W ostatnim czasie możemy zaobserwować wzrost zainteresowania rowerowym enduro przez dziewczyny. Co więcej, nowe zawodniczki uzyskują świetne czasy i zgarniają czołowe lokaty w krajowych zawodach. Jedną z takich postaci jest Karolina Poczwardowska, która opowiedziała nam m.in. o starcie w tegorocznych Mistrzostwach Polski oraz planowanym charytatywnym projekcie rowerowym.

Adam Sojka i Karolina Poczwardowska / zdjęcie: Karolina Krasińska

Justyna John, 43RIDE: Cześć Karolina, jesteśmy tuż po Mistrzostwach Polski w enduro, na których zajęłaś 2 miejsce, zdobywając tym samym tytuł vice-Mistrzyni Polski Enduro. Jak ocenisz swój start?

Karolina Poczwardowska: Start w tych zawodach był dla mnie głównym punktem tego sezonu, do którego przygotowywałam się przez okrągły rok. Ku mojemu zdziwieniu, mogę śmiało powiedzieć, że dzięki realizacji planu treningowego przygotowanego przez mojego trenera Olafa Odziomka, te zawody nie były dla mnie szczególnym wyzwaniem kondycyjnym. Ten rok pokazał mi, jak wiele daje regularna praca na siłowni, treningi wydolnościowe i wyjazdy szkoleniowe w wysokie góry. Początkowo myślałam, że zje mnie stres, jako że te zawody były dla mnie najważniejszą imprezą w tym roku. Jednak tutaj pomogła wypracowana przez sezon rutyna startowa i chęć sprawdzenia siebie, a nie zorientowanie na wynik. W efekcie pojechałam na swojego maksa i odblokowałam się na prędkość, z czym miałam największy problem podczas startów w tym sezonie. Pierwszy raz nie jechałam asekuracyjnie, co w efekcie też wygenerowało parę solidnych gleb. Dwa razy straciłam sporo czasu na prostowanie kierownicy, raz na prostowanie manetki, jednak bardzo się cieszę, że szczęśliwie ukończyłam ten wyścig.

Największym wyzwaniem był dla mnie Prostage, jednak mimo licznych przygód na tym odcinku, to z jazdy właśnie na tym OSie jestem najbardziej zadowolona. O dziwo, to nie osławiony drop z lądowaniem na śliskich korzeniach, był tam dla mnie największym wyzwaniem, tylko utrzymanie linii na korzenistych trawersach oraz dbanie o płynność jazdy w ciasnych zakrętach.

Zdjęcie: Jacek Kaczmarczyk

Masz już doświadczenie w startach w zawodach, jak oceniasz tegoroczną trasę na Mistrzostwa Polski?

Trasa przygotowana na tegoroczne mistrzostwa była kondycyjna i zróżnicowana pod kątem technicznym. Największym wyzwaniem była dla mnie flowowa air-endurówka “Bestyja”, którą jechaliśmy dwa razy – jako Prostage oraz jako OS2 w dniu zawodów. Ta trasa wymaga zarówno prędkości na kilku gapach, jak i świetnego panowania nad rowerem w stromych i korzenistych sekcjach. OS1 to przyjemne endurowe flow, na którym kluczowa jest praca na rowerze oraz znajomość linii. Z kolei na OSie trzecim najbardziej przydało się przygotowanie kondycyjne, bo było tam parę momentów wymagających dopedałowania. Natomiast ostatni odcinek trasy to czysty fun z jazdy w dół, gdzie warto puścić hamulec i nie dać się rozkojarzyć zmęczeniu. Podsumowując – bardzo ciekawa i fundująca dobre ściganie trasa!

Zdjęcie: Karolina Krasińska

Obecny sezon jest dla Ciebie bardzo intensywny – starty m.in. u południowych sąsiadów w czeskiej serii enduro czy na dwóch rundach EWSa. Warto pamiętać, że od niedawna jeździsz enduro. Co skłania Cię do zawodniczej jazdy?

Przede wszystkim chęć sprawdzenia się, stawiania sobie ambitnych celów i radości z procesu ich realizacji. Rok temu, po ukończeniu EWS Gold Qualifier w Bielsku, dotarło do mnie jak wiele frajdy sprawiają mi przygotowania do zawodów i jak istotne jest posiadanie celu treningowego. Wtedy też postanowiłam, że wystartuję na Mistrzostwach Polski Enduro w kolejnym roku. Wiedziałam, że czeka mnie sporo pracy i że potrzebny mi jest plan działania, którego skuteczność będę w stanie ocenić pod koniec kolejnego sezonu. Przez ten czas nauczyłam się bardzo dużo o tym, jak budować rutynę sportową i podchodzić z głową do trenowania. Chciałam sprawdzić, jakie efekty przyniesie wytrwałość w realizacji planu, którego się podjęłam. I przerosło to moje oczekiwania.

Zdjęcie: Jacek Kaczmarczyk

Jak zaczęła się Twoja przygoda z rowerami i dlaczego wybrałaś akurat enduro?

Ze sportem zawsze łączyło mnie wiele, wcześniej przez 8 lat trenowałam siatkówkę i jeździłam freestyle slalom na rolkach. Do jazdy na rowerze podchodziłam czysto rekreacyjnie. Można powiedzieć, że odkryłam ten sport na nowo, przeszło 3 lata temu, kiedy po raz pierwszy wsiadłam na rower enduro. Wpadłam w to po uszy! Od tamtego momentu tylko szukałam sposobności, aby móc śmigać jak najczęściej. Kupiłam moją pierwszą trailówkę i zamieszkałam na miesiąc w Bielsku-Białej. W następnym roku zainwestowałam w rower enduro i od tamtej pory dokładałam starań, aby sezon rowerowy nigdy się nie kończył. Korzystając z możliwości, jakie daje mi praca zdalna, zamieszkałam na 3 miesiące w Finale Ligure, a w tym sezonie przeniosłam się do Bielska na dłużej.

Zdjęcie: Agnieszka Zając

Mieszkasz na południu Polski, często bywasz na rowerze poza krajem – jakie są Twoje ulubione miejsca do jazdy i co szczególnie lubisz na trasach?

Bardzo lubię Finale Ligure ze względu na niepowtarzalny, włoski klimat tego miejsca, świetną pogodę i przyjemne flow tras. Jest to idealne miejsce na początek sezonu, kiedy potrzebujemy się “rozjeździć” lub off-season, gdy myślenie o dobraniu odpowiedniej linii schodzi na dalszy plan. Można tam śmiało puścić hebel i cieszyć się szybką jazdą w dół. To też fajne miejsce do budowania wytrzymałości podczas długich podjazdów na szosie, jakie dają malowniczo położone trasy wzdłuż morza. Pod kątem treningowym świetna jest Teneryfa, gdzie piaszczyste trasy przeplatane licznymi sekcjami z luźnymi kamieniami wymagają naprawdę dobrego opanowania roweru. Tutaj na uwagę zasługują też niesamowite krajobrazy, które gwarantuje bliskość Parku Narodowego Teide oraz świetna pogoda, która utrzymuje się tam przez cały rok.

Zdjęcie: Karolina Krasińska

W Twoich mediach społecznościowych możemy zobaczyć, że często jeździsz w gronie tych samych znajomych – stanowicie zgrany, wspierający się zespół. Co dla Ciebie, jako jeżdżącej dziewczyny, jest ważne podczas wspólnych treningów?

Na wyjazdach, tak jak i w codziennych relacjach – ważna jest dla mnie szczera, otwarta komunikacja, wyrozumiałość i szacunek zarówno względem siebie, jak i indywidualnych potrzeb, które każdy ma inne, jak np. rutyny przedstartowe. Wyjazdy w zgranej grupie są przyjemniejsze, bo można wspólnie myśleć nad doborem linii na treningach, dzielić obowiązki kuchenno-sprzętowe, czy rozładować wyścigowe napięcie koleżeńską rozmową. Mam dużo szczęścia, że trafiłam na tylu dobrych ludzi, których obecność i wsparcie sprawiły, że jestem w miejscu, w którym jestem.

Zdjęcie: Jacek Kaczmarczyk

We wrześniu razem z Olafem Odziomkiem zamierzacie zrealizować „Everest Enduro” polegające na wjechaniu rowerami enduro na szczyt Szyndzielni tyle razy, aby uzyskać sumę przewyższenia równą wysokości Mount Everestu (8848 metrów). Wszystko to w celach charytatywnych, aby wesprzeć 12-letniego Oliwiera – podopiecznego Fundacji „Mam marzenie”. Skąd pomysł na taką aktywność?

Arnold Schwarzenegger powiedział kiedyś w jednym wywiadzie, że kieruje się w życiu zasadą: “Help others and give something back” i cała akcja Everestingu inspirowana jest sensem tej wypowiedzi. Zgodnie z Olafem uznaliśmy, że w ciągu całego sezonu spotkało nas tyle dobrego od wielu przychylnych nam osób, że chcielibyśmy oddać trochę tego dobra światu. Chęć działania połączyliśmy z tym, co lubimy robić najbardziej i stąd zrodził się pomysł na kolarską wspinaczkę enduro dla Oliwiera.

Olaf Odziomek i Karolina Poczwardowska

A czym zajmujesz się na co dzień?

Na co dzień pracuję jako Senior Product Designer w jednym z polskich software house’ów, gdzie oprócz pracy z zagranicznymi klientami jestem liderką zespołu projektowego. Mam to szczęście, że moja praca oprócz możliwości pracy zdalnej daje mi też masę satysfakcji oraz pozwala na sfinansowanie całego sezonu i wyjazdów. Dzięki zrozumieniu firmy i wsparciu mojego lidera mogę pozwolić sobie na elastyczne godziny pracy i powodowane treningami oraz startami częste wyjazdy.

Zdjęcie: Agnieszka Zając

Jesteśmy niemal na finiszu tegorocznego sezonu startowego, ale czy planujesz jeszcze w tym roku starty lub wyjazdy?

W tym roku planuję wybrać się jesienią do Finale Filgure na Puchar Narodów EWS, dalej w planach jest Puchar Słowacji w Bratysławie, a w międzyczasie jeszcze weekend treningowy w Petzen. Możliwe że wpadną jeszcze zawody w Polsce. Apetyt do działań nie zwalnia, jednak zobaczymy na ile pozwoli zdrowie, bo po Mistrzostwach Polski odezwała się stara kontuzja dłoni, która wymaga doleczenia.

Zdjęcie: Karolina Krasińska

Czy masz już pomysł, jak będzie wyglądał Twój następny sezon? Zamierzasz skupić się na startach czy wrócić do luźniejszej jazdy?

Na ten moment planuję starty w trzech imprezach Enduro Word Series, we Włoszech i Austrii. Klimat i poziom tych zawodów jest absolutnie niepowtarzalny. Chcę też częściej pojawiać się na wyścigach w kraju, ale planuję także zrobić więcej przestrzeni na luźną jazdę w kilku nowych miejscówkach rowerowych. Stay tuned!

Dziękujemy i powodzenia 16 września na Szyndzielni!

Zdjęcie: Karolina Krasińska

Poczynania Karoliny możecie śledzić na jej instagramie.