Ciepłe dni, pozwalające na jazdę w krótkim rękawie, zdecydowanie już za nami. Przyszedł więc czas na podsumowanie testu odzieży marki O’Neal.
Zestaw ubrań O’Neal
Tegoroczny test odzieży rowerowej O’Neala obejmował następujące elementy: damską koszulkę MTB Soul Women, męskie szorty Element FR Hybrid V.22, gogle B10 Pixel z szybą Radium wymiennie z szybą Clear i rękawiczki Mayhem.
Z pierwszym wrażeniem dotyczącym zestawu ubrań O’Neala możecie zapoznać się w tym miejscu.
Damska koszulka O’Neal MTB Soul Women
W damskiej koszulce MTB Soul Women jeździłam w te dni, kiedy było ciepło, ale jeszcze nie upalnie. Główny materiał, z którego uszyto koszulkę, jest dość gruby i mięsisty, przez co brakuje mu trochę przewiewności. Z drugiej strony jest wytrzymały i odporny na rozdarcia. Przewiewne są za to boczne, siatkowane panele. Podoba mi się krój koszulki MTB Soul – jest przedłużany, więc nawet na wysokich osobach nie ma mowy o odsłoniętych plecach podczas jazdy. Taliowanie jest delikatne, ale widoczne, dzięki czemu podkreśla figurę, jednocześnie nie krępując ruchów. Po kilku miesiącach używania (a co za tym idzie – wielokrotnego prania, zawsze na lewą stronę w 30 stopniach i wirowaniem 800), mam kilka zaciągnięć, głównie od zapięcia plecaka, ale da się przepchnąć igłą wystające nitki i materiał znów jest gładki. Naprasowane loga na brzuchu, piersi i karku nie uległy popękaniu czy odklejeniu.
Fajną sprawą są nieco dłuższe rękawy, które chronią skórę na ramionach. Jeśli korzystacie z dłuższych ochraniaczy na łokcie, to elastyczność materiału koszulki bez problemu pozwoli Wam na zmieszczenie nałokietnika pod rękawkiem. Wbudowany w róg koszulki czyścik do okularów spełnia swoje zadanie, a jego materiał nie zmienił swoich właściwości po praniach. Wbudowana boczna kieszonka okazała się mieć wielkość idealnie mieszczącą chusteczkę i karnet na wyciąg. W ciągu ostatnich miesięcy chętnie sięgałam po tę koszulkę, szczególnie w ciepłe, ale jeszcze nie upalne dni. Przy bardzo wysokich temperaturach, koszulka O’Neal MTB Soul była po prostu za gruba. Świetnie sprawdziła się za to podczas luźnych jazdek enduro w austriackich bikeparkach, kiedy było ciepło, a ja nie potrzebowałam długiego rękawa dodatkowo chroniącego rękę. Dzięki temu, że dobrze się w niej czuję, daje mi komfort podczas jazdy oraz dobrze wygląda wizualnie, z pewnością znów będę po nią chętnie sięgać w następnym sezonie.
Krótkie spodenki O’Neal Element FR Hybrid
Spodenki O’Neal Element FR Hybrid są modelem męskim, ale mnie to zupełnie nie przeszkadza. Te szorty to strzał w 10, zarówno do rekreacyjnych przejażdżek, jak i jazdy w bikeparkach. Materiał nie jest przedpotopowym sztywnym plastikiem, a elastyczną, ale wytrzymałą tkaniną, która nie krępuje ruchów podczas jazdy. Materiał nie należy do cienkich, ale też nie do tych najgrubszych i topornych. Teoretycznie ma właściwości oddychające i szybko odprowadzające wilgoć, ale w praktyce, jak mamy się w cieplejsze dni upocić, to i tak się upocimy, tyle że chwilę później. Podobają mi się elastyczne wstawki w strategicznych miejscach, zwiększające komfort użytkowania. Gdybym miała się do czegokolwiek przyczepić, to ze względów wizualnych zrezygnowałabym z otworów wentylacyjnych na udach, bo są one niczym innym, jak dziurkami, przez które widać gołą skórę. Podoba mi się za to zapięcie na zamek, a nie modny ostatnio rzep, i dodatkowo na dwa napy. Regulacja obwodu szortów na pasek zakończony rzepami to klasyk, który również tutaj sprawdza się bez zarzutu. Rzepy nie tacą swoich właściwości po praniu, nie wywijają się i nie haczą o koszulki.
Ochronna naprasowanka z logo, umieszczona na udzie, nie popękała i nie łuszczy się, pomimo wielokrotnego prania spodenek (dodam, że spodnie piorę bez wywijania na lewą stronę, ale zawsze w 30 stopniach na 800 obrotów). Tkanina szortów nie chłonie brudu – przy użyciu mydła w kostce dobrze schodzą wszelkie plamy wynikające z normalnego użytkowania, typu błoto czy smar. Krój spodenek jest oczywiście męski, nie ma więc mowy o dopasowaniu do kobiecej sylwetki, co mnie osobiście nie przeszkadza, bo obwód bioder reguluję sobie wspomnianym wcześniej paskiem zakończonym rzepem, za to nic mnie nie uwiera i nie krępuje mi ruchów podczas jazdy. Stan spodni jest wysoki, więc podczas podjazdów nie prezentuję osobom jadącym za mną swoich gołych lędźwi. Nogawka, przy moim wzroście 165 cm skrzata, nie podwija się nad ochraniaczem, a nachodzi na nakolannik. Dwie boczne kieszenie są dość pojemne, by zmieścić podstawowe drobiazgi, w tym telefon i klucze. W mijającym sezonie korzystałam ze spodni O’Neal Element FR Hybrid bardzo często, do różnych rowerowych aktywności, i uważam, że to dobry wybór do wielu dyscyplin rowerowych, nie tylko do zjazdu.
Gogle O’Neal B-10 Pixel
Do gogli O’Neal B-10 Pixel, tak jak pisałam w pierwszym wrażeniu, musiałam się przyzwyczaić. Po kilku miesiącach ciągłego użytkowania, szczerze mogę powiedzieć, że są to dobre, solidne gogle, które dzięki swojej wielkości, zmieszczą się w każdym kasku. Wymiennie używałam szyby Radium (która jest podstawową w tym modelu) razem z dokupioną przezroczystą szybą Clear. Gogle nie parują, co jest dla mnie ważnym aspektem, szczególnie w dni o dużej wilgotności powietrza. Pasek regulujący obwód nie parcieje, a występująca na nim od wewnątrz taśma dobrze trzyma się kasku. Ramka gogli nie należy do tych sztywnych, przy których obawiacie się połamania przy wymianie szyb. Zmiana szyby jest więc bezproblemowa, co jest dla mnie bardzo ważne, bo latem na lokalnej Kazurce, zmieniam szybki kilkukrotnie z powodu słońca świecącego o zachodzie prosto w twarz.
Gąbki jak to gąbki – wchłaniają cały pot i makijaż, ale szybko schną po praniu. Ja swoje gogle najczęściej piorę ręcznie zwykłym mydłem i do tej pory gąbka w żadnym miejscu nie odkleiła się od ramki, nie odkształciła ani nie zmechaciła. Posiadane przeze mnie szyby nie są odporne na zarysowania, więc ich powierzchnia po całym sezonie nie jest idealnie gładka, ale są to drobne ryski a nie głębokie szramy. Jestem fanką lustrzanych szyb, dlatego właśnie zdecydowałam się na model gogli B-10 Pixel. Wersja szyby Radium najlepiej sprawdza się w słoneczne dni na otwartej przestrzeni, co nie znaczy to oczywiście, że nie da się jeździć w nich w lesie, bo jak najbardziej i tam widać przez nią trasę. Jednak ja, z racji wady wzroku, wolę jeździć w lesie z przezroczystą szybą, a na wersję Radium zmieniam przy ładnej pogodzie, na trasach z małą liczbą drzew.
Rękawiczki O’Neal Mayhem
W temacie rękawiczek O’Neal Mayhem wypowiadałam się już wielokrotnie. To męski model rękawiczek o wąskim kroju, dzięki czemu z mniejszych rozmiarów mogą korzystać także kobiety. Regulacja na rzep pozwala na lepsze dopasowanie obwodu rękawiczki do dłoni. Tkanina jest miękką, gęstą siatką, z dodatkowymi wstawkami na bokach, wykonanych z lżejszego materiału, opisywanego przez producenta jako 4-way Stretch Lycra®. Od strony dłoni materiał przypomina delikatny zamsz (materiał nosi nazwę Nanofront®) i zachowuje się jak zamsz, czyli wyświeca się zmieniając kolor w miejscach styku z kierownicą. Lubię w tych rękawiczkach ich przewiewność, a także to, że nie są bardzo opięte, przez co nawet przy spuchnięciu dłoni z upału, czy zapoceniu, nie mam problemu z ich zdjęciem i ponownym nałożeniem.
Długość palców i wykonanie szwów na ich końcach też są odpowiednie, bo nie wpijają mi się między opuszkę a paznokieć. Rękawiczki szybko schną i pomimo wielokrotnego prania, tylko nieco zmechaciły się od zewnątrz. Rękawiczki O’Neal Mayhem to mój pierwszy wybór w ciepłe i gorące dni i zapewne w mojej szafie pojawi się jeszcze niejedna para tych rękawiczek, ale w innej wersji kolorystycznej.
O marce O’Neal
Marka O’Neal założona została w 1970 roku przez Jima O’Neala, a pierwszym produktem były błotniki motocrossowe. Od tamtej pory firma znacznie się rozrosła i dziś oferuje ponad 12.000 produktów w ramach pięciu marek (O’Neal, Azonic, Blur Optics, FOUR, Rockhard), wśród których znajdziemy odzież codzienną, motocrossową, rowerową, a także całą gamę ochraniaczy, okularów czy gogli.
Oficjalna strona: oneal.com
Dystrybucja: enduro-cross.pl
Media: facebook, instagram, youtube