„Jedziemy w Alpy Julijskie pośmigać na singletrackach. -Gdzie jedziemy? -No właśnie – czas coś poeksplorować!”

Tak zaczęła się podróż, którą śmiało wpisuje jako jedną z lepszych decyzji wyjazdowych tego roku. Nazywam się Mateusz Szachowski, w środowisku znany jako fotograf Szachimat i jak zwykle, odebranie telefonu od Janka Kilińskiego, czyli R&D Managera w Dartmoor Bikes i prywatnie mojego dobrego przyjaciela, oznaczało przygodę! Mimo rozbieganych myśli, udało mi się wyłowić z naszej krótkiej rozmowy kilka faktów: mam robić zdjęcia i polatać dronem w nowym ebikeowym projekcie Dartmoora w jakichś górach, o których nigdy nie słyszałem i jedzie z nami przewodnik. Same nowości jak na mój gust, bo zazwyczaj etap planowania z Jankiem po prostu nie istnieje. Mając na uwadze dobór sprzętu i “czy mam brać śpiwór i namiot” okazało się, że naszym przewodnikiem będzie Paweł Kurczab skrywający się pod kryptonimem Endurofina, który wskazane tereny miał zjechane i wiedział, co robimy. Poniekąd.

Pawła nie znałem jakoś specjalnie przed naszą wyprawą, ale po nadrobieniu jego twórczości na kanale YouTube Endurofina, zrozumiałem, że to rowerowy włóczęga w całej dobrej krasie tego słowa. Uwielbia eksplorować, szukać i sprawdzać co jest za rogiem. Szybko zrozumiałem, że mimo różnicy wieku dogadamy się w moment i tak dokładnie się stało. Przemiły gigant wyskoczył zwinnie ze swojego Dodge V6, złamał prawie rękę przy pierwszej grabie i zapytał, czy chcemy coś słodkiego do kawy. Mój człowiek. Jak jeszcze zapewnił, że przewyższenie, które zdobędziemy, nie jest takie hardcorowe i te tysiąc pięćset metrów w pionie łykniemy na eco w elektrykach, poczułem się komfortowo, mając na uwadze ponad dziesięć kilogramów sprzętu w plecaku. Zdecydowanie dobrze było spędzić ostatni rok nad pracą wydolnościową.

Zdjęcie: Mateusz Szachowski

Alpy Julijskie i region Prealpi Giulie/Regijski Naravni park Julijskih Predalp to zapomniane dolinki umieszczone tuż pomiędzy granicą Słowenii i Włoch. Jest dziko jak na Słowenię, ale elegancko jak na Włochów przystało. Miejscowi żyją z wycinek drzew, miodu, tematów kopalnianych i mają co najmniej jeden lokal na AirBNB, który udało nam się wynająć na ten trip. Malutka włoska enklawa pełna uroczych domków i zimnego piwa. Turystycznie, sam region jest znany wśród piechurów, szlaki są oznaczone na tyle dobrze, że będąc rozsądnym, się nie zgubimy, a widoki na pewno nadrobią ewentualne zboczenie ze ścieżki. Mając na pokładzie Pawła i nasze doświadczenie, czułem się kolejny raz komfortowo, pijąc poranną kawę i ustalając kanał na walkie-talkie. Mając tylko weekend na stworzenie materiału w tym oddalonym o osiem godzin od polskiej granicy miejscu, tempo działań było kluczowe. Czas pokręcić nogami.

Zdjęcie: Mateusz Szachowski

Jako miłośnik wyciągów i lapsów z kolegami na jump line, nie dostrzegłem czerwonej flagi, jaką był kąt nachylenia tych tysiąc pięciuset metrów w pionie. Średnie 20% sprawiło, że stare powiedzenie „jak się jest głupim, to trzeba być silnym” znowu wybrzmiało w pełnej krasie, kiedy nadszedł czas na wrzucenie ebike na plecak ze sprzętem i wspinanie się po kamienistej lawinie, którą ktoś szumnie nazwał trasą. Na pierwszy dzień wybraliśmy zapoznawczą trasę, którą Paweł zjechał rok wcześniej i miała mieć klasę epic. Zdecydowanie nie zawiodła!

Zdjęcie: Mateusz Szachowski

Po kilku godzinach zdobywania przewyższenia i kilku postojach na zdjęcia bike checkowe mając na uwadze, że póki są czyste, to warto korzystać, dotarliśmy na grań. Oczywiście podjazd skończył się jakieś pięćset metrów poniżej trasy i ostatnie metry rower jechał na mnie dla odmiany. Szybki zwiad lokacji, wytyczenie przejazdu, zgranie zegarków i lecimy – na start dron, później zdjęcia. Pierwszy przejazd i Paweł urywa wózek przerzutki o kamień. Mamy dosłownie jeden klip ze wspólnej jazdy Pawła i Janka. Endurofina kończy dzień zdjęciowy i rusza na misje zdobycia przerzutki/wózka, a my z Jakiem ciśniemy zdobywanie materiału.

Jak spakować się jako fotograf na taką wyprawę? Jeżeli tak jak ja, nie dzielicie się ciężarem z resztą ekipy, to na pewno warto postawić na minimalizm i dobrać tobołki pod warunki atmosferyczne. Czy będzie bardzo ciemno w lesie i warto brać lampy i statywy? Czy wyciągnę zdjęcia z wysokiego iso? Czy będzie lało? Czy mogę być głodny lub odwodniony w trakcie? Na te wszystkie pytania należy sobie odpowiedzieć kilka dni przed żeby mieć dostęp do sklepu lub swojego zaplecza. Ja bardzo szybko wyleczyłem się z dużej ilości obiektywów, lamp i gadżetów. A co warto brać na rower?

Zdjęcie: Mateusz Szachowski

Zdecydowanie zapas części, który pozwoli rozwiązać typowe bolączki braku sprzętu na szlaku. W miejscu, gdzie jeździliśmy, najbliższy sklep rowerowy oddalony był o 60 km, czyli zaledwie dwie godziny autem od noclegu. W naszym przypadku Paweł sprawdził dokładnie, jak wygląda dostęp części do rowerów z wyższej półki i na pewno w prywatnej rozmowie, również pouczy o posiadaniu przerzutek, kół lub dętek na wszelki wypadek.

Zdjęcie: Mateusz Szachowski

Czy na takim projekcie można się wyjeździć? Zazwyczaj nie. Cel tworzenia materiału, który ma starczyć na dwa krótkie montaże i socialowe wrzutki mocno nas nastawił na selekcje typu “epic only”. Na szczęście po wdrapaniu się na grań, dokładnie to zaserwowały nam Alpy Julijskie. Czarujące widoki, pogoda za milion i nawet poważne techniczne tarapaty nie miały prawa popsuć nam prostej przyjemności z robienia super rzeczy. Jeżdżąc z plecakami ze sprzętem, ciężko puścić wodze fantazji na szlaku i cisnąć onsight. Jednak w tak uroczym miejscu, widoki i wolniejsze tempo sprawiły, że wspomnienia pozostają nadal żywe. Tak często przecież zapominamy się rozejrzeć w ogniu walki o party lapsy z kolegami.

Zdjęcie: Mateusz Szachowski

Ten wyjazd można śmiało podsumować cytatem od Pawła: „Jeżeli zjazd sprawił, że poczułeś dreszczyk emocji i buzia się śmiała ze strachu w trakcie, to wypych był tego wart”. Z tym stwierdzeniem w głowie, mogę śmiało zaliczyć ten wypad jako jedną z lepszych eskapad, jakie zaliczyłem w ostatnim czasie. A nie piszę tego często po przejechaniu dwóch tras w weekend!

Do zobaczenia na rowerze!

YouTube player

O marce Dartmoor

Dartmoor jest młodą, dynamicznie rozwijającą się marką. Rowery, ramy i części tworzone są przez riderów dla riderów, zgodnie z filozofią #rideyourway.

Oficjalna strona: dartmoor-bikes.com
Dystrybucja: velo.pl
Media: facebook, instagram, youtube