Nadeszła jesień, dzień jest krótki, a noc wydaje się zbyt długa. Pogoda nie rozpieszcza, więc człowiek siada przed komputerem i rozmyśla. Co by tu można było zrobić lepiej lub jak znaleźć więcej czasu na rower? A może jak tu gdzieś pojechać lub coś zbudować? I tak dalej… W związku z tym postanowiłem przepytać dwóch budowniczych tras w naszym kraju, którzy to postarają się przybliżyć Wam chociaż trochę proces powstawania Bike Parku oraz tras rowerowych w Polsce. Zapraszam więc na pierwszą część rozmowy z Filipem Janiszewskim oraz Wiktorem Zemankiem.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Wiktor Zemanek oraz Filip Janiszewski

– Tomasz Profic: Sporo osób ze środowiska rowerowego zna Was jako budowniczych tras, ale większość osób odwiedzających bike parki nie zawraca sobie w ogóle tym głowy. Czy na wstępie moglibyście się krótko przedstawić naszym czytelnikom?

Wiktor Zemanek: Cześć, nazywam się Wiktor Zemanek i od 2011 roku zawodowo zajmuję się budową górskich tras rowerowych. Niektórzy mnie znają z projektu Bike Park Palenica, gdzie do 2015r byłem tam budowniczym i managerem. Inni z kolei mogą mnie znać z budowy trasy w kompleksie tras rowerowych na Koziej Górze, gdzie razem z Marcinem Gmerkiem, pod szyldem Super Trails Brothers, wybudowaliśmy trasę flow z prawdziwego zdarzenia.

Filip Janiszewski: Witam wszystkich! Nazywam się Filip Janiszewski, od ponad 15 lat jestem związany z grawitacyjnymi odmianami kolarstwa górskiego i jak tylko sięgam pamięcią, zawsze wiązało się to także z machaniem łopatą na lokalnych miejscówkach. W 2013 roku wróciłem na rower po kilkuletniej przerwie spowodowanej kontuzją barku i od razu zacząłem się wkręcać w profesjonalny trail building – zaowocowało to dobrze znanymi projektami, czyli Antidote Bike Park Śnieżnica oraz PKL Bike Parks Mosorny. Obecnie pracuję nad rozwijaniem już istniejących projektów oraz nad kilkoma nowymi, ale jeszcze za wcześnie aby o tym mówić.

– Filip, wdarłeś się przebojem na scenę w zeszłym roku, aktywnie działając przy Antidote Bike Parku w Kasinie Wielkiej. W tym roku skupiłeś się na PKL Bike Parku w Zawoi. Czy mógłbyś porównać te dwa miejsca?

Filip: Tak, ABP to pierwszy projekt, swego rodzaju kickstarter. Kasina jeździła dla rowerzystów z przerwami od 2008 roku, ale ciężko było nazwać to czymś więcej niż tylko „miejscówką”, która w dodatku miała w środowisku raczej mało przychylną opinię. W Kasinie działały już dwie osoby (Paweł Gibas i Tomek Chełmecki) – postanowiliśmy połączyć siły, sformalizować działania, poszukać finansowania, opracować plan rozbudowy i marketingu, „odczarować” Kasinę w oczach rowerzystów… i jak widać temat wypalił. ABP ma już za sobą dwa sezony, potężną rozbudowę, fajną siatkę tras oraz duże plany na przyszłość.

Mosorny jest kolejnym etapem naszej pracy, zostaliśmy docenieni w Kasinie i zaproszeni do współpracy przez PKL (ten temat realizujemy wspólnie z Pawłem, z którym znamy się z Kasiny oraz z Piotrkiem Gawlikiem). Pierwszym etapem tej współpracy był remont/przebudowa istniejących tras oraz objęcie tej góry bieżącym utrzymaniem i prowadzeniem marketingu. Obecnie przymierzamy się do drugiego etapu – budowy dwóch nowych tras, w tym czilowego singla, a w planach jest dalsza współpraca na kolejne lata.

Czy można do siebie porównać te miejsca? Cóż, staramy się aby różniły się od siebie tak bardzo jak tylko się da. Każdy rowerzysta oczekuje od tras czegoś innego, to co zadowoli Ciebie niekoniecznie zadowoli mnie, a to co zadowala mnie niekoniecznie spodoba się Wiktorowi. ABP to przede wszystkim trasy proste technicznie, ale za to mega płynne, szybkie, skoczne – chillout, który daje mega fun. Mosorny jest już nieco trudniejszy technicznie, trasa DH jest szybka i momentami wymagająca, jest kilka większych hop z dziurą. FRka to głównie ogromne bandy, które można lecieć mega piecem, no i jeszcze NSy – element z którego jestem mega dumny, gdyż wielu mówiło – „nikt Ci po tym jeździł nie będzie, NSy to przeszłość!”. Tymczasem cieszą się mega popularnością. Wiesz, dla każdego coś miłego, jak nie tu o tam.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Wiktor Zemanek / Zdjęcie: Michał Pawłowski Collab Studio

– Wiktor, Twoim oczkiem w głowie wydaje się, że jest Bike Park Palenica w Ustroniu. Jak ocenisz dotychczasowy rozwój tego miejsca?

Wiktor: Zgadza się, Palenica jest moim oczkiem w głowie, a w tworzenie tej miejscówki włożyłem całe serce i ogromną ilość pracy. Chciałbym nadal rozwijać to miejsce, jednak, jeżeli chodzi o przyszłość tego miejsca, to chcąc nie chcąc trzeba włączyć w to pytanie wszystkie ośrodki – czy chcą się rozwijać pod kątem rowerowym. Wszędzie prędzej czy później budowniczowie czy rowerowi managerowie trafiają na problem braku finansowania założonego celu i myślę, że Filip się ze mną zgodzi w tym temacie. Wielu właścicieli myśli, że jak już są 2 trasy to ośrodek kręcił się będzie z rowerzystów, tak samo jak z narciarzy. Może by i tak było, gdyby na rozwój i przygotowanie tras przeznaczano procentowo taką samą ilość środków jak zimą – mowa o proporcji rowerzystów do narciarzy. Nie ma co się oszukiwać, przygotowanie bike parku dziś jest pełno etatowym zajęciem i kopanie z ekipą łopatą i kilofami już nie jest zajawką jak to było kilka lat temu. Dziś, aby zadowolić klienta potrzebne są koparki i inne wyspecjalizowane maszyny, a przede wszystkim ludzie, którzy na temat budowy mają jakieś pojęcie. Klienci bike parków są co raz bardziej wymagający i żądni nowości.

Analogicznie do zimy, dobrze przygotowane trasy zadowolą klientów, zimą właściciele wyciągów maja pracowników, którzy dbają o naśnieżanie i ratrakowanie stoku. I robią to codziennie przez całą zimę. Dlaczego więc latem miałoby być inaczej? Nawet najlepiej wybudowane trasy rowerowe wymagają stałej kontroli. Jeżeli właściciele ośrodków nie wpiszą sobie w budżet przygotowania ośrodka latem, to budowa tras w takim miejscu nie ma sensu. Ludzie przyjadą na początku, bo powstało coś nowego, a później lipa. Rozwijać będą się tylko te miejsca, które zdają sobie sprawę z tego, że utrzymanie też kosztuje i przeznaczają na to środki. Mam nadzieję, że na Palenicy będzie tak jak zimą i że to miejsce nadal pozostanie dobrym miejscem na rowerowej mapie Polski.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Wiktor Zemanek / Zdjęcie: Michał Pawłowski Collab Studio

– Porozmawiajmy trochę o tej bardziej formalnej stronie bike parku. Trafiłem szóstkę w totka i chcę zbudować małe Whistler. Od czego zaczynamy?

Wiktor: Od Kupienia jakiegoś fajnego ośrodka narciarskiego z przylegającymi do niego lasami. Później dzwonisz po Super Trails Brothers, czyli mnie i Marcina. Następnie wytyczamy odpowiednie trasy, tworzymy ich system, budujemy i lecimy z tematem. Później dzwonisz do Filipa i chłop kręci Ci miejscówę. Bardzo prosta recepta.

Filip: Od kupna biletu na samolot do Kanady (śmiech). Może to troszkę ironiczne, ale serio.. komu się chce walczyć z wiatrakami? Po co się męczyć w imię jakiejś idei, aby coś powstało, kiedy można tym cisnąć w diabły i zająć się normalną robotą? A weekendy spędzać na rowerze, a nie przy łopacie. Po pierwsze musiałbyś się uzbroić w wiele cierpliwości, samozaparcia i chyba miłości do ojczyzny, a później tak jak powiedział Wiktor, z tym, że ja bym Ci jakąś słodką linię z chęcią wyskrobał w terenie, ale najważniejsze to grunty, grunty i jeszcze raz grunty!

– Jak wygląda droga formalna do wybudowania legalnych tras? Z jakimi problemami czy ciekawymi sytuacjami się spotkaliście?

Wiktor: Na przestrzeni lat spotkałem się z wieloma problemami. Trzeba zacząć od tego, że o legalne trasy walczę od 2005r. Najpierw w Szczyrku na Skrzycznem, później nieudane próby w Bielsku Białej, aż w końcu w 2012 roku trafiłem na Palenicę. Ale zawsze i w każdym miejscu pojawiają się takie same problemy… Najpierw własności gruntów, następnie środki na inwestycje. To są główne problemy powstawania dobrych i legalnych miejscówek. Teraz czasy się odrobinę zmieniły. W 2010 roku kiedy próbowaliśmy stworzyć system tras w okolicy Szyndzielni i Dębowca w Bielsku Białej, razem z radnym Przemkiem Drabkiem, spotkaliśmy się z ogromną niechęcią Miasta i Lasów Państwowych. Dziś można legalnie jeździć po trasach w lesie komunalnym, a jak dobrze pójdzie, to także i na Szyndzielni. Potrzeba było mnóstwa czasu i uporu, aby załatwić formalności. Mi po dziesięciu latach zabrakło uporu, ale na szczęście pojawiła się świeża krew, która sprawę wymęczyła w lasach i urzędzie miasta. Miejmy nadzieje, że po udanym projekcie w BB, inne górskie miejscowości dostrzegą potencjał drzemiący w górach otaczających te miejscowości. Ciekawy jestem czy scenariusz z BB powieli się w Szczyrku na Małym Skrzycznem i komuś uda się zrealizować moje marzenie z 2007r. A może ja będę realizatorem własnego marzenia? Kto wie?

Filip: Wbrew pozorom wcale nie musi być źle. Zasadniczo im mniej właścicieli tym lepiej np. w ABP mamy działki w poprzek stoku i przecinamy tereny kilkunastu właścicieli. W związku z tym trzeba dogadać się z każdym z osobna – dwunastu się zgodzi, a trzynasty nie i co zrobisz? Najważniejsze to rozmawiać z ludźmi z wewnętrzną świadomością głębokiego poszanowania ich własności – to Ty potrzebujesz ich, a nie oni Ciebie! Formalnie to wygląda po prostu tak, że wyznaczasz linię w terenie, mierzysz jej długość i przygotowujesz umowę dzierżawy liniowej pasa gruntu o szerokości dajmy na to 2 metrów i tyle. Najważniejsze to zjednać sobie ludzi.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Filip Janiszewski

– Zaczynamy budowę i… Przychodzi leśniczy i mówi „absolutnie nie, tu nie wolno, nie da się” itp.? Czy macie jakąś metodę na takie sytuacje?

Wiktor: Generalnie jak Leśniczy mówi nie, to nie ma na to żadnej metody. Po prostu się nie da. Nawet gdybyśmy używali najbardziej racjonalnych argumentów. Jednak myślę, że aby trasa powstała, trzeba ściśle współpracować z zarządcami lasów. W końcu to oni wyznaczają nam teren, na którym można coś działać. Niedawno razem z Marcinem Gmerkiem byliśmy na drugim już szkoleniu IMBA, tym razem z planowania i wytyczania tras i właśnie były na nim poruszone problemy, o które pytasz. Rozwiązaniem jest rozmowa i ścisła współpraca. Filip też był na tym Szkoleniu i myślę, że on może więcej powiedzieć na temat współpracy z leśniczymi, gdyż większość jego realizacji mieści się na terenach lasów państwowych. My działamy głównie na gruntach prywatnych.

Filip: Nie spotkałem się z taką sytuacją ;) Lasy Państwowe to państwo w państwie. Oni wszyscy się ze sobą znają i wymieniają się informacjami. Zrobisz syf w jednym miejscu, jesteś spalony w całym kraju. Zrobisz dobrze w paru miejscach, masz super opinię rzetelnego gościa, któremu można zaufać i wpuścić do lasu bez obaw, że narobi szkód. Patrzą na Twoje doświadczenie, na współpracę z innymi nadleśnictwami i na to czy masz papiery na to co robisz (np. IMBA). Zawsze rozmawiasz z nadleśnictwem – od razu z samym nadleśniczym. Leśniczy to pracownik niskiej rangi, musi słuchać się przełożonego, ale to nie znaczy, że masz się nie liczyć z jego zdaniem, bo oni też potrafią namieszać. Oczywiście są miejsca, w które Cię nie wpuszczą, bo prowadzą gospodarkę leśną i za rok albo dwa planują wycinkę drzew w tym rejonie, więc i dla Ciebie lepiej, aby nie zrobili Ci z trasy za grube tysiące szlaku zrywkowego. Niestety trzeba się z tym pogodzić. Pamiętaj, z każdym da się dojść do porozumienia – trzeba „mieć gadane”.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Wiktor Zemanek / Zdjęcie: Michał Pawłowski Collab Studio

– Wspomniałeś o trasach w Bielsku Białej. Jaki był Twój udział w tym projekcie?

Wiktor: Trasy w Bielsku to długa historia, która sięga 2009 roku. Jednak mało kto o tym wie. No ale udało się w końcu zrealizować projekt, który wdrożyliśmy w życie po powrocie z pierwszego szkolenia IMBA na Rychlebach. Marcin Gmerek, z którym teraz tworzymy Super Trails Brothers, zabrał mnie i Kubę Jonkisza na ww. szkolenie z budowy tras, a po powrocie postanowiliśmy wybudować takie ścieżki w BB na Koziej Górze. Dziś za ojca projektu uważa się K. Jonkisza, który tak de facto załatwił wszystkie formalności, aby ten projekt powstał. Jednak inicjatorami projektu jest nasza trójka. Szkoda, że tak mało osób o tym wie. Finalnie razem z Marcinem byliśmy podwykonawcami, którzy wybudowali fragment trasy flow – Beskidia Flow. Dziesięć tygodni pracy po ponad 12 godzin dziennie przyniosło efekt, z którego jesteśmy bardzo dumni.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Filip Janiszewski

– Wybudowanie tras to jedno, a utrzymanie ich w dobrej kondycji to drugie. Jak sobie z tym radzicie? Macie jakąś stałą ekipę i sprawdzone metody?

Wiktor: Zgadza się. Wybudowanie to jedno, a utrzymanie to drugie i to zawsze jest ta gorsza strona tego medalu. I również wiąże się ściśle z ośrodkami, w których są trasy. Jak już właściciele przeznaczą jakieś środki na budowę tras, to już niekoniecznie chcą je utrzymywać. Wcześniej o tym mówiłem. Do niedawna korzystałem z pomocy wolontariuszy, którzy w zamian za pomoc mogli pojeździć w bike parku, jednak teraz będziemy odchodzili od tej metody, gdyż zupełnie się nie sprawdza. Ośrodki powinny zatrudniać na etat ludzi, dla których to będzie codzienna praca. Inaczej trasy w PL nadal będą dalekie od doskonałości.

Filip: Myślę, że każdy ogarnięty trail builder wie, że im lepiej zrobisz trasę, tym mniej czasu spędzisz nad jej utrzymaniem w dobrej kondycji. Najlepszą metodą na dobry stan tras w sezonie jest więc zbudowanie ich tak jak trzeba, dlatego trzeba ciągle poszerzać swoje horyzonty, uczyć się na szkoleniach, a także podpatrywać u innych tak w Polsce jak i za granicą. Odwiedzając różne krajowe i zagraniczne bike parki można zobaczyć jakie błędy popełniają inni (aby ich uniknąć) oraz jakie rozwiązania się sprawdzają (i zastosować je u siebie). Człowiek uczy się całe życie. Ważne jest też wypracowanie odpowiedniego modelu finansowania. Z doświadczenia swojego i innych wiem, że najlepiej sprawdza się prowizja od sprzedanych karnetów – im więcej osób użytkuje trasę, tym bardziej się ona niszczy, ale i Ty masz więcej PLN na jej utrzymanie – trzeba jednak pamiętać, że jeśli zbudujesz trasę źle, to choćbyś dostawał 99% prowizji od sprzedanych karnetów, to nie utrzymasz tego w należytej kondycji.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Wiktor Zemanek / Zdjęcie: Przemek Kita Przemek Kita Photo Art

– Obydwaj stworzyliście już kilka tras w swoim życiu, ale pewnie nie zawsze byliście z nich zadowoleni – pewnie podobnie jak niektórzy użytkownicy. Pozytywne opinie są miłe, ale jak sobie radzicie z krytyką i modnym ostatnio hejtem?

Wiktor: Gdzie trzech Polaków tam pięć opinii.. Osobiście uważam, że nie ma opcji wybudowania trasy, która będzie odpowiadała wszystkim. Każdy z riderów ma swoje indywidualne preferencje – ja np. nie przepadam za trasami typu A-line, zdecydowanie bardziej mi odpowiadają kręte i techniczne trasy z dużą ilością korzeni oraz kamieni. I wcale nie muszą być super szybkie. Inni lubią szybkie trasy, a jeszcze inni znów wspomniane „a-linie”. Przykładów można by mnożyć i mnożyć, ale czy to ma sens? Na szczęście jest w Polsce kilku budowniczych, który realizują swoje pomysły i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Wspomniałem o Marcinie Gmerku i Super Trails Brothers. W całym tym zamieszaniu najfajniejsze jest to, że każdy z nas ma inne spojrzenie na trasy i wspólnie weryfikujemy nasze pomysły dochodząc do konsensusu przy budowie elementów. Zawsze lepiej przedyskutować budowane opcje w kilka osób. Takie działanie przynosi lepsze efekty niż upieranie się przy swoich indywidualnych upodobaniach. Nie będziemy jeździć po budowanej trasie samemu, lecz wjadą na nią ludzie, którzy jeżdżą lepiej lub gorzej i pod uwagę trzeba wziąć profesjonalistę i totalnego amatora oraz znaleźć złoty środek lub chociaż spróbować go znaleźć. A ludzie i tak będą narzekać, więc ja nie zamierzam się tym przejmować i nadal będziemy robić swoje. W myśl zasady: „Fuck the haters, we are shapers!”.

Filip: Wystarczy wejść na dowolny portal internetowy typu Onet i poczytać komenetarze pod dowolnym artykułem – Polacy są ekspertami dziedzin wszelakich. Tak samo jest w kwestii bike parków – najwięcej do powiedzenia mają Ci, których łopata w ręce parzy. Zawsze jesteśmy otwarci na sugestie, często zapraszamy ludzi do pomocy przy trasach. Każdy kto z takiej okazji korzysta ma możliwość dodania czegoś od siebie. Prosimy o sugestie także dobrych zawodników, współpracujemy z Biotopami, ze Szczękim, Tafim, chłopakami z GBN Crew (SMB) i wieloma innymi osobami. Wierzę w wolny rynek i konkurencję. Gdyby to co robimy było takie beee jak niektórzy twierdzą, to nie mielibyśmy takich frekwencji jakie mamy. Najbardziej denerwują ludzie, którzy uzurpują sobie prawo do bycia jedyną słuszną racją, a tak naprawdę działają w innych miejscówkach i zwyczajnie, po bezczelnemu – gnębią konkurencję. Jak już powiedział Wiktor – fuck the haters!

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Wiktor Zemanek / Zdjęcie: Michał Pawłowski Collab Studio

– W ostatnim czasie bardzo popularne stało się budowanie singli dla enduraków, gdzie wyciąg staje się zbędny. Jak myślicie – Czy oznacza to koniec bike parków jakie znamy? Czy jest to przyszłość budowy tras czy może chwilowa tendencja, aby zbudować coś innego?

Wiktor: Wyciąg wcale nie staje się zbędny. Owszem trendy rowerowe przechyliły się na stronę enduro, ale to wcale nie dyskwalifikuje wyciągów. Powiedział bym, że wręcz przeciwnie, bo ile jesteś w stanie zrobić podjazdów ze 150m przewyższeniem w ciągu dnia? Jak masz formę to max 4. A fajne trasy zjechać by się chciało więcej. Wszystko rozchodzi się o to jakie są to trasy. Wiec jeżeli przy ośrodku poprowadzimy kilka fajnych singli to mamy na miejscu endurowców i zjazdowców, a jeżeli do tego dołożymy fajny podjazd, to mamy również ekipę XC. Gwarantuję, że lepiej jednak zjeżdżać niż podjeżdżać, więc wszyscy, którzy ambitnie pocisną 2x podjazdem, resztę dnia spędzą na wyciągu.

Filip: Myślę, że ani jedno ani drugie. Trzeba na to spojrzeć szerzej. Enduro to bardzo dobry trend. Tak naprawdę jest to chyba ratunek dla rozwoju ośrodków rowerowych. Trzeba czasami spojrzeć prawdzie w oczy – DH i FR to sporty niszowe, a XC nie potrzebuje wyciągów. Frekwencje w ośrodkach są bardzo niskie! Czasami słyszę jak ludzie się podniecają… 70 rowerzystów było, 100 było! WOW, i oni mówią, że im się to nie opłaca?! Spójrzmy prawdzie w oczy, nowoczesny wyciąg narciarski kosztuje 10-12mln zł + ziemia i infrastruktura towarzysząca – bez 20 baniek nie podchodź. Jak myślisz, czy ktoś wydaje 20 mln zł, aby wozić kilkunastu (-dziesięciu) rowerzystów? W dobrym okresie zimowym można sprzedać nawet 2000 karnetów jednego dnia… Single to super sposób, aby przyciągnąć w góry znacznie większą ilość rowerzystów niż do tej pory, a w dodatku najczęściej ludzi już „ustawionych”, czyli… dobrych klientów. Im więcej klientów tym większy zysk i większa opłacalność całej tej zabawy. Nikt nie będzie w to inwestował jeśli nie będzie perspektywy zarobku, single tą perspektywę powiększają. A dlaczego nie gryzie się to z wyciągami to dobrze wytłumaczył Wiktor.

Rozmówki o bike parkach - Filip Janiszewski i Wiktor Zemanek
Filip Janiszewski

– Na zakończenie, zdradźcie naszym czytelnikom jakie macie plany na nadchodzący sezon i czego Wam życzyć w 2016 roku?

Wiktor: Plany są bardzo ambitne. Przeczucie mam takie, że pracy będzie tyle, że z lasu wyjdziemy dopiero w listopadzie, zaczynając w marcu. Tak na szybko mogę zdradzić, że planujemy budowę wyjątkowej trasy na Palenicy, trasy jakiej jeszcze w Polsce nie było i długo nie będzie. Kroi się również współpraca z Filipem w PKL Bike Park w Zawoi, ale może o tym więcej niech powie Filip. Dobrze współpracuje się nam również z Arkiem Perinem i nie wykluczone, że jakiś temat pociągniemy właśnie z ekipą ABC. Ponadto jesteśmy w stałym kontakcie z chłopakami z IMBA Europe, gdzie wykazaliśmy się budową Beskidia Flow, więc niewykluczone, że STB ucieknie za granicę w celu pomocy ekipie IMBA. Plany są spore, a ambicje jeszcze większe, więc jedyne czego możesz nam życzyć, to aby nasze plany się zrealizowały.

Filip: Moje plany się nie zmieniają – budować co raz więcej coraz lepszych tras, współpracować z najlepszymi i podnosić poziom w Polsce. Konkurencja musi gonić, wszystko idzie do przodu i dzięki temu mamy co raz lepsze miejsca do jazdy. Od początku taki jest cel mojego działania, stworzyć impuls do rozwoju. Czego mi życzyć? Aby bike parki, którymi się zajmuję były zdecydowanie najgorsze w Polsce (śmiech) ;) …bo jeśli tak się kiedyś stanie, to będzie to oznaczało, że mamy naprawdę zacny poziom infrastruktury rowerowej w tym pięknym kraju :)

– Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia!


Zdjęcia Wiktora: Michał Pawłowski Collab Studio oraz Przemek Kita Przemek Kita Photo Art
Zdjęcia Filipa: archiwum Filipa