Podczas naszej wyprawy do Livigno na festiwal Great Days 2022, mieliśmy do dyspozycji kilka wolnych dni, które chcieliśmy wykorzystać na lepsze poznanie okolicy. Poza wycieczkami po trasach przy samym Livigno, zdecydowaliśmy się na całodniowy wypad do Bormio. Tam główną atrakcją miał być zjazd ze szczytu Cima Bianca mającego ponad 3000 m n.p.m., kilkunastokilometrowym naturalnym singletrailem. Wycieczkę rozszerzyliśmy jeszcze o wizytę w bike parku Bormio i kąpiel w okolicznych, dzikich termach. Zapraszam na relację z tego pięknego dnia.

YouTube player

Wycieczka z Livigno do Bormio

Rano pakujemy się do busa i mamy przed sobą ok. 50 min drogi. Asfalt wije się pięknymi alpejskimi dolinami i przecina kilka przełęczy. Praktycznie cały czas mamy rewelacyjne widoki na okolicę. To, o czym należy pamiętać, to fakt, że Livigno i jego najbliższe miejscowości to strefa bezcłowa. Przejeżdżając przez przełęcz „Passo di Foscagno” możemy spodziewać się kontroli służb celnych. Nas jednak nikt nie zatrzymywał i sprawnie dojechaliśmy do parkingu przy dolnej stacji gondoli Bormio Ski.

Bormio – Bormio 2000 – Bormio 3000

Naszym głównym celem w okolicy Bormio był zjazd ze szczytu Cima Bianca. Jest to jeden z bardziej polecanych „klasyków” w tej okolicy, zwłaszcza że z miasta. na wysokość 3020 m n.p.m. można łatwo dostać się wyciągami. Dokładniej mamy tu do dyspozycji wyciąg gondolowy, który najpierw wywozi nas z 1200 na 2000 metrów do stacji Bormio 2000. Tu znajduje się centrum ośrodka zimowego oraz bike parku Bormio. Latem dostępny jest też wyciąg krzesełkowy, który obsługuje główne trasy bikeparku oraz kolej linowa Bormio 3000, która wywozi turystów i rowerzystów na sam szczyt Cima Bianca. Mając do dyspozycji cały dzień zdecydowaliśmy, że przed planowanym głównym zjazdem zaliczymy jeszcze rozgrzewkę na trasach bike parku Bormio. Nie chcieliśmy przeginać czasowo i siłowo, zwłaszcza że na popołudnie zapowiadane były burze. Zdecydowaliśmy się więc na karnet 4-rogodzinny.

Bike park Bormio

Paul Newman – Viper – Hell Rocks – Autobahn – Zombie

Mapa tras przedstawia kilka wariantów zjazdów, które rozciągają się głównie pomiędzy stacjami Bormio 3000 a Bormio 2000. Na początek wyjechaliśmy więc koleją linową na sam szczyt, z którego prowadzi trasa „Paul Newman”. Wysokogórski i mocno kamienisty wariant jest częściowo wyprofilowany. Trasa nie jest bardzo trudna. Owszem, miejscami jest dość stromo, ale największe wrażenie robi ogrom przestrzeni dookoła oraz poczucie, że jeśli się wypadnie z trasy, to wyląduje się dobre kilkaset metrów niżej… Jest to jednak dość krótki odcinek i do początku następnej trasy prowadzi nas jeszcze kawałek zwykłej nartostrady. Trasa Viper zaczyna się od razu przy wyciągu krzesełkowym. Jest zdecydowanie lepiej wyprofilowana i ciekawsza. Po kilkuset metrach dobrej zabawy w kamienistych bandach odbijamy w krótki, czarny wariant Hell Rocks. W sumie to ciężko nazwać to było trasą, bo jest na tyle rzadko uczęszczana, że jedyne co widać to baaaardzo stromą ścieżkę po głazach. Ostatnia ścianka jest na tyle pionowa i usiana kamieniami, że jak już się ruszy to zatrzymać można się dopiero przy starcie kolejnej trasy Autobahn. Tym razem, jak sama nazwa wskazuje, ma to być bardziej gładka autostrada i faktycznie można się na niej ładnie rozpędzić. Dobre profile, kilka muld, które można połączyć w przyjemne loty. Na tej wysokości wjeżdżamy do lasu, gdzie czeka na nas trasa Zombie. Jest to nasz ulubiony fragment całego bikeparku, który pięknie lawiruje pomiędzy drzewami. Nawet przy pierwszym zjeździe można tu dobrze poszaleć w ładnie wyprofilowanych zakrętach, kilku hopach i pojedynczych wallride’ach. Pomimo, że na pierwszy rzut oka może nie wygląda bardzo okazale, to złapaliśmy tam świetny flow. W sumie był to raptem jeden zjazd, który obfitował w kilka ciekawych i mocno zróżnicowanych wariantów. Zachęciło nas to do kolejnego.

Viper – Panther – Zombie

Tym razem do góry wyjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym, który szybko i sprawnie wywiózł nas prosto do początku trasy Viper. Postanowiliśmy pojechać nią kawałek dalej niż ostatnio, do kolejnego czarnego wariantu Panther. Tym razem, zanim ruszyliśmy, to sprawdziliśmy dokładniej z czym będziemy mieli do czynienia. Stosunkowo krótka i bardzo stroma ścianka była mniej skalista, ale też ciekawa. Następnie dołączyliśmy z powrotem do przyjemnie wijącej się trasy Viper, którą dojechaliśmy do zjazdu Zombie gdzie ponownie mogliśmy fajnie poszaleć. Zjazdy były ciekawe i bardzo długie, ale na horyzoncie zaczęły pojawiać się burzowe chmury, więc stwierdziliśmy że pora zbierać się na nasz główny zjazd ze szczytu Cima Bianca, o którym więcej za chwilę.

Bike park Bormio – przemyślenia

Bike park Bormio to ciekawe miejsce, choć robi wrażenie totalnie opuszczonego. Byliśmy tam pod koniec lipca, fakt w środku tygodnia, ale zdziwiło nas to, że poza naszą ekipą nie było tam absolutnie nikogo. Z resztą po trasach było widać, że dużo ludzi raczej tu nie zagląda. Dla nas było to o tyle ciekawe, że jeżdżąc w bike parku, mieliśmy do dyspozycji trasy o bardziej naturalnym charakterze. Bandy były dość luźne, ale bez żadnych tarek. Wariant Hell Rocks to był absolutny freeride i ciężko go było w ogóle nazwać trasą. Natomiast początek i końcówka Vipera, oraz cała Zombie oferowały świetny flow i dały nam mnóstwo frajdy. Ostatecznie bardzo się cieszę, że przejechaliśmy się tymi trasami i była to bardzo ciekawa opcja, ale nie jest to typowy bike park i na pewno nie poleciłbym go np. osobom początkującym. Ci którzy szukają wrażeń i lubią odkrywać nowe miejsca myślę że będą się tu całkiem dobrze bawić. Ciekawostką jest to, że np. Trailforks pokazuje tu zupełnie inne trasy niż oficjalna mapa bikeparku i myślę, że góra ma do zaoferowania jeszcze więcej niż to, co my zjechaliśmy. Karnet 4-rogodzinny to koszt 22 € i obejmuje on wyjazdy zarówno gondolą, krzesłem, jak i koleją linową na sam szczyt Cima Bianca. W mieście przy najniższej stacji dostępne jest pełne zaplecze dla rowerzystów, serwis, wypożyczalnia, myjki itp. Więcej informacji o wyciągach i samym bike parku znajdziecie na stronie: bormiobike.eu

Bormio 3000 Single – Cima Bianca

Po konkretnej rozgrzewce w bike parku Bormio udaliśmy się znów koleją linową na szczyt Cima Bianca. Górna stacja znajduje się na wysokości 3020 m n.p.m. i oferuje spektakularne widoki na praktycznie całą okolicę. Z tarasu możemy podziwiać naszą trasę, która zjeżdża do doliny na drugą stronę góry niż trasy bikeparku i wyciągi. Jest to teren Parku Narodowego Stelvio i szlak pieszy, na którym oficjalnie dopuszczony jest również ruch rowerowy. Dostępne są tak naprawdę dwie opcje, które okrążają górę z różnych stron i pięknymi długimi zjazdami wracają do miasta Bormio, które położone jest na ok. 1200 m n.p.m. My wybraliśmy zjazd w stronę Santa Caterina, gdzie czekała nas trasa o długości kilkunastu kilometrów i ponad 1800 metrów przewyższenia.

Cima Bianca – Bocca di Profa

Ze szczytu Cima Bianca i stacji Bormio 3000 ruszamy szlakiem, który na Trailforksie oznaczony jest jako Bormio 3000 single. Dość łagodnie trawersuje on bardzo widokowy zjazd do doliny Sobretta. Pomimo łagodnego nachylenia już od samego początku nie jest łatwo ponieważ wysokogórskie kamienie są dosłownie wszędzie i zdecydowanie jest to inna jazda, niż po gładkich singlach w okolicy Livigno. Po kilkuset metrach zjazdu po kamieniach czeka nas krótkie podejście z rowerami. Po kawałku szlaku, po którym nie byliśmy w stanie jechać wsiadamy na rowery i ruszamy dalej cały czas jadąc po luźnych, ostrych skałach. W pewnym momencie słyszę tylko trzask i jakaś pojedyncza część odpada z mojego roweru i leci gdzieś między skały. Była to część wózka mojej przerzutki, który kamień dosłownie przeciął w pół. Ani hak ramy, ani korpus nawet nie zdążyły się wygiąć, po prostu zostały precyzyjnie odcięte. Bez dłuższego namysłu ściągam resztę przerzutki, łańcuch i dalej jadę bez napędu. Na szczęście przed nami głównie zjazd. Po chwili dojeżdżamy do malowniczych górskich jezior, które na mapach Google opisane są jako „Maldive a 3000 m”. I rzeczywiście kolor wody przywodzi na myśl Malediwy. Chwila odpoczynku, potem krótki widokowy spacer po wypłaszczeniu i jedziemy dalej do przełęczy Bocca di Profa.

Bocca Di Profa – Sant Antonio – Bormio

Na przełęczy można wybrać, czy górę będziemy okrążać od południa, czy od północy. My trzymamy się wariantu Bormio 3000 Single, czyli kierujemy się na północ w stronę miejscowości Santa Caterina. Od tej pory szlak trzyma się wysokogórskiej doliny. Jesteśmy na wysokości ok. 2650 m n.m.p. więc skał nadal jest mnóstwo, ale tutaj są one już zdecydowanie lepiej „wbudowane” w krajobraz. Zjazd jest raczej łagodny, chociaż ma kilka mocno technicznych fragmentów. Jest to ścieżka o typowo wysokogórskim charakterze i pięknych widokach dookoła. W końcu dojeżdżamy do rozwidlenia, gdzie trasa Bormio 3000 Single odbija bardziej w stronę Santa Caterina. Niestety widzimy, że goni nas burza, a ten kawałek wymaga delikatnego podjazdu, który bez napędu musiałbym pokonać pieszo. Decydujemy się na zjazd do doliny prostszą, szutrową drogą. Po drodze łapie nas deszcz, ale było to raptem kilka kropel w stosunku do tego, co przed chwilą przeszło przez dolinę. Z gór zjeżdżamy w miejscowości Sant Antonio, skąd do samego Bormio prowadzi świetna ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki. Na szczęście praktycznie cały czas jest delikatnie w dół, więc całkiem sprawnie wracamy do dolnej stacji kolei gondolowej i zaparkowanego tam busa. Szybkie ogarnięcie i mamy jeszcze przed sobą jedną świetną atrakcję, o której za chwilę.

Bormio 3000 Single: Cima Bianca – Bormio

Pomimo, że nie obyło się bez strat w sprzęcie, to i tak wycieczkę zaliczam do bardzo udanych. Dość wymagające naturalne enduro w najczystszej postaci, dodatkowo okraszone genialnymi widokami. Zdecydowanie polecam, ale tylko tym, którzy dobrze czują się w naturalnym terenie i pomiędzy masą luźnych kamieni. Nie ma tu wygładzonych fragmentów jak na singlach w okolicy Livigno, ale lawirowanie między skałami i miejscami ciasne agrafki o 180 stopni to świetne urozmaicenie dla naszego wyjazdu. Cały zjazd jest bardzo urozmaicony i ma fragmenty mocno techniczne, ale też kilka prostych, na których można złapać fajną prędkość nawet jadąc bez napędu. Jeśli nie macie do dyspozycji ebike’a to dzięki kolejce Bormio 3000 jest to świetna opcja by zakosztować alpejskiego, wysokogórskiego enduro praktycznie nie wymagającego podjazdów. Bardzo chętnie powtórzę kiedyś taką trasę rozszerzając ją o jazdę w regionie Santa Caterina, gdzie jeden z lokalnych przewodników twierdzi, że są najciekawsze single w okolicy. Tymczasem nasza wycieczka łącznie z jazdą w bike parku Bormio to 40 km pokonanego dystansu oraz ponad 3700 metrów przewyższenia. Po dniu konkretnej jazdy czekała nas jeszcze jedna atrakcja Bormio, które słynie z gorących źródeł.

Po rowerze w Bormio: Dzikie gorące źródła

Dzikie gorące źródła przy Bormio nie są w żaden sposób oznaczone. Nie znajdują się w samym mieście, ale kilka kilometrów dalej, pomiędzy miejscowościami Molina oraz Premadio. Przez dolinę pomiędzy nimi przepływa rzeka i to właśnie przy moście na rzece trzeba zaparkować samochód. Następnie nieoznaczoną ścieżką trzeba udać się w górę rzeki, po jej wschodniej stronie. Po kilkuset metrach dojdziemy do skały, wzdłuż której poprowadzona jest betonowa estakada. Jest dosyć wąska i trzeba na niej uważać, ale tuż za nią jest niecka ze zbiornikiem gorącej wody. Jej temperatura jest na tyle wysoka, że ciężko w niej wysiedzieć dłużej niż 10-15 minut, ale łatwo można się schłodzić w rzece, która płynie obok. Po odświeżającej kąpieli, warto przejść się jeszcze kilkadziesiąt metrów w górę, aby podziwiać głęboki wąwóz. Miejsce, pomimo że nie oznaczone, to nawet w kiepską pogodę przyciąga sporo chętnych i jest genialną opcją na odpoczynek po dniu pełnym wrażeń.