Trupi Las – kameralna miejscówka na rowerowej mapie Krakowa. Co najbardziej zaskakujące – w pełni legalna od bez mała 10 lat, również dzięki nietypowym jesiennym ‘zawodom’ o nazwie „Trupia Puszka”.
„Puszka” – luźna późnojesienna ściganka w szczytnym celu zebrania funduszy na utrzymanie tras – ma już wieloletnią tradycję. Początkowo zbieranie dobrowolnych datków do przysłowiowej ‘puszki’ nie miały nawet formy ścigania się z zegarem i innymi riderami a wyłącznie kwesty. Dopiero w roku 2013 pojawiły się pod atrakcyjną postacią zorganizowanych przejazdów z totalnie amatorskimi pomiarem czasu, metodą na stoper i walkie-talkie.
Krakowski Trupi Las jest może dość niszową miejscówką, jednak jego kameralny charakter i wymagające sporo umiejętności i odwagi trasy okazały się świetną kuźnią rowerowych talentów, wychowując już całe pokolenia najlepszych zawodników polskiej sceny DH.
Po dziś dzień, ze względów organizacyjnych i formalno-prawnych, Trupia Puszka nie jest i nigdy nie była zawodami a jedynie luźnym spotkaniem w niewielkim gronie riderów oraz widzów. Co wcale nie przeszkadza, by co roku wzięło udział prawie 40 zawodników w różnych kategoriach wiekowych. Przedział wiekowy w tegorocznej edycji nie różnił się od poprzednich, mieliśmy na starcie zarówno kilkulatków, jak i kilkudziesięciolatków. Pojawili się nie tylko bywalcy i Krakusy, ale także goście z całej Polski. Nad organizacją imprezy jak zwykle czuwali rześcy oldboye: „Ojciec Dyrektor” Rafał Adamus oraz „Mistrz Ceremonii” Rafał Wypiór.
Podczas Puszki 2018 do pomiaru czasu korzystaliśmy z telefonów komórkowych i „sędziów zaufania” stojących na starcie i mecie trasy przejazdu. Edycja 2019 przyniosła powiew nowoczesności godnej XXI-wieku. Dzięki rozłożonym fotokomórkom i laptopom, czuwające nad profesjonalnym pomiarem czasu ekipy Krakowskiej Szkoły Enduro i Krakowskich Singli mogły na bieżąco śledzić przebieg zawodów, a na cyfrowej tablicy świetlnej podawać aktualne czasy przejazdów niczym na Pucharze Świata!
Każda z grup wiekowych miała po dwa mierzone przejazdy, liczona była suma czasów dla obu (Dorośli) lub najlepszy z dwóch czasów (Dzieci). Starsi startowali na dwóch różnych trasach (Respirator i Węże), dzieci miały oba mierzone przejazdy na Wężach. „Respirator” to główna trasa Trupiego Lasu, wymagająca nie tylko żelaznych płuc, żeby dokręcić na prędkości wszystkie hopy (w większości całkiem pokaźne double z wariantami objazdowymi), ale i techniki w bandach i trawersach. „Węże” są krętą ciasną trasą najeżoną bandami i mniejszymi hopkami, odpowiednią nawet dla najmłodszych adeptów kolarstwa grawitacyjnego.
W kategorii skrzacich zawodników startowała 9 „juniorów” (w tym dwójka dziewczynek: Lena lat 7 i Zuza lat10), a najlepszy czas zwycięzcy dawał młodemu zawodnikowi Jerzykowi 14 miejsce w generalce, tym samym prześcigając dziesięciu dorosłych! Drugie miejsce zajął Andrzejek, syn słynnego Jana Karpiela (startując na Mini-Armageddonie) a trzecie Kacperek. Słowa uznania należą się wszystkim rodzicom, którzy wspierają rowerową pasję swoich pociech – choć sami nie zawsze będąc rowerzystami, dopingują zawsze wszystkich zawodników na trasie jako widzowie.
Kategoria elita (czyli pełnoletni zawodnicy bez podziału na podkategorie wiekowe) była bardzo mocno obsadzona nie tylko lokalnymi riderami, ale również utytułowanymi polskimi sportowcami. Znany wszystkim zjazdowiec Krzyś „Kriss” Kaczmarczyk (notabene wychowanek Trupiego Lasu) nie dał szans innym i stanął na najwyższym podium, wyprzedzając depczącego mu po piętach Bartosza Giemzę, a na trzecim miejscu uplasował się Trupi bywalec Mirek Wąż.
Gościnnie w mierzonym przejeździe (nie liczącym się jednak w ogólnej klasyfikacji) sprawdził się również najbardziej znany i utytułowany wychowanek Trupiego Lasu – Sławek Łukasik. Wykręcając najszybszy (o 1 sekundę od zwycięzcy Krissa) czas, pokazał że nieoficjalnie pozostaje nadal najszybszym zawodnikiem.
Tegoroczne warunki na trasach były bardzo wymagające – ulewne deszcze dnia poprzedniego co prawda nie sprawiły, że leśne ziemne ścieżki zamieniły się w błotną masakrę, ale było bardzo ślisko i podchwytliwie. Mimo to, nikt nie odniósł poważniejszej kontuzji (gleby były łagodne) i obyło się bez zniszczeń i dewastacji sprzętu. Szacunek dla wszystkich Riderów!
Mimo niesprzyjającej pogody (słońce pojawiło się dopiero pod koniec rywalizacji) i przenikliwego zimna, zawody były bardzo udane. Zebraliśmy nie tylko potrzebną kwotę na utrzymanie tras w Trupim Lesie, ale i skromną nadwyżkę – tradycyjnie jak co roku zostanie ona przekazana na rzecz krakowskiego schroniska dla zwierząt.
Serdeczne podziękowania dla sponsorów nagród: krakowski sklep rowerowy Secesja, oraz firma Racefender. Każdy startujący brał udział w losowaniu atrakcyjnych fantów i miał szansę otrzymać coś dla siebie, niezależnie od wyniku w rywalizacji. Dodatkowo unikalne podarunki – zjazdowe jerseye z odręcznym autografem – ofiarował Mistrz Europy DH Sławek Łukasik.
Poprzednie relacje z Trupiej Puszki: