Emocje i kurz, albo raczej błoto po sobotnich zawodach w Bielsku już opadły, pora więc na krótką relację naszego wysłańca – Krzysztofa „Krissa” Kaczmarczyka …

Krzysztof KRISS Kaczmarczyk tuż przed startem OS1
foto: Jacek „Słonik” Kaczmarczyk

Już od dawna było wiadomo, gdzie większość polskiej endurowej sceny spędzi swój ostatni sierpniowy weekend. Ekipa Enduro Trails do kalendarzy wszystkich wpisała w tym terminie zawody najwyższej rangi Enduro World Series Gold Qualifier. Nie wiadomo jednak było, na których konkretnie trasach przyjdzie nam się ścigać.

Zgodnie z zapowiedziami, w środowy wieczór dostaliśmy szczegółową wiadomość o przebiegu trasy… Pierwsza informacja dość zaskakująca: zaczynamy w Szczyrku, a kończymy w Bielsku. Zawody enduro zwykle przebiegają po trasie w pewnego rodzaju pętli (zaczynają i kończą się w mniej więcej tym samym miejscu), a tutaj wyjątkowo mieliśmy do przebycia „wycieczkę” z punktu A do punktu B. Nie ukrywam, że było to bardzo ciekawe urozmaicenie, aczkolwiek przysparzające nieco trudności czasowo i logistycznie. Organizator ułatwił jednak zawodnikom życie udostępniając po zakończeniu imprezy transport z mety zawodów do Szczyrku, w celu odebrania zaparkowanych tam o poranku samochodów. Za to duży plusik.

Przyszło nam się ścigać na trzech odcinkach mierzonych. Mogłoby się wydawać, że to niewiele, dodatkowo zważając na prestiżową rangę zawodów – EWS Gold Qualifier, ale poczekajcie, aż napiszę o ich charakterystyce. Uprzedzając fakty: najszybszy elektryk uzyskał łączny czas ponad 28 min, natomiast najszybszy analog: nieco ponad 29,5 min

OS 1

Pierwszy odcinek, tak jak wyżej pisałem zaczynał się w Szczyrku na znanej trasie ze szczytu Małego Skrzycznego. Prowadził trasą „Zbój” i łączył się w połowie góry z „Otikiem”. Moim zdaniem był to najciekawszy OS całych zawodów. Długi (najszybszym zajął ok. 10min) kręty, ciasny, bardzo śliski i z najmniejszą ilością pedałowania. Przez przesychające błoto, bardzo łatwo było przesadzić i wypaść ze swoich linii, tracąc sporo cennego czasu. Odcinek wymagał od zawodników bardzo dobrej techniki, ale też kalkulacji, gwarantującej zaliczenie czystego i płynnego przejazdu.

Po przejeździe mierzonym mieliśmy niecałe 2 godziny na wspinaczkę na start drugiego odcinka, który zaczynał się aż za szczytem Klimczoka! Cała dojazdówka miała ok 14km i mocno dała się we znaki, choć rozpościerały się z niej piękne widoki. A to wszystko tuż przed startem najdłuższego OS’u, który wszyscy startujący zapewne zapamiętają na długo.

Krzysztof KRISS Kaczmarczyk – OS1
foto: Jacek „Słonik” Kaczmarczyk

OS 2

Pedałowanie! – tyle mogłoby wystarczyć do opisu odcinka nr 2. Na cały OS składały się 3 znane trasy: Gaciok, Dziabar i Dębowiec. Pierwsza z nich: bardzo nijaka, niewiele się tam działo, natomiast bardzo dużo się na niej korbiło. Kilka zakrętów i dwa ciężkie – szczególnie w błotnistych i wyścigowych warunkach podjazdy wystarczyły, aby już spalić płuca, a to wszystko to było dopiero 1/3 odcinka.

Następnie przyszła pora na Dziabara. Super odcinek, z dużą ilością nowych, świeżych elementów, które pozwoliły na złapanie dobrej płynności. No i sławna już ścianka, na której zgromadziła się masa wiwatujących kibiców. Niestety przyjemność na tym odcinku nie trwała zbyt długo, bo następnie czekał nas morderczy podjazd do Dębowca. Powiem szczerze, przyjeżdżając na zawody enduro, nie spodziewałem się, że podczas mierzonego przejazdu spędzę 2 minuty w siodle na szutrowym podjeździe. Jak dla mnie lekkie przegięcie.

Na dobicie przyszło nam jechać po Dębowcu, na którym chyba każdy zawodnik toczył ze sobą i swoimi myślami ostrą walkę. Stosunkowo szybki odcinek najeżony korzeniami i kamieniami, ale po 10 minutach w pełnym gazie, stał się jeszcze trudniejszy. Nie lubię narzekać, ale wydaje mi się, że organizatorzy trochę na siłę chcieli zrobić OS, który czasowo będzie mógł być porównywany z najdłuższymi stege’ami EWS. No cóż, jaki kraj – taki „Top of the World”. Na szczęście po tej ostrej wyrypie, na mecie czekał na nas bufet z kolorowymi izotonikami, owocami i różnej postaci słodyczami. Po uzupełnieniu „paliwa” śmiało mogliśmy ruszyć na ostatni, najkrótszy odcinek.

Krzysztof KRISS Kaczmarczyk – początek ścianki na Dziabarze, OS2
foto: Jacek „Słonik” Kaczmarczyk

OS 3

Na dobicie ścigaliśmy się ze szczytu Koziej Góry na dobrze znanym wszystkim DH+. Miał to być najkrótszy i najbardziej zjazdowy odcinek i w zasadzie takim był, gdyż trwał ok. 5 min. Cały czas pełny ogień po korzeniach, kamieniach i uskokach. Wszystko byłoby fajnie, ale niestety na samym końcu panowie wytyczający trasę chyba stwierdzili, że nie może być trasy bez ostrej pedałówy. Ostatnie 2 min musieliśmy mocno przycisnąć w korby na płaskim odcinku pełnym korzeni i ostatkiem sił dotoczyć się na metę…

Krzysztof KRISS Kaczmarczyk – DH+, OS3
foto: Jacek „Słonik” Kaczmarczyk

Podsumowując

Zawody zorganizowane na wysokim poziomie, obyło się bez większych obsów, a całość przebiegła naprawdę płynnie. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to te wspominane już wielokrotnie płaskie fragmenty odcinków specjalnych. Pewnie to przyzwyczajenie z mojego ukochanego downhillu, ale mimo wszystko wydaje mi się, że na tych zawodach było zdecydowanie za dużo korbienia. Startujmy na długich i trudnych odcinkach, ale proszę: niech się coś na nich dzieje! Na szutrze ścigajmy się coraz modniejszymi ostatnio gravelami, a nie fullami do zadań specjalnych!

YouTube player

Wyniki:

e-Bike

Masters

Kobiety Junior

  1. Tomasz Gagat:
  2. Sebastian Krywult:
  3. Dariusz Grudniewski:

28:21,66
29:25,19
31:37,50

  1. Roman Kwaśny:
  2. Paweł Reczek:
  3. Piotr Reczek:

29:49,37
30:45,89
32:10,58

  1. Martyna Puda:

34:43,74

Kobiety

Junior (U21)

Senior

  1. Katarzyna Burek:
  2. Iwona Czyszczoń:
  3. Joanna Światłoń:

32:46,59
35:03,92
35:41,32

  1. Krzysztof Kriss Kaczmarczyk:
  2. Maciek Pindel:
  3. Wojtek Adamczyk:

30:34,80
31:56,79
32:00,57

  1. Michał Topór:
  2. Damian Konstanty:
  3. Olaf Odziomek:

29:32,41
30:22,85
30:37,85

Poczynania Krissa w sezonie możecie śledzić na:

Zdjęcia do artykułu wykonał: Jacek “Słonik” Kaczmarczyk