana geometria, bardzo dobrze trafia w moje gusta. Rower nie jest ani wyjątkowo długi, ani płaski. Dobrze go wyczułem już po przejechaniu kilku pierwszych muld i profilowanych zakrętów. Jak na swoją niemałą masę (z pedałami ponad 24 kg) to nawet na stosunkowo płaskich fragmentach tras Floutek czy Kozi mogłem się pobawić. A szybszy i kręty odcinek w okolicy dużego wall ride’a pokazał mi że rower świetnie reaguje na dynamiczne krótkie skręty. Po rozgrzewce na ubitych flowach ruszyłem na trasy bardziej wpadające w klimat klasycznego enduro. Na dosyć ciasnych agrafkach trasy ADR Express Levo 4 spisało się wyjątkowo dobrze. Łatwo było je kontrolować, a nawet pivoty nie stanowiły większych problemów.

Po chwili przerwy wyruszyłem na drugą rundę. Tym razem skupiając się już na najbardziej technicznych trasach. Pamiętając jednak moją tutejszą wcześniejszą przygodę na Levo SL, najpierw skorzystałem z regulacji wysokości suportu i podniosłem go za pomocą Flip Chipa przy dolnym mocowaniu dampera. Tutejsze czarne trasy to przede wszystkim jazda po ogromnych skałach i liczne ostre przełamania, a ja zdecydowanie nie chciałem od razu sprawdzać jak wytrzymała jest osłona silnika. Przejazdy po „Ptaci Perspektiva”, „Boulder” czy „Pod Jeskynkou” pokazały mi że rower jest naprawdę uniwersalny. Zdecydowanie nie prowadzi się jak lekka trailówka, ale nadal przy całej tej masie łatwo go kontrolować, nawet przy małej prędkości. Wstępnie myślałem że będę trzymał się bardziej czerwonych-szybszych wariantów, które bardziej sprzyjają cięższym sprzętom. Jednak szybko poczułem się na tyle pewnie żeby przerzucić się na trasy czarne. Wolna i techniczna jazda na nowym Levo 4 sprawiła mi więcej frajdy niż się spodziewałem.


Kolejne trasy enduro odwiedziłem ostatniego dnia na Ślęży oraz Raduni. Klasycznie zacząłem jazdę na LGG, gdzie szybko wczułem się w momentami bardzo ciasne zakręty. Przelatywanie przez sekcje kamieni też nie było problemem. Rower jest sztywny bocznie i prowadzi się bardzo pewnie. Zawieszenie sprawnie przyjmuje nawet duże przeszkody. Te wrażenia potwierdził dosyć szybki przejazd czarną trasą Deadline, gdzie dało się odczuć dużą stabilność. Potem przerzuciłem się na warianty bardziej techniczne i strome takie jak Kuna, Świnkołaj oraz Kanada. Tu w pełnej kontroli zdecydowanie pomogło wyposażenie wersji S-Works, a konkretniej dobre zjazdowe opony oraz hamulce Sram Maven Ultimate. Z tymi hamulcami miałem do czynienia po raz pierwszy i potwierdzam, że są to absolutne kotwice. Nie mała masa roweru, nie robi na nich żadnego wrażenia. Trasę Kanada odwiedziłem już jakiś czas temu na lżejszej elektrycznej trailówce, wtedy pomimo tego że trasa była świeża i dobrze przygotowana, to pokonała mnie ostatnia ścianka na której wtedy nie chciałem ryzykować. Wstępnie nie miałem zamiaru jej atakować za wszelką cenę, na kolejnym rowerze testowym. Jednak na wcześniejszych przeszkodach poczułem się na tyle pewnie, że długo się nad tym nawet nie zastanawiałem. Cała trasa poszła bez żadnych większych problemów, pomimo że była zdecydowanie bardziej rozjeżdżona niż podczas mojej poprzedniej wizyty. Na Levo czułem się pewnie i jego większa masa nie przeszkodziła w dobrej zabawie. Za drugim razem nawet jakiś pucharek na Stravie wpadł. Jeśli ktoś lubi techniczną jazdę to trasa Kanada zdecydowanie mu się spodoba, a nowe Levo sprawdziło się na niej dużo lepiej niż myślałem.


Specialized Levo 4 – Na wycieczki i szlaki
Specialized Levo od zawsze kojarzył mi się z maszyną idealną na górskie wyrypy. Z nową potężną baterią, myślę że sporo osób będzie go chciało zabrać na grubsze wyprawy, Trans-Alpy itp. Ja do dyspozycji Alp nie miałem, ale pomiędzy typową jazdą enduro w Trutnovie i na Ślęży, zrobiłem też luźniejszą, szlakową wycieczkę w okolicach Śnieżki. Prawie 70 km zrobionych w siodle podczas spokojniejszej jazdy z żoną, pokazało mi odmienną stronę nowego Levo. Mogłem się wtedy bardziej skupić na samym napędzie, trybach wspomagania, możliwościach oszczędzania baterii itp. Wprawdzie musieliśmy na bieżąco dosyć mocno zmieniać plan trasy ponieważ okazało się, że jednak na górze jest dużo więcej śniegu niż nam się wydawało, ale i tak wyszła nam całkiem konkretna pętla. Podczas spokojnej jazdy geometria jest na tyle stonowana że nie męczy. Stromy kąt podsiodłówki pomaga na długich i mozolnych podjazdach. Nowe Levo zachęca do tego żeby eksplorować więcej. Dlatego również w dni kiedy jeździłem z nastawieniem na enduro w Trutnovie i na Ślęży, z chęcią zapuszczałem się na dalej położone trasy na których nigdy wcześniej nie byłem. Ogólnie to tak właśnie widzę Speca Levo, nie do końca jako windę do katowania najostrzejszych tras enduro z możliwych, ale właśnie jako maszynę która pozwoli pojechać dalej i zobaczyć coś nowego. Tu jedyne co mnie dziwi to brak możliwości wstawienia tylnego koła 29″, które jakoś bardziej mi odpowiada do takich wycieczkowych szwędaczy.

Specialized Levo 4 – Jaki ma zasięg?
Standardowa odpowiedź na pytanie o zasięgi dla elektryków to: „to zależy”. Jest mnóstwo czynników, które wpływają na to jak szybko zużyjemy baterię. Moje wyniki to tak jak wspominałem wcześniej wg „komputera pokładowego”: 158 km dystansu, 5215 metrów przewyższeń oraz ponad 11 godzin jazdy rozłożone na 3 dni. Pierwszego dnia w Trutnovie już przy powrocie do samochodu wyzerowałem potężną baterię robiąc w sumie ok 50 km dystansu i ok 1700 metrów przewyższenia. Mój Garmin pokazał ponad 1900 m przewyższeń, ale wiem że niestety zdarza mu się zawyżać i wskazania roweru są jednak bardziej realne więc ich się trzymam. Pierwszy dzień to było jednak w dużej mierze zapoznanie ze sprzętem. Pierwszy spory podjazd zrobiłem w nowym trybie Auto, który jest wyjątkowo mocny no ale też dosyć prądożerny. Wycieczka kolejnego dnia to było niecałe 70 km dystansu i prawie 1800 m przewyższenia i na kwaterę wróciłem z 6% baterii. Tu również było trochę zabaw trybami, chociaż tempo nie było szybkie. Ciekawostka jest taka że dokładnie tą samą trasę zrobiła ze mną żona na Levo SL’u z Range Extenderem i też zostało jej kilka % baterii. Warto jednak zaznaczyć że ja z wypakowanym plecakiem ważę mniej więcej 2x tyle co ona. Myślę że jest to całkiem niezły wynik jak na wożenie ponad 100 kg masy, no i gdyby mocniej wczuć się w oszczędzanie, to da radę wycisnąć z niego jeszcze więcej.

Trzeci dzień czyli Ślęża i Radunia to ok 43 km dystansu i ok 1800 metrów przewyższenia no i znów wyzerowana bateria. Tu z jednej strony starałem się pojeździć jak najwięcej, ale z drugiej też nie katowałem się ciągle na eco. W ciagu dnia zrobiłem też kilka bardziej stromych podjazdów na skróty, gdzie potrzebowałem większej mocy. Prawda jest jednak taka że jeśli chcesz sobie poupalać ścieżki przez cały dzień to jedyna opcja żeby móc więcej wykorzystać tą potężną moc, to druga bateria w bagażniku lub doładowanie. 840’ka pomimo że daje konkretny zasięg to duża moc potrafi ją dosyć szybko rozładować. Na szczęście jednak dzięki dokładnym wskazaniom procentowym, możemy dokładnie to kontrolować. Pomaga nam w tym też mnogość ustawień i trybów. Przy okazji mojej jazdy do ostatniego procenta, dwie dosyć ważne obserwacje. Bateria przerzutki AXS czerpie prąd z głównej baterii, ale jeśli nawet ta rozładuje się do 0% i silnik przestanie nas wspomagać to przerzutka działa dalej i spokojnie pozwala nam się doturlać do celu o własnych siłach. Kolejna sprawa to fakt że silnik nie obcina nam aż tak mocy, gdy bateria jest bliska rozładowania. Nawet na kilku ostatnich procentach mamy dalej do dyspozycji dużą moc.
Specialized Levo 4 – Jak podjeżdża?
Kolejny podpunkt w stylu to zależy. Pełna moc zwłaszcza w wersji S-Works jest na prawdę potężna i potrafi nas wciągnąć pod bardzo strome wjazdy. Z drugiej strony można ją dobrze kontrolować. Ja od samego początku miałem jedno główne zastrzeżenie. Silnik wyjątkowo długo wspomagał gdy ja już przestawałem kręcić. No ale wystarczyły niecałe 2 minuty, żeby zmienić parametr „overrun” na nieco łagodniejszy i to bez parowania się z aplikacją tylko bezpośrednio z pilota i wyświetlacza roweru. Jest jeszcze dużo więcej różnych ustawień. Jednym słowem jeśli będzie zbyt narowisty, to można bez problemu go uspokoić. W drugą stronę, raczej nam mocy nie zabraknie. W ramach oceny kontroli na podjeździe pobawiłem się na technicznym i stromym terenie w Trutnovie i byłem pozytywnie zaskoczony pod co mogę się wdrapać i jak bardzo mam to pod kontrolą. Pomimo totalnie wysuszonej gleby i momentami luźnego piachu, trzeba było się postarać żeby stracić przyczepność. Tryb Auto to nowość w Levo 4. W teorii ma on za zadanie dać nam pełną moc gdy tylko będzie potrzebna ale przy mniejszym obciążeniu, da mniejsze wspomaganie co zmniejszy pobór prądu i zwiększy zasięg. W praktyce, standardowo ustawiony tryb auto, moim zdaniem jest bardzo mocny, przez co wygodny, ale też zużywa sporo energii. Mając do dyspozycji pełny dzień i chcąc pojeździć jak najwięcej, używałem go stosunkowo mało. Analogiczną nowością jest tryb Dynamic Micro Tune, którym możemy obciąć moc wspomagania nawet do 10%, ale jeśli trafimy na stromszy podjazd i naciśniemy mocniej na korby, to bez dodatkowego klikania, rower da nam większe wspomaganie.

Pozostałe tryby to znane dobrze z poprzednich modeli Eco, Trail i Boost. Warto zaznaczyć że ustalane są procentowo względem mocy silnika. Standardowo dla Eco to bodajże 35%, które przy tak mocnym silniku daje i tak już mocne wspomaganie. Dzięki temu większość standardowych podjazdówek robiłem właśnie w tym trybie, rzadko przełączając na Trail. Oczywiście moc wspomagania dla poszczególnych trybów można łątwo przestawić w opcjach. Dodatkowo jest też do dyspozycji klasyczny dla speca tryb MicroTune, który pozwala ustawiać moc co 10%. Bardzo dobra opcja na dłuższe wyrypy, która pozwala bardzo dokładnie dozować potrzebną siłę wspomagania, żeby zmaksymalizować zasięg. W porównaniu do Boscha gdzie często przez praktycznie cały dzień potrafię nie zmieniać trybu Tour+ lub EMTB+, w Specu dużo częściej klikałem zmieniając tryby dopasowując wspomaganie do terenu. Możliwe że więcej grzebiąc w ustawieniach trybu Auto udało by mi się uzyskać idealne ustawienie pode mnie. Dużym plusem speca jest dosyć prosta możliwość edycji trybów bezpośrednio w rowerze, nie kombinując z połączeniem z aplikacją itp. No i na wycieczce, zwłaszcza ze słabszym Levo SL’em u boku bardzo dobrze sprawdził się klasyczny tryb MicroTune.

Specialized Levo 4 – nowości w praktyce
Nowy Silnik Specialized 3.1
Nowe Levo wyposażone jest w kompletnie nowy silnik 3.1. Po za wspomnianą już potężną mocą, jest to nowa konstrukcja, która w odróżnieniu od poprzednika nie korzysta z pasków. Wnętrze kryje koła zębate, które są w pełni metalowe. Ma to zapewnić większą wytrzymałość i niezawodność. Producent deklaruje że dzięki precyzji silnik będzie super cichy. W rzeczywistości jest dosyć cicho, ale zdecydowanie nie jest to najbardziej cichy silnik na rynku. Nie oszukamy nikogo że nie jest to elektryk. No ale warto też zaznaczyć że dźwięk nie jest męczący, nie są to żadne piski czy dźwięki o wysokiej częstotliwości. Mi on nie przeszkadzał w żadnym momencie. Producent twierdzi też że jako nowy, silnik może być trochę głośniejszy, ale po pewnym dystansie wszystkie koła zębate ułożą się do siebie i nieco wyciszą. Po 150 km nie zaobserowałem jakiejś super poprawy, ale z drugiej strony tak jak wspominałem wcześniej mi ten dźwięk nie przeszkadzał i tak. Ważną kwestią natomiast jest brak wyraźnych i głośnych stuków podczas zjazdów, które są bolączką niektórych silników. Nie jest to może idealnie cichy rower, ale wśród konkurencji np. na Boschu CX 4 gen czy SX, w moim odczuciu Levo wyróżnia się na plus. Shimano w tej kwestii jest daleko w tyle.

Nowa rama Levo 4
Nowe Levo 4 ma zupełnie przeprojektowaną ramę względem poprzednika. Z tyłu mamy tu 150 mm skoku, który oparty jest na klasycznym dla Speca systemie FSR. Z przodu standardowo mamy 160 mm skoku, ale producent oficjalnie pozwala założyć widelce nawet 180 mm, w tym modele dwupółkowe. Największą zmianą względem poprzednika jest montaż baterii. W nowym modelu zamiast wsuwania od dołu, mamy z jednego boku dużą klapę. Dzięki temu montaż i demontaż baterii jest wyjątkowo łatwy. Dodatkowo nie mamy tu żadnych dziwnych klipsów czy zatrzasków, tylko jedną śrubę, która odpowiednio dociska baterię i obudowę. Proste rozwiązanie, które może nie jest najpiękniejsze ale ułatwia życie, a dodatkowo zapewnia pewne mocowanie i to że nic się nie telepie podczas jazdy. Dodatkowym bonusem bocznego włazu jest ukryty w ramie schowek SWAT. Mała torebka, do której bez problemu zmieścimy np. zapasową dętkę i jekieś drobne awaryjne gadżety, montowana jest powyżej baterii. Żeby nie latała w środku luzem trzyma ją niewielki magnes. W połączeniu z klasycznym zestawem kluczy SWAT w sterówce, rower będzie gotowy na różne nie przewidziane scenariusze. W ramę wbudowany jest też nowy port ładowania, który jest dobrze uszczelniony a klapka zamyka się na magnes. W ramie mamy 3 punkty do regulowania geometrii roweru. Flip chip na tylnych widełkach, kolejny na dolnym mocowaniu dampera oraz górna miska sterów, która w zależności od ustawienia da nam inny kąt widelca. Rowery Levo 4 standardowo są konfigurowane głównie na osprzęcie bez przewodowym AXS, ale rama posiada w razie czego porty również na przewody. Standardowo dla speca mamy zastosowane grube, gumowe osłony, tu gdzie trzeba. Ogólnie czuć wysoką jakość i dopracowanie. Zmiana wysokości suportu flip chipem przy dolnym oczku dampera to było ok 3 min roboty na parkingu i bez żadnego stojaka.





Nowy wyświetlacz i manetka
Do sterowania opcjami wspomagania mamy do dyspozycji zupełnie nową manetkę oraz wyświetlacz. Manetka, jak już pisałem wcześniej połączona jest z resztą systemu przewodem. Nie jest to jednak cienki kabelek jak w shimano i może dzięki temu nie ma tu żadnej blokady obrotu kierownicy. Sama manetka jest mała, ale zmieszczono w niej mnóstwo fukcji. Są tu 2 klasyczne przyciski i do tego niewielki joystick, który możemy popchnąć w przód, do tyłu lub nacisnąć. Ergonomicznie jest dobrze i szybko można się przyzwyczaić do obsługi. Zwykła zmiana trybów czy obsługa wyświetlacza, albo trybu walk, nie sprawia żadnych problemów i jest wygodna. Nieco problematyczna była tylko zmiana trybu MicroTune na Dynamic MicroTune podczas jazdy, bo nie bardzo było opcji ustabilizowania środkowego przycisku jadąc w terenie. Inna kwestia że bardziej odstający joy stick w sytuacji awaryjnej ( np. podczas gleby) będzie bardziej narażony na uszkodzenie niż klasyczne przyciski. Z drugiej strony całość wydaje się być solidna, a moim zdaniem dużą zaletą jest fakt że bezpośrednio z manetki możemy wejść w bardziej zaawansowane opcje wspomagania. Oczywiście możemy to zrobić w telefonie poprzez aplikację, ale tym razem razem możemy zmienić zaawansowane ustawienia wspomagania bezpośrednio w rowerze. Wyświetlacz jest spory i czytelny. Mamy tu do dyspozycji dużo różnych informacji, a najważniejszą z nich jest dokładne procentowe wskazanie poziomu naładowania baterii. Tej informacji najbardziej zawsze mi brakuje w systemach Boscha i Shimano.

Nowe baterie i Ładowarka Smart Charger
Specialized do nowego Levo 4 przygotował cały przekrój baterii. Podstawowo każdy rower otrzymuje największą 840 Wh. Oddzielnie do kupienia będzie też lżejsza i mniejsza 600 Wh, a do tego jeszcze opcjonalny Range Extender o pojemności 280 Wh. Ja do dyspozycji miałem „tylko” 840’ke. Bateria pomimo że potężna to całe szczęście można ją łatwo zdemontować. Nie ma co ukrywać że jednym z głównym konkurentów nowego Levo będą rowery oparte na nowym systemie od DJI. Jak na razie z tego co widziałem to każdy z nich ma baterię wbudowaną na stałe. Gdybym ja kupował e-bike dla siebie, to absolutną podstawą była by właśnie możliwość łatwego wyjęcia baterii. Często z elektrykami kombinuje w ten sposób żeby na cały dzień w siodle w jakimś centrum ścieżkowym, mieć drugą naładowaną baterię w samochodzie. Przy 840’ce myślałem że może to już nie być konieczne, ale już pierwszy dzień jazdy na Trutnovie mi pokazał że jednak 2 baterie to duże ułatwienie. Na jednej owszem można zrobić dużo przewyższeń i dystansu, ale tylko pilnując się łagodniejszych trybów. Wymienna bateria wiąże się oczywiście z kosztem dodatkowej masy w rowerze i nie chodzi tu tylko o kwestię mocowania, ale też samej obudowy. Nowe baterie speca są w solidnej aluminiowej obudowie i dodatkowo same w sobie posiadają certyfikat „wodoodporności” IP67.


Niektórzy mogą stwierdzić że zamiast wymieniać baterie, przecież można je sprawnie naładować zwłaszcza że i nowy Spec i DJI obsługują szybkie ładowanie. Fakt nowa ładowarka Speca jest imponująca i w pewnym względzie to prawdziwy Game Changer. Producent deklaruje że może naładować akumulator 840 Wh od 0% do 80% w niecałą godzinę. Po podpięciu nowej ładowarki w trybie Fast rzeczywiście procenty „rosną w oczach”. Nawet ładowanie w trybie standard od 0% do 100% trwa ok 3 godzin, co również jest bardzo dobrym wynikiem. Jednak jest tu jedno ale. Ładowarka Smart Charger o paramentrach 12A i 700W jest duża i ciężka. Jest do niej dodawany specjalny futerał itp. ale dalej wrzucenie jej do plecaka żeby się podładować w schronisku czy na szlaku, to będzie jednak trochę katorga. Nie jest to taki zwykły mały zasilacz. Nie miałem możliwości zobaczyć jak wygląda i ile waży nowa standardowa ładowarka 5A i 200W, być może ona będzie bardziej poręczna na wypady. Szybkie ładowanie zdecydowanie ułatwia życie i np wyprawy z rowerem elektrycznym. Jednak dla mnie możliwość wyjęcia baterii to jest absolutny must have w elektryku i spec do tego tematu podszedł wg mnie wzorowo. Oczywiście możemy wtedy też ładować bezpośrednio baterię, nie targając całego roweru do gniazdka.


Zawieszenie Genie
Nowy Specialized Levo wyposażone jest w zawieszenie Geenie zaprezentowane wcześniej w Stumpjumperze. Jest to specjalnie skonstruowana komora powietrzna dampera, która podczas ugięcia zmienia swoją objętość. Jak to działa w praktyce? Aby prawidłowo ustawić zawieszenie skorzystałem z poradnika na stronie Speca. O ile w przednim Foxie musiałem potem trochę jednak zejść z ciśnienia to tył został tak ustawiony i tylko delikatne doregulowałem tłumienie. Damper typu Geenie przede wszystkim ma zapobiegać przelatywaniu przez skok i dobiciom. Tu rzeczywiście spełnił swoje zadanie. Nie testowałem go koniecznie jakimiś dropami na flat, ale było kilka nie przewidzianych sytuacji podczas których rower pomógł utrzymać pełną kontrolę. I chociaż rower zawieszeniowo nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia jak np. Yeti 160E, to ciężko się tu do czegoś przyczepić. Standardowo dla FSR duże przeszkody czy kamienie i korzenie na trasie są pięknie połykane. Podczas podjazdów czuć delikatne bujanie, ale na tyle niewielkie że blokadę włączałem tylko na asfalcie. Warto dodać że z racji karbonowych kół, braku wkładek oraz tras, które głównie prowadzą pośród skał, nie oszczędzałem na ciśnieniu w oponach, więc zawieszenie miało co robić.

Specialized Levo 4 – Górski test podsumowanie
Przyznam się szczerze, że na początku jazdy na nowym Specu Levo 4, nie zrobił na mnie on jakiegoś ogromnego efektu WOW. Owszem szybko poczułem potężną moc wspomagania, ale chcąc pojeździć jak najwięcej jednak musiałem hamować swoje zapędy do korzystania z wyższych trybów wspomagania. Jednak jak tak już sobie na nim pojeździłem to stwierdziłem że naprawdę ciężko się tu do czegoś przyczepić i rzeczywiście jest to bardzo dobra konstrukcja. Rower jest bardzo uniwersalny, dobrze wpisuje się w moje oczekiwania odnośnie takiego sprzętu. Pozwoli wygodnie zajechać na prawdę daleko, a następnie zjechać w konkretnym terenie. Ciężko wymyśleć mi scenariusz w którym ten rower by się nie sprawdził i np zacznie ograniczać swoimi możliwościami bardziej niż inne rowery tego typu. W chwilę można w nim wymienić baterię, lub doładować obecną. Skok zawieszenia 150/160 może nie sugeruje jakiejś bardzo srogiej jazdy, ale komponenty o właściwościach mocno zjazdowych sprawiają że śmiało można nim atakować również czarne-trudne trasy. Podczas zjazdów czułem się na nim wyjątkowo pewnie i nie chodzi tu tylko o szybkie trasy, ale też na tych stromych i bardziej technicznych. Nawet mając w głowie że jest to rower za ponad 65 tysięcy i jeśli coś pójdzie nie tak to dookoła są same skały, więc tanio nie będzie i tak zdecydowałem się na trudniejsze warianty i linie, niż pierwotnie zakładałem. Oczywiście wysoka masa (powyżej 24 kg) nie jest idealna i chciało by się mieć trochę mniej kg do manewrowania pod sobą. Z drugiej strony to właśnie dzięki komponentom o cięższym przeznaczeniu, rowerem w sklepowej specyfikacji możemy śmiało zapuścić się od razu w ostry teren. Nie ma tu sztucznego odchudzania np. na oponach z „papierowym” oplotem, na których strach zjechać z ubitych flow traili. W odpowiedniej kontroli wspierają Maveny i odpowiednio sztywny Fox 38.


Nie dyskutując o cenie, która oczywiście za wersję S-Works jest dość kosmiczna, widzę tu głównie 2 wady jak dla mnie. Jedna z nich to brak możliwości montażu tylnego koła 29″. Mullet jest bardzo fajny, dodaje żwawości przy zabawie na trasach enduro, ale dla takiego długodystansowego wycieczkowca widziałbym jednak z tyłu koło 29″. Szkoda że nie ma tu Flip Chipa pozwalającego na taki ruch. Drugi minus to duża i ciężka ładowarka Smart Charger, którą ciężko będzie wziąć ze sobą na wycieczkę do plecaka. Wysoka waga też jest wadą, ale jak ktoś koniecznie chce odelżyć, to najlepiej poskładać swoją wersję roweru. Sam Specialized już pokazał wersję na mniejszej baterii i innych komponentach która zeszła w okolicę magicznych 20kg. Jeśli jednak chcesz pocisnąć bez obaw w terenie to taka cięższa specyfikacja może mieć sens. Dla osób, które szukają porządnego i dopracowanego roweru EMTB, nowy Specialized Levo 4 na pewno będzie propozycją godną rozważenia. Ja osobiście nawet nie koniecznie bym się skupiał tylko na najmocniejszym S-Worksie. Nie próbowałem osobiście, ale podejrzewam że zwykłe Levo 4 z nieco osłabionym (666W i 101 Nm zamiast 720W i 111 Nm) silnikiem nadal zapewni potężne wspomaganie i pozwoli na naprawdę dobrą jazdę. Podsumowując moje wrażenia, to może i rower nie zrobił na mnie jakiegoś super efektu „Wow”, ale utwierdził mnie w przekonaniu że Specialized na prawdę umie w dobre rowery elektryczne.

O marcie Specialized
Jesteśmy rowerzystami – jak Wy, a ten fakt motywował każdą podjętą przez nas decyzję od 1974. Kiedy na rynku brakowało dobrych opon – stworzyliśmy je. Kiedy ludzie zapragnęli zjechać z drogi do lasu – zbudowaliśmy pierwszy produkowany seryjnie rower górski. A kiedy okazało się, że dzieciaki mają problemy ze skupieniem się na nauce, założyliśmy Specialized Foundation, aby pomóc im poprzez kolarstwo. Specialized. Firma tworzona przez rowerzystów. Dla rowerzystów.
Oficjalna strona: specialized.com
Media: facebook, instagram, twitter, youtube