Kolarstwo górskie jakie obecnie znamy i uprawiamy, przechodziło przez ostatnią dekadę wiele ewolucji, a czasem nawet rewolucji. Ciągły rozwój technologii dostarczył nam wiele nowych rozwiązań i udogodnień, bez których trudno obecnie wyobrazić sobie jazdę na rowerze górskim. Każdy z Was znajdzie swoją żelazną trójkę zmian, które miały wpływ na rozwinięcie się czy ulepszenie kolarstwa górskiego. My pokusiliśmy się o pokazanie Wam naszej trójki, która miała w ostatniej dekadzie znaczący wpływ na to, jak wygląda dziś jazda na rowerze MTB. Będzie to o tyle ciekawe, że nie będzie jednej żelaznej trójki 43RIDE, ale każdy z redakcji przedstawi Wam swoje podium. Zapraszamy!

Zmieniające się trendy wymuszają na producentach poszukiwania nowych rozwiązań dla coraz bardziej wymagających odbiorców kolarstwa górskiego. W mojej opinii jedną z największych rewolucji ostatnich lat było wprowadzenie wspomagania elektrycznego do MTB. Szerokie zastosowanie silników wspomagających pedałowanie jest trendem, który wciąż będzie się rozwijał. Mimo początkowej niechęci, części ortodoksyjnych kolarzy, e-bike górski topi ich zmrożone konserwatywne serca. Kolejną rewolucją jaką ja zaobserwowałem (pamiętając początki MTB w Polsce) to duży rozwój infrastruktury rowerowej, bike parki, zrównoważone ścieżki, dostęp do szkoleń i wiedzy, która dostępna jest na każdym kroku oraz pozwala rozwijać świadomość o sporcie i w bezpieczny sposób cieszyć się kolarstwem górskim. Kiedyś musieliśmy wyjechać za granicę żeby zobaczyć jak mogłoby być w PL… obecnie jesteśmy w pięknym miejscu z rozwiniętą i dostępną infrastrukturą, która wciąż się rozwija. Z kolei trzecia rewolucja to informacja. Rozwój internetu pozwolił na łatwy sposób w nawigowaniu po terenie, w sposób łatwy i przystępny pozyskać wiedzę o kolarstwie oraz miejscach do jazdy. Dzięki różnego rodzaju portalom finansowania społecznościowego (crowdfunding) lokalne grupy mogą uzyskać wsparcie na budowę tras, ścieżek, organizację imprez, a wszystko to dzieje się w środowisku, które zna swoje potrzeby i wie jak wykorzystać środki które zbiorą.

Zbigniew Nowicki, 43RIDE
Dodatek w postaci wspomagania otwiera nowe możliwości
Zdjęcie: Clint Trahan

Jak dla mnie największą rewolucją ostatniej dekady z całą pewnością jest popularyzacja tego sportu oraz otwarcie kolarstwa górskiego dla osób, które do tej pory patrzyły na rower tylko jako środek transportu. Prężnie rozwijająca się infrastruktura rowerowa, świadomość społeczna oraz po prostu moda na kolarstwo górskie, sprawiają, że cały rowerowy biznes prężnie idzie do przodu, aby jak najlepiej zaspokoić potrzeby co raz szerszej rzeszy rowerzystów.

Pozostałe dwa miejsca zostawiam na nowinki sprzętowe, które zdecydowanie zmieniły sposób jazdy oraz jej komfort, a wcześniej nie były dostępne po prostu z braku odpowiedniej technologii. O e-rewolucji nie ma co się rozpisywać, ale wg mnie miano komponentu ostatniej dekady rozpatrywałbym pomiędzy regulowaną sztycą, a zębatką narrow-wide. Pierwszy z nich sprawił, że wygoda użytkowania roweru znacząco wzrosła i w końcu można było zapomnieć o problemach typu „poczekajcie na mnie, bo muszę podwyższyć/obniżyć siodełko”. Z kolei zębatki NW ściśle powiązane są z ewolucją napędów 1x, które poszły w kierunku tylko jednego blatu z przodu, a przy okazji znacząco uprościły jego działanie. Przy okazji praktycznie wyeliminowały z rynku konieczność stosowania napinaczy trzymających łańcuch zawsze na miejscu.

Tomasz Profic, 43RIDE

W trakcie naszych podróży przez górski świat już od dawna poszukujemy w nim komfortu. Na zjazdach – prędkości, na trudnych szlakach – płynności, w trakcie turystycznych wyjazdów – wygody, a w tym wszystkim szukamy bezpieczeństwa. Rewolucja komponentów rowerowych wypłynęła na wszystkie wymienione wyżej aspekty, również na zdecydowanie wyższy niż dekadę temu komfort. Myślę, że śmiało mogę napisać iż ostatnie dziesięciolecie dzięki owym rewolucjom odmieniło również nasz styl jazdy.

Jeśli uważasz, że nie mam racji daj nam znać i zostaw komentarz, ale najpierw wskocz na swój stary rower z kołami 26″, sztywną sztycą, hamulcami typu V i przejedź nim swoją ulubioną ścieżkę. Już wiesz o co mi chodzi? O ten właśnie komfort!

Jak wygląda moja „żelazna trójka” i dlaczego akurat ona:

  1. Koła 29″ – również 27,5″, generalnie koła większe niż dawny standard 26″. Choćbyś nie wiem jak dobrze skakał, fizyki nie przeskoczysz, duże koło po prostu lepiej pokonuje przeszkody. Osobiście bałem się przesiadki na „dwa dziewięć” (serio serio), to z perspektywy czasu mogę śmiało napisać iż to była dla mnie rewolucyjna zmiana w komforcie pokonywania przeszkód oraz w prędkości. Rewolucja na miarę myk myka.
  2. Myk myk – jeśli już go używałeś to weź spróbuj pojechać bez niego do lasu, nooo przecież się nie da ;) Do tej pory zastanawiam się jak 10 lat temu radziliśmy sobie bez takiego bajeru w rowerze. Dla mnie zmiana sztywnej sztycy na regulowaną to kolejny krok w mojej osobistej ewolucji MTB. O korzyściach nie wspominam, każdy kto ma lub chociaż jeździł przez chwilę wie jaką robotę robi mykuś.
  3. Plecaki z ochraniaczem kręgosłupa – choć pierwotnie chciałem napisać, że „napęd 1x” to jednak pisząc wstęp do tego artykułu, pomyślałem o moim wypadku sprzed dwóch lat. Wypadku, w trakcie którego omal nie złamałem kręgosłupa, spadając z wysokości dwóch metrów centralnie na plecy i na wapienne jurajskie skały. Gdyby nie mój personalny ochroniarz zamontowany wewnątrz plecaka z pewnością nie wrócił bym do domu o własnych siłach. Bo mimo wszystko cały i zdrowy nie byłem, ale nie byłem połamany, a to już znaczy dla nie bardzo dużo. Bezpieczeństwo ponad wszystko!
Wojtek Zdebski, 43RIDE

Jeśli cofnąłbym się w czasie o 10 lat to odnalazłbym się w okresie kiedy zakończyłem już moją „karierę zjazdową”, która wcześniej trwała przez kilka lat. Wcześniej to zawody Pucharu Polski DH mocno napędzały moją jazdę i motywowały mnie do ciągłej ucieczki z centralnej nizinnej Polski. W latach 2013-2014 poskładałem z powrotem zjazdówkę i czasem coś jeździłem, standardowo wyśmiewając trend enduro, ideę większych kół niż 26″ itp. Dość długo opierałem się, ale ostatecznie w 2019 roku zmieniłem starą zjazdówkę i drugą małą freeride’ówkę na jeden rower enduro. Głównym powodem był fakt, że zacząłem więcej podróżować po Europie, gdzie często ani zjazdówka ani zabawowy Transition Bootlerocket nie miały sensu, bo trzeba było gdzieś dojechać i podjechać. Ostateczna przesiadka na rower enduro tchnęła nowy wymiar w moją jazdę połączoną z odkrywaniem nowych miejsc.

Sprzęt na rok 2016

Moim zdaniem więc numerem jeden listy „game changerów” jest po prostu uniwersalność roweru enduro. Jeśli miałbym wymienić jeden konkretny gadżet, który zmienił najwięcej w stylu jazdy to chyba była by to sztyca myk-myk. Mogę sobie wyobrazić jazdę i na wąskiej kierownicy i na kołach 26″, ale bez regulowanej z manetki sztycy już nie.

Drugim tematem, który również jest mi bliski i dzięki któremu poznałem masę ciekawych miejscówek jest strona/aplikacja Trailforks. Prawda jest taka, że gdyby nie ona to nie odkryłbym 3/4 tras w Słowenii, Chorwacji, Macedonii czy Grecji. Owszem sama aplikacja i strona zdecydowanie nie jest idealna i ich obsługa bywa mocno frustrująca, ale naprawdę jest świetną pomocą przy odkrywaniu nowych miejsc. Dzięki niej wiedziałem, gdzie szukać mieszkania na wynajem w Atenach by mieć blisko na świetne trasy, a nawet udało mi się odnaleźć najlepszą trasę enduro na Lefkadzie. Na tą chwilę chyba nie ma lepszego narzędzia do wyszukiwania kolejnych celów do odkrycia na rowerze!

Strona Trailforks

Trzecim tematem moim zdaniem są po prostu rowery e-bike. Znów jest to idealne narzędzie do eksploracji i choć obecnie sam nie posiadam żadnego elektryka to już zdołałem poznać ich moc w kwestii odkrywania nieznanego. Szczególnie cieszy mnie mocny rozwój w kategorii lekkich elektryków. Nieocenione wsparcie w eksploracji z bardzo niewielkim skutkiem ubocznym to zdecydowanie przyszłość MTB i wcale nie chodzi o to, że jestem leniwy. Po prostu sam doświadczyłem, chociażby na Słoweńskim tripie ze Specem Levo SL, że po prostu w tym samym (ograniczonym) czasie mogę zjechać więcej fajnych tras i de facto jeszcze bardziej się zmęczyć. Frajda jest tym większa jeśli odczucia z jazdy na e-bike nie odbiegają od zwykłego enduro i sprzęt nie ogranicza, ani na konkretnych trasach enduro, ani nawet na grubych jumpline’ach.

Marek Chabros, 43RIDE

Ostatnia dekada to czas dużych zmian w konstrukcji rowerów i zmiany postrzegania roweru. Nie każdy może pozwolić sobie na posiadanie dwóch i więcej rowerów, do w sumie zbliżonych dyscyplin. Dlatego dla mnie numerem jeden będzie powstanie roweru enduro, jaki znamy obecnie. Nie będzie to więc rower typu all mountain z nieco większym skokiem, a uniwersalna maszyna, która pozwoli zarówno na podjazdy pod górę, świetnie poradzi sobie na trasie DH, a i zafunduje nam frajdę ze skakania hop. Oczywiście wiąże się to ze zmianą geometrii roweru, szerszą kierownicą, większymi niż 26″ kołami, skokiem zawieszenia w okolicy 150-170 mm i wysuwaną sztycą, ale generalnie ten typ roweru to mój osobisty game changer.

Drugą ważną dla mnie zmianą ostatniego dziesięciolecia jest stawianie przez producentów kasków na systemy zwiększające ochronę mózgu. Oczywiście i wcześniej kaski były projektowane, aby zapewniać maksymalne bezpieczeństwo, jednak dopiero wprowadzenie MIPS’a czy 360 Turbine pozwoliło na stworzenie lekkiego kasku zapewniającego maksymalną ochronę. Dzięki temu, stojąc przed zakupem kasku nie musimy już wybierać pomiędzy wagą a bezpieczeństwem. Co więcej, systemy te stosowane są zarówno w otwartych kaskach jak i tych z pełną szczęką.

Trzecim wyraźnie zauważalnym aspektem jest wzrost popularności dyscyplin zaliczanych do kolarstwa ekstremalnego (enduro, downhill, freeride, dirt jumping) wśród kobiet. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z rowerami, a było to ponad 15 lat temu, spotkanie na miejscówce innych dziewczyn graniczyło z cudem. Było nas kilka na zawodach, ale już jadąc w góry na luźne jazdki raczej nie spotykało się koleżanek. Teraz niemal na każdej lokalnej miejscówce i w bikeparku spotyka się jeżdżące dziewczyny. Również organizatorzy zawodów zauważają ten wzrost popularności, organizując kategorie dla dziewczyn nie tylko na zawodach zjazdowych czy enduro, ale także np. w ramach FEST Series. Grube triki nie są już zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn, co z powodzeniem udowadniają takie zawodniczki jak Casey Brown, Robin Goomes czy nasza Natalia Niedźwiedź.

Justyna John, 43RIDE

Aby wybrać trzy rewolucje ostatniej dekady zaczęłam przeglądać swoje rowerowe zdjęcia z tamtego czasu. Oprócz ewidentnych plusów jak zdecydowanie inna kategoria wagowa jaką wtedy reprezentowałam to reszta prezentowała się bardzo zabawnie: rower na kołach 26″ wyglądający jak po młodszym bracie, często lajkra okalająca me ciało i ogromny plecak.

Z perspektywy czasu największe zmiany według mnie to:

  1. Napęd 1x – mega komfort i wygoda, brak jednej manetki, a co za tym idzie znaczna oszczędność wagi. Na dodatek nie trzeba myśleć o przedniej przerzutce, ani mało komfortowych zmianach przełożeń z przodu i z tyłu np. przy nagłej zmianie ze zjazdu w podjazd.
  2. Koła 29″ – koła 26″ zawsze były dla mnie za małe. Mam 175 cm wzrostu i nie wyglądałam na nich dobrze. Zmiana na 27.5″ była szybka i myślałam, że nic lepszego już ludzkość nie wymyśli. Po zagoszczeniu się na dobre rozmiaru 29″, bałam się tego, bo pierwsze modele rowerów na kołach 29″ (które pojawiły się przed kołami 27.5″) były długie i mało zwrotne. Na szczęście obecne rowery są zupełnie inne. W końcu czuję, że to idealny rower dla mnie! Zapewne do czasu wymyślenia nowego standardu ;)
  3. Sztyca myk myk – Niby można bez niej jeździć, ale czy warto? Nie sądzę…
Ania Makuszewska, 43RIDE

Wielu z Was zapewne znajdzie swoje ewolucje czy rewolucje ostatnich lat, które miały wpływ na to jak dziś wygląda kolarstwo górskie. Nasze już znacie.

#SpendMoreTimeOnTheTrails