Odgrzewany kotlet zawsze smakuje trochę inaczej niż świeży, jednak patrząc na to co dzieje się tej zimy za oknem czuję głód. Wielki głód. Przez niego mam ochotę uciec w ciepłe wspomnienie lata, dlatego wyciągnąłem przed chwilą patelnię, na której odgrzewam właśnie relację z sierpniowego wyjazdu ekipy 43RIDE w słowackie Martyńskie Hale będące częścią Małej Fatry Luczańskiej.

Jak co roku sierpień był dla nas okazją do spotkania we wspólnym redakcyjnym gronie, tym razem splot niefortunnych wydarzeń sprawił iż spotkanie miało miejsce w mocno uszczuplonym, trój osobowym składzie. Nie zawsze ma się to czego się chce, cóż było czynić trzeba było jechać i próbować bawić się dobrze – prawdziwy koszmar ;)

Martyńskie Hale to jedna z bardziej popularnych słowackich miejscówek enduro – polskich również ;) Ilość oraz jakość szlaków i ukrytych ścieżek (oznaczonych w serwisie Trailforks.com) wprawia nieśmiałych w onieśmielenie, śmiałych w dobry nastrój a dobrze nastrojonych cóż… Noo generalnie znajdziecie tam naprawdę sporo kilometrów absolutnie zajebistych tras, jak się to teraz mawia – SZTOS.

W trakcie blisko tygodniowego wyjazdu zastosowaliśmy metodę 3xT – Trochę prędkości, trochę techniki i trochę turystyki. To był urlop więc nie było spiny, nie było pogodni za czasem, zaliczania KOM’ów i wszystkich niesprzyjających dobrej zabawie i luźniej jeździe bzdur.

1xT. Trochę prędkości – czyli ścieżek znajdujących się w północnej części Martyńskich, głównie w okolicach Velkiej Luki oraz Mińcola. Znajdziecie tam masę tzw. „szybkościówek”, ta przestrzeń to prawdziwa perełka dla osób lubiących prędkość  – Maly Ziar Spodok, Slow Race, Bodky! Tylko uważajcie na gniazda os ;) my na jedno wdepnęliśmy i trzeba było szybciutko spierniczać ale jak wspominałem o prędkość tam nie trudno, więc choć mocno pokąsani przeżyliśmy.

2xT. Trochę techniki – czyli szlaków oferujących techniczną i dynamiczną jazdę.  Z pewnością będzie nim niebieski szlak z Wielkiej Łąki (Velka Luka) zwany Żmiją. Skałka na zielonym oraz górna część żółtego szlaku ze szczytu Veterne, tam można się miejscami zwyczajnie zes… tresować  – z wrażenia.

3xT. Trochę turystyki – jak szybko bym nie jechał, jak daleko bym nie skakał generalnie czego bym nie robił nie potrafię uciec od wrażenia że najfajniejsza w enduro jest turystyka. Możliwość przemierzania szlaków, obcowania z naturą, wpatrywania w górskie widoki, wschody i zachody słońca to wszystko w jakimś stopniu esencja górskiej jazdy – dla mnie bo nie dla wszystkich. To w tej zabawie lubię najbardziej, zatem jeśli jesteś turystycznym endurakiem koniecznie pokonaj główną grań Martyńskich Hal, odwiedź Mińcola, Kriżnawę oraz Veterne czyli główny szlak czerwony, biegnący przez całą długość tego pasma. My przy okazji zaliczyliśmy również Medvedi trawl Vrch, Medvedi trail spodok, Babę :) oraz zjazd ze szczytu o uroczej nazwie Cipcie, zwany Okolo Cipcia :D Warto pamiętać, że słowackie trasy nie są oficjalne, a jazda na nich jest na własną odpowiedzialność.

Z perspektywy czasu mogę śmiało napisać iż urlopowa taktyka 3xT, sprawdziła się doskonale. Udało się pojeździć, wypocząć, najeść do syta, napić lokalnego piwa oraz nacieszyć górskimi widokami innymi niż te znane nam z polskich Beskidów.